Zachowanie głównej bohaterki od początku czytelnika szokuje – poznany w Internecie mężczyzna mieszkający w Australii, wokół którego kobieta zaczyna organizować sobie życie wydaje się przecież skazanym na niepowodzenie scenariuszem. Wstęp do „Katalogu L”, w którym główna bohaterka, narratorka, sugeruje swoją obecną sytuację, również zwiastuje przewidywalny rozwój wypadków. Jednak czytelniczej ciekawości nie będzie pobudzać (i dobrze) pytanie, czy główni bohaterowie pozostaną razem czy nie. To, co zyska naszą uwagę, to możliwość przyjrzenia się sposobowi myślenia do szaleństwa zakochanej kobiety, której postępowanie, choć irracjonalne, staramy się jako czytający zrozumieć.
Jest dziś jasne, że przenoszenie życia do strefy wirtualnej niesie ze sobą rozmaite zagrożenia, czego na pewno dorosła i mądra kobieta będąca matką małego chłopca jest świadoma. Musi tkwić jednak w niektórych tak silna potrzeba akceptacji i miłości, że decydują się brnąć w wirtualne relacje i podejmować ryzyko opierania swoich decyzji wyłącznie na zaufaniu do kogoś, kto znajduje się po drugiej stronie ekranu, a w przypadku Moniki i po drugiej stronie świata.
Szok i niedowierzanie ustępują po kilkudziesięciu stronach zaciekawieniu, a dystans i nieco cyniczne podejście do stylu życia, jaki prezentuje bohaterka współczuciu i przerażeniu na samą myśl o tym, co przechodziła. I może to przez jakąś kobiecą solidarność, mimo że z początku Monika nie zyskiwała mojej sympatii, daleka będę od potępiania jej zachowań. „Katalog L” to spowiedź kobiety, która miała to (nie)szczęście doświadczyć bezwarunkowej miłości do kogoś, kto na to nie zasługiwał. „W bezsilnym gniewie mogłam nazwać go zboczeńcem i potworem. W sercu nadal był kochanym i po prostu bardzo słabym człowiekiem”- pisze, znosząc kolejne upokorzenia ze strony męża.
Zdrowy rozsądek podpowiada zamknięcie tego rozdziału jak najszybciej. Co nam jednak po zdrowym rozsądku, gdy w grę wchodzi uczucie. Możemy się śmiać, oceniać i nie rozumieć. Do ostatniej strony książki bohaterka nie kryje się z tym, że wciąż kocha. I pobudza nas do zastanowienia się nad pytaniami, na które wcale nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Bo rozpacz i upokorzenie, których, koniec końców, doświadczyła, nie pozbawiły jej chwil, o których sama pisze (już z perspektywy czasu), że były najlepszymi w jej życiu. Że nigdy nie czuła się bardziej doceniona, zaopiekowana, kochana. Po przeczytaniu „Katalogu L” nie bardzo wie się, jak zareagować. Odbierać bohaterce nadzieję, że choć przez chwilę uczucie jej i Michaela było szczere i prawdziwe?
„Katalog L” pozwala zderzyć się ze współczesnym światem, w którym coraz więcej ludzi wokół nie sprawia, że czuć się można mniej samotnym. Smutny to obraz, w dodatku zdaje się, że oparty na prawdziwej historii autorki, co tylko wzmaga nasze niedowierzanie, przerażenie i pewną bezradność. To absorbująca historia toksycznej relacji i próba odnalezienia się w świecie, pomimo poważnych i nie tak powszechnych problemów, jakim jest np. agorafobia. Napisana prostym językiem, łatwa w czytaniu pozwoli zapoznać się z tą historią szerokiemu gronu czytelników, którzy może dzięki niej zastanowią się kilka razy nad podejmowaniem decyzji, które podpowiada im serce.
Maja Skowron
Autor: Monika Peterson
Tytuł: „Katalog L”
Wydawnictwo: Ridero