Nie będę jak Karolina Korwin Piotrowska i nie napiszę wam, że film to dno i sto metrów mułu i że czeka was „Martwica mózgu”. Nie. Lepiej obejrzeć „Botoks”, niż go sobie wstrzyknąć. I piszę to z pełną odpowiedzialnością i głową wolną od opioidów.
Jestem w stanie zrozumieć medialną nagonkę, jaka otoczyła film Vegi zaraz po premierze. Posypały się zastrzeżenia co do ilości wulgaryzmów wypowiadanych na ekranie i próby wyłuskania dialogów, w których nie padają słowa: „k*rwa”, „ch*j” czy „pie*dolę”. Lekarze oburzyli się, że przecież ich świat wcale tak nie wygląda, a obrońcy prawa do życia i zapaleni antyaborcjoniści zaklinali Vegę znakiem krzyża mówiąc, że jest ekranowym mordercą. Szanowni Państwo, oglądaliście wcześniejsze filmy Patryka? Oglądali. I co, nie było w nich wulgaryzmów? Och, były. Czy poszczególne „kasty” społeczne nie były pokazywane w specyficznym świetle? Och, były. Czy w każdym z jego filmów padały głupie żarty rodem z Demotywatorów? Och, padały. A zadajmy pytanie inaczej: czy aby na pewno Vega popiera aborcję? Czy nie wydaje wam się, że oto jedna z głównych bohaterek prawie wariuje, bo nie może już znieść widoku martwych płodów i zaczyna walkę ze swoim pracodawcą, aby zakazać tego precedensu? Och, nie obejrzeliście filmu uważnie.
Zgodzę się z tym, że Vega przesadził w zasadzie w każdym aspekcie, ale ten kto odbiera film jako dokument, chyba w ogóle nie powinien kupować biletu do kina. A już na pewno nie może wylewać swoich frustracji na forum kinowym… A teraz trochę fabuły: film oscyluje wokół medycznych patologi z punktu widzenia czterech kobiet: Beaty (Agnieszka Dygant), lekarki, która po wypadku motocyklowym zmaga się z uzależnieniem od opioidów, Danieli (Olga Bołądź) – ratowniczki, która postanowiła szukać zarobku w przemyśle farmaceutycznym, Patrycji (Marieta Żukowska) – chirurg, którą zdradza mąż oraz Magdy (Katarzyna Warnke), ginekolog zmagającej się z wyrzutami sumienia po przeprowadzonych aborcjach. Przeinaczenia i fałszowanie rzeczywistości? Owszem, ale nie rażą aż tak bardzo, bo akcja rozgrywa się w kosmicznie szybkim tempie. Studenci medycyny i bardziej wykształceni w tym temacie oburzą się, że w filmie dziecko rzekomo urodzone w 23. tygodniu – grane było przez niemowlę i ewidentnie pochodziło z donoszonej ciąży. A szydzenie z depresji, homoseksualistów, rodzin patologicznych czy ratowników medycznych? To przecież nie wypada! Bo w Polsce trzeba zrobić film, który promuje zdrowy tryb życia, związki małżeńskie (ale broń Boże jednopłciowe!) i zero wulgaryzmów. Ludzie, dorośnijcie. Nie zrozumieliście chyba, że Vega zagrał wam na nosie i odniósł się do tych sławnych „wyjątków potwierdzających regułę”. Do tego, że w Polsce byli, są i będą ratownicy, którzy piją, lekarze, którzy biorą w łapę i mają gdzieś Twoje zdrowie, pielęgniarki, które zżarła rutyna i robią sobie podśmiechujki z trupów i zakłady pogrzebowe, gdzie piją wódkę przy trupach. To nie jest coś, na co powinien iść każdy z widzów, tutaj leje się krew i na własne oczy możesz zobaczyć prawdziwy poród. Za mocne? To może wolisz seks z psem? Och co też Pani! W Polsce takie rzeczy nie mają miejsca! A jednak…nic o nas bez nas. Zwichrowani psychicznie obywatele żyją też w kraju nad Wisłą, a jeśli i to Cię przeraża i zatykasz uszy, to polecam Czubównę. Nikt nie wyszedł z seansu, nie zwymiotował, nie zaczął krzyczeć. Co więcej, nie słyszałam z ust oburzenia i fali złości. To może ja wcale nie byłam na tym „okropnym, obrzydliwym, beznadziejnym” filmie?
Wydaje mi się, że Vega wziął sobie do serca zastrzeżenia z poprzednich recenzji i w tym przypadku zbudował film nie na krótkich wątkach, a rozbudowany materiał oparty na losach konkretnych osób. Na mocną piątkę zasługuje Kasia Warnke i Marieta Żukowska. Kaśkę cenię za jej warsztat, niezależnie od tego czy Pudelek napisze o jej tłustych włosach w środę czy niedzielę. Marieta to rasowa dominatorka z twarzą owieczki i idealnie wpasowała się w rolę. Bogu dzięki, że Vega zrezygnował z mocnej roli dla Stramowskiego, bo po „Pitbullach” i „Niebezpiecznych kobietach” trochę nam się już „ekranowo” przejadł, a jako vege-eko-zdradzacz poradził sobie prawie na czwórkę plus.
Reżyserowi można zarzucić wiele: przekłamania, pośpiech, niechlujność czy gubienie wątków. Ale na pewno kręci filmy w pełni autorskie. Nie kopiuje i nie powiela schematów, to nie jest trzecia część „Listów do M.” ani „Porad na zdrady”. Za markę zapłacisz za lub nie. Bilet do kina dużo nie kosztuje, własna opinia – już tak.
Autor recenzji: Karolina Futyma
Tytuł: „Botoks”
Reżyser: Patryk Vega
Scenariusz: Patryk Vega
Data premiery: 29.09.20147 r.
Obejrzane dzięki uprzejmości: Cinema City Galeria Kazimierz