Rzadko kiedy sięgam do przeczytanej już niegdyś książki po raz drugi, a już prawie nigdy nie zdarza mi się zaraz po zakończeniu jakiejś opowieści, zamykać książkę z przeświadczeniem, że na pewno przeczytam ją na nowo jeszcze (nie) raz. Tym razem styl Waldemara Ciekalskiego zaczarował mnie jednak na tyle mocno, że pozostaje mi tylko ściągnąć czapkę z głowy, ukłonić się dwa razy i poprosić o więcej.
Oryginalnie nazwany główny bohater książki pt. „Wynalazek”, od razu i bez zbędnych wstępów przybliża nam, z jaką formą gatunkową będziemy mieć tu do czynienia. Czarny (i nie tylko) humor, znakomicie wsadzony przez autora w postać Hieronima Durnowatego, pozwala czytelnikowi doskonale się bawić, odprężyć i nabrać zdrowego dystansu do codziennej, często tak absurdalnej rzeczywistości.
Hieronim Durnowaty, choć doskonale zdaje sobie sprawę ze wszystkich polskich absurdów życia społecznego, typowym „Polakiem” absolutnie nie jest. Bo choćby i musiał wydrukować „podanie (…) w trzech obcych językach z kopiami w sześciu egzemplarzach dla każdego języka”, choćby dla załatwienia jednej prostej sprawy wysyłaliby go z jednego referatu, do innego działu i instytucji, choćby nawet ścigali go pod sądy, bo rura wydechowa jego samochodu nie wydziela spalin, to on i tak zachowa swój dobry humor i zdrowy dystans do wszystkiego.
„Wynalazek” to zgrabnie, lekko i niezwykle trafnie opisana satyra polskiego społeczeństwa i polityczno-gospodarczej sytuacji na świecie, oparta na historii życia Hieronima (dla znajomych Hirka), począwszy od osobistych trudów związanych z wyszydzaniem z takiego a nie innego nazwiska w dzieciństwie, przez niezwykle odkrywcze studia (m.in. zatrudnienie się jako instruktora na lekcjach seksu – „teoretycznego i praktycznego dla kobiet w różnym wieku”), po czasy dorosłe, w których to życie miłosne i rodzinne przeplata się z niezwykłymi próbami odkrycia pożytecznego dla ludzkości wynalazku.
Zabierając się za książkę Waldemara Ciekalskiego, nie miałam zupełnie pojęcia z czym mam do czynienia. O „Wynalazku” nie huczały żadne księgarniane rankingi top 10, a i Internet też nie był zbyt wylewny w temacie. Dopiero jednak po zakończeniu lektury uświadomiłam sobie dlaczego. Tradycyjny opis fabuły byłby zbyt prosty, za płaski, totalnie nieadekwatny do prawdziwego sensu, serii uśmiechów, salw śmiechów i przymrużeń oka, jakie wywołuje w czytelniku lektura tej książki. Czarowany dwuznacznością, ciętym, ale i szczerym, dowcipnym językiem klimat, jest tu czymś zupełnie niebanalnym, mocno oddziałującym na komfort czytania i autentyczność wczuwania się w opisaną historię. Przemyślane i niezwykle wciągające historie samego bohatera (z totalnie nieprzewidywalnym zakończeniem), rywalizują tu na równi z bardzo trafnie opisanymi refleksjami o nas samych, czyli polsko-poplątanym społeczeństwie.
Tu Polak nie skarży się po prostu Polakowi z absurdów naszego polskiego prawa i polskiej mentalności. Tu Polak opisuje Polakowi rzeczywistość, ale ma do niej zdrowy dystans i naprawdę zaraźliwy uśmiech.
Niesamowity dar autora do trafnego, swobodnego dobierania słów i formułowania zdań powoduje, że książkę czyta się niesamowicie lekko i zdecydowanie (za) szybko. Doskonałe poczucie humoru bohatera i wpleciona w całą fabułę groteskowość naszych polskich/ światowych realiów, pomagają z uśmiechem na ustach ocenić miejsce, w którym żyjemy i nasz do tego stosunek.
Stawiając w wyścigu na linii startu zmianę tendencji Polaków do narzekania i zmianę polskiej polityki absurdów, zwykle nie miewałam żadnej nadziei na to, że którykolwiek ze wspomnianych zawodników dobiegnie kiedyś do mety. Lektura książki „Wynalazek” może nie sprawi, że któraś ze zmian okaże się zbliżać do bycia bardziej życiową, ale ma sporą szansę zmienić niektórych z nas. Choćby na chwilę. Choćby na jedno przymrużenie oka 😉 Serdecznie polecam wszystkim, którzy nie boją się czytać o prawdzie i mają odwagę pośmiać się czasem z tego, co na co dzień nas najbardziej frustruje.
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: Waldemar Ciekalski
Tytuł; Wynalazek
Wydawnictwo: Ridero