Chełmie spokojny, Chełmie wesoły? Nie do końca. Marcin Wroński w kolejnej odsłonie prezentacji swojego niebagatelnego kunsztu literackiego zaprasza czytelnika do wschodniopolskiej filii krainy dreszczowców. Podróżujących uprasza się o zapewnienie sobie dużej dawki wolnego czasu – książka wciąga. Niebezpiecznie!
Zyga Maciejewski trafia do Chełma w momencie, gdy jego karierę zaczynają spowijać wątpliwości związane z przemijającymi umiejętnościami detektywistycznymi. Szczęściem w nieszczęściu jednak jego – na pozór nie noszącej znamion wyjątkowości – wyprawie kontrolnej do wschodniego miasteczka towarzyszy najprawdziwsza, wymagająca fachowego oka zbrodnia. Maciejewski z właściwą sobie swadą i ironią podchodzi do kwestii zagadkowego morderstwa związanego z półświatkiem bokserskim.
Powieść wciąga niemalże od pierwszych stron – Wroński po raz kolejny daje popis swoich umiejętności, wkładając w usta bohaterów znakomite dialogi, nie szczędząc przy tym soczystych i niewybrednych zwrotów, które dosadnie opisują zagmatwaną rzeczywistość toczącej się akcji. Niewątpliwym smaczkiem kryminału jest też z pewnością wielonarodowościowe tło, w którym Wroński osadza swoją fabułę. Historie Żydów, Polaków i Ukraińców, ich relacje i współistnienie w społeczeństwie tworzą niepowtarzalny klimat, w którym można się zanurzyć i przepaść – do czego serdecznie zachęcam.
Autor recenzji: Patryk Nalepka
Tytuł: „Czas herkulesów”
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2017