Muszę przyznać, że debiutancka powieść Agnieszki Meyer, „Karmin”, zaskoczyła mnie i zaintrygowała swoją wielopłaszczyznowością. Jest to perła nie tylko dla miłośników niebanalnych, skomplikowanych relacji międzyludzkich, ale i tych, którzy kochają książki w papierowym wydaniu, zachwycają się ich zapachem i dzięki temu doskonale rozumieją jedną z głównych bohaterek powieści, która z zawodu jest konserwatorem papieru. Powierzchownie mamy tu do czynienia z historią miłosną, jaką znaleźć można w wielu książkach, choć według mnie ma ona swój indywidualny wymiar; warstwa wewnętrzna zaś zawiera pełną mistycyzmu i tajemnicy opowieść o tym, czym w naszym życiu powinna być literatura i te wykonane ręką ludzką dzieła sztuki, które pomału odchodzą w zapomnienie.
„Karmin” to opowieść o czwórce bohaterów, których drogi życiowe w zaskakujący sposób się ze sobą splotą i choć co niektórzy z nich nigdy nie poznają się osobiście, ich wybory i decyzje będą mieć diametralne znaczenie w życiu pozostałych. Mowa tu o dwóch mężczyznach i dwóch kobietach, o ludziach, choć przebywających na innych kontynentach tak bardzo sobie bliskich, o miłosnych wzlotach i upadkach, o tym, jak delikatną materią jest miłość i jak łatwo ją utracić. 40-letni Max o stanowczym charakterze rozkocha w sobie zarówno młodą, cichą Selinę, wrażliwą konserwatorkę książek, jak i Jess, kobietę sukcesu żyjącą zgodnie z przygotowanym wcześniej harmonogramem. Ten pochodzący z Niemiec mężczyzna, choć potrafi popłakać się zwiedzając żydowskie getta, w obejściu z ludźmi jest zdecydowany, nieraz bezwzględny i często gwałtowny. Każdy jego ruch, każde spojrzenie świadczy o pełnym pasji i niepohamowanych namiętności charakterze – albo robi coś w stu procentach albo w ogóle. Czy Selinie, płochliwej dziewczynie o delikatnym usposobieniu i wyjątkowych oczach w kolorze rtęci uda oswoić się tego nieprzejednanego i podniecająco atawistycznego człowieka? A może wystarczy jedna kłótnia, chwilowe niezrozumienie, by coś pięknego zamieniło się w przeszłość? Czy Jess wykorzysta swoją szansę, podoła wygórowanym oczekiwaniom rozczarowanego miłością Maxa, czy może stanie się ofiarą jego zatrutego serca? Narrator, świetnie przez Meyer skonstruowany, odpowie nam na te pytania, do fabuły wplatając najbardziej interesującą i tajemniczą postać, jaką jest David. To mężczyzna-zagadka, o którym do samego końca trudno wysnuć jakieś wnioski. Jedynie Selina, wkroczywszy do jego świata, a raczej przedsionka życiowych sekretów, jest w stanie zatrzymać choć na chwilę tego kosmopolitę i jednocześnie wzbudzić w nim chęć do wyznania prawdy o sobie, choć w stopniu i tak niesatysfakcjonującym. Nie wiemy skąd pochodzi, ani dokąd zmierza, czym się zajmuje i czego pragnie. Niczym Lucyfer zna prawie wszystkie języki świata i roztacza wkoło siebie niesamowitą aurę, której trudno się oprzeć. Wydawać by się mogło, że największą wartość w jego życiu mają książki – w końcu jest bibliofilem i posiadaczem starych, cennych okazów, które oddaje do konserwacji w jedne z najlepszych konserwatorskich rąk – Selinie – i nieźle jej za to płaci. Jednak czy Selinie wystarczą pieniądze czy może w zamian za odnowienia tak wartościowych rzeczy będzie wolała dowiedzieć się, kim on właściwie jest?
Nową książkę Agnieszki Meyer Sylwia Chutnik nazwała „uwspółcześnionym Imieniem Róży Umberto Eco”. I coś w tym jest. W końcu w „Karmin” książki są jednymi z głównych bohaterów i wpływają na pozostałe postaci w diametralny sposób. To nie tylko piękna opowieść o miłości, ale i przypomnienie, że papierowych wydań literatury nigdy nie zastąpią audiobooki czy ebooki. Prawdziwi miłośnicy wiedzą o tym doskonale.
Autorka recenzji: Diana Kaczor
Tytuł: Karmin
Autor książki: Agnieszka Meyer
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Data wydania: 30 marca 2017
Przeczytane dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG