White Plate – na zdrowie to książka o tym, jak krok po kroku dojść do zdrowej kuchni i wreszcie poczuć się dobrze z własnym ciałem. Isnpirowana blogiem Elizy Mórawskiej, dziennikarki i blogerki kulinarnej, uznanej za jedną z najbardziej wpływowych blogerek w ciągu ostatnich dziesięcu lat. Tyle z okładki, czas zabrać się za gotowanie. Do testowania wybrałam dwie zupy, dwa dania główne, i trzy potrawy które można dowolnie zestawiać z konkretną porą dnia. To co rzuca się w oczy zaraz na początku książki, to prostota składników, a to naprawdę wielka zaleta.
Zacznijmy od przystawki
Przystawki, która równie dobrze może stać się częścią śniadania jak i kolacji, oraz fajną przekąską w ciągu dnia. Panie i Panowie przedstawiam wam hummus. W książce White Plate znajdziecie kilka przepisów m.in. na hummus pomarańczowy lub czerowny, barwiony burakiem. Ja jednak tego dnia zdecydowałam się na klasykę, czyli przygotowałam hummus beżowy. Przygotowanie hummusu nie zajmuje wiele czasu, zwłaszcza jeżeli zrezygnujemy z gotowania ciecierzycy i zastąpimy ją gotową ciecierzycą z puszki. No i oczywiście skorzystamy z blendera. Wystarczy wszystkie podane w przepisie składniki wrzucić do maszyny, zmiksować i gotowe. Ja dodatkowo musiałam dokonać niewielkiej korekty przepisu, ponieważ podane w książce 6 łyżek oliwy okazały się być niewystarczające, i konsystencja po pierwszym zblendowaniu była zbyt zbita. Ale finalnie hummus wyszedł pyszny. A co najważniejsze smakował wszystkim, włączając w to niezapowiedzianego gościa, który pochłonął sporą ilość naszego zapasu smarując sobie nim upieczony dzień wcześniej chlebek bananowy.
Czas na zupę
Za oknem pogoda nie zachęca już do zbyt długiego przebywania na świeżym powietrzu, za to sprawia, że marzę o porcji pysznej, rozgrzewającej zupy. Idzie jesień, a wraz z nią nadchodzi czas ciepłego kocyka, herbaty z konfiturą i co najważniejsze: czas zupy! Jako największy zupowy maniak w tym kraju, powiem wam, że White Plate mnie oczarowało. Podane w książce przepisy na zupy są przede wszystkim proste, nieprzekombinowane, składniki do znalezienia w każdym osiedlowym sklepie, no i ta różnorodność! Znajdziecie tu m.in. przepis na chłodnik z avocado i ogórka, gazpacho, czy zupę z dyni piżmowej i marchwi. Ja skusiłam się na zupę z buraka i batata oraz soczewicowo-pomidorowe cudo na zimę. Niestety jeśli chodzi o krem z buraka, to w moim daniu zabrakło batata. Nie wiem co się stało, ale tego dnia jak na złość nigdzie nie mogłam go dostać. A szkoda, bo jestem pewna, że nieźle by namieszał w tej potrawie. Z drugiej strony mam pretekst, żeby zrobić kolejne podejście do tej zupy. A robi się ją bardzo szybko. Wystarczy warzywa obrać i ugotować na parze (ja gotowałam klasycznie, w wodzie, bo nie mam specjalnego naczynia do gotowania na parze). W osobnym garnku rozgrzać oliwę, podsmarzyć na niej cebulę, następnie dodać przyprawy (w tym mój ukochany kmin) oraz ugotowane warzywa. Wszystko zalać wodą i ugotować. Następnie zblendować i podawać z koprem, kaszą gryczaną i serem feta, albo jajkiem. Co kto lubi. Ja skusiłam się na fetę. Proste prawda? Ale mimo prostoty w przygotowaniu tej zupy jej smak zdecydowanie nie jest banalny, a to dzięki kminowi który nadaje temu prostemu polskiemu burakowi nieco egzotyczności. Brawo dla autorki za pomysłowość.
Kolejną zupą, którą wzięłam na warsztat była soczewicowo-pomidorowa na zimę. Całą robotę w niej robią przyprawy, bo gdybym miała wymienić główne składniki, to oprócz cebuli, soczewicy i pomidorów nie ma tu nic. Ale diabeł tkwi w szczegółach, a te są bardzo aromatyczne: kmin, kolendra, czosnek. No i kurkuma, która sama w sobie nie ma smaku, ale nadaje całości piękny, słoneczny kolor. Nie dziwię się więc, że pani Eliza rekomenduję tę zupę na długie zimowe wieczory, ponieważ patrząc na jej kolor wspomnienie słonecznego lata nasuwa się samo. Zupę robi się szybko, a najdłużej trwa gotowanie soczewicy, piętnaście do dwudziestu minut. Moja trochę się rozgotowała, bo w mięczyczasie zajmowałam się kolejnym przepisem. Ale i tak wyszło pysznie. Pożywna, smaczna, rozgrzewająca zupa, w sam raz jesień i zimę.
Danie główne
Czytając White Plate moją uwagę przykuły kotlety ziemniaczane ze szpinakiem, i to właśnie je postanowiłam przyrządzić. Największą trudność sprawiło mi odciśnięcie wody z podgotowanego szpinaku. Wiedziałam, że muszę to zrobić dokładnie, żeby masa na kotleciki nie stała się zwykłą, niemożliwą do usmażenia breją. Dodatkowo, zgodnie z radą pani Elizy, ziemniaki ugotowałam dzień wcześniej, żeby i z nich pozbyć się nadmiaru wody. Dzięki tym dwum zabiegom, nie musiałam potem zagęszczać masy mąką. Następnie dodałam do niej przyjemnie chrupiącą dymkę ze szczypiorem, koper oraz świeże liście bazylii. Na koniec keczup i musztardę. Tak przygotowaną masę schłodziłam w lodówce, i po około pół godziny mogłam już formować i smażyć moje kotleciki ziemniaczane ze szpinakiem. To danie to naprawdę ciekawa alternatywa dla klasycznych ziemniaków puree. Porcja podana w przepisie starczyła na zaspokojenie głodu dwóch dorosłych osobników, w tym jednego męskiego.
Drugim daniem, które postanowiłam przetestować to leczo z kabaczkiem. Leczo od zawsze kojarzy mi się z dzieciństwem, gdy moi dziadkowie gotowali je na małej kuchence gazowej pośrodku wielkiego pola namiotowego w Radkowie. Uwielbiałam ten smak. Dlatego ilekroć mam okazję spróbować tego przysmaku, nie potrafię sobie go odmówić. Jednak przepis pani Elizy różni się od tego, który zapamiętałam z dzieciństwa, ale wiedziona wrodzoną kulinarną ciekawością postanowiłam spróbować. Do jego przygotowania potrzebowałam kabaczka (czytaj cukinia), pomidorów obranych ze skórki, marchewki, cebuli i czosnku, świeżej bazylii i groszku. Oraz takich niespodzianek jak rodzynki czy nasiona czarnuszki. Tych ostatnich niestety zabrakło. I jak w przypadku pozostałych przepisów, leczo robi się ekspresowo. Wystarczy wrzucić wszystko do jednego gara i cierpliwie czekać, aż składniki zmiękną i przejdą swoimi smakami na wzajem. Do tego pajda chrupiącego chleba skropionego oliwą i można znowu poczuć się jak wtedy, gdy miało się dziesięć lat.
Ostatnim daniem, które ugotowałam, to wiedziona obietnicą pani Elizy łatwe curry z warzywami i soczewicą. Soczewica została mi jeszcze z gotowanej dzień wcześniej zupy soczewicowo-pomidorowej na zimę. Jako że danie to wywodzi się z kuchni indyjskiej, dodatkiem do niego stał się ryż basmanti. Na cały smak i aromat potrawy składają się gorczyca, kmin, kolendra oraz kurkuma. Do tego soczewica, warzywa (marchew, bakłażan, cukinia, ziemniaki, pomidory, fasolka szparagowa), świeży imbir, czosnek i cebula. Na koniec mleko kokosowe i wiórki, i gwarantuję wam że głodni od stołu nie wstaniecie. Lekkie, pyszne, orientalne danie.
Czas na kolację
Wieczorową porą skusiłam się na dwa danie, przy czym to pierwsze świetnie sprawdzi się też w roli śniadania. Mowa tu o żytnich tostach z pieczarkami i rozmarynem. Robi się je naprawdę szybko. Wystarczy w piekarniku podpiec chleb, a na patelni podsmażyć na oliwie pokrojone w platserki pieczarki, czosnek i rozmaryn. Naprawdę fajne połączenie, takie proste a takie smaczne.
Drugim daniem było francuskie gratin dauphinois. I wyszło pysznie. Faktem jest, że jest trochę zabawy z tą potrawą. Najwięcej czasu schodzi na szatkowanie ziemniaków, ale zapewniam was że warto. Formę żaroodporną smarujecie masłem i zmiażdzonym czosnkiem. Ziemniaki obieracie i szatkujecie w plasterki. W rondelu musicie roztopić masło, dodać śmietanę, czosnek, sól i pieprz, ziemniaki. Całość gotujemy dziesięć minut, po czym posypujemy tymiankiem i przekładamy do żaroodpornej formy i posypujemy startym serem Gruyer. Pieczemy półtorej godziny, a potem niech wali się świat.
Reasumując
Książka łatwa i przyjemna, przepisy proste, nieprzekombinowane, składniki do kupienia w każdym sklepie, i mimo, że sama przetestowałam same bezmięsne potrawy, to zapewniam was, że w White Plate i mięsożercy znajdą coś dla siebie. Gorąco polecam! Dla mnie to numer jednen wśród książek kulinarnych.
PS. zgłodniałam pisząc tę recenzję, pora powtórzyć tosty z pieczarkami i rozmarynem.
Recenzowała: Karolina Chłoń
Autor: Eliza Mórawska
Tytuł: White Plate – na zdrowie
Wydawnictwo: Zwierciadło
Więcej na: >>>