Iwona Kempa: Czuję, że trzeba krzyczeć
Aleksandra Sowa: Po lekturze tekstu Rudan ma się wrażenie, że tak naprawdę to kobiety są odpowiedzialne za patriarchat, a już na pewno są strażniczkami ustanowionego porządku.
Iwona Kempa: Nie wiem czy tak jest, że kobiety są odpowiedzialne za patriarchat, ale wiem, że patriarchat przez wiele kobiet został głęboko uwewnętrzniony i bardzo trudno oddzielić się im od krzywdzących przekonań na temat innych kobiet. Rudan bardzo umiejętnie pokazuje, że kobiety krzywdzą inne kobiety, bo same kiedyś zostały skrzywdzone – córka powtarza tu los matki. Czyli tak, jakby klątwa kobieca, a raczej krzywda kobieca była przekazywana we krwi, z pokolenia na pokolenie. Zresztą dużo łatwiej jest skierować frustrację, nienawiść, gniew na inną kobietę. Rudan pięknie pokazuje, że same doznawszy krzywdy od mężczyzn i od swoich matek, kobiety są przekonane o niezmienności losu i pilnują pewnych reguł gry. Jednak jej bohaterki coraz wyraźniej widzą, że za piekło na ziemi, które jest również ich udziałem, odpowiedzialni są mężczyźni.
A co z nienawiścią kobiet do innych kobiet? Jedna z bohaterek „Murzynów” w akcie frustracji wylewa z siebie żal o to, że nie potrafimy, tak jak mężczyźni, wspierać się nawzajem.
Na szczęście, co zaznacza także Rudan, to się zmienia. Najmłodsza bohaterka mówi: tak, my się nienawidzimy, ale ja chcę to zmienić, ja nie chcę patrzeć kiedyś na córkę z nienawiścią, tak jak patrzy na mnie moja matka.
Ta wzajemna niechęć kobiet to sposób walki o władzę, męską przychylność?
Być może, choć u Rudan to raczej gniew i nienawiść do samej siebie i własnego życia, przerzucona na inną, bliską kobietę – matkę lub córkę. To nienawiść do bycia ofiarą, którą była moja matka i którą teraz jestem ja. Kobiety u Rudan nie walczą o władzę, raczej o godność i niezależność, o prawo do szczęścia lub chociaż do spokoju. Kobiety Rudan mają mężczyzn w dupie. Zrozumiały, że są same i muszą być samodzielne. Jeśli chodzi o władzę, to sprawa jest chyba nieco inna. Władza nadal często postrzegana jest jako konieczna i bezdyskusyjna hierarchia, dominacja i zależność, panowanie i podległość. Jeśli kobieta piastuje jakieś stanowisko, niestety często powiela taki hierarchiczny czy nawet autorytarny model sprawowania władzy. Realizuje wzorzec znany od zawsze, wierzy, że będąc u władzy tak trzeba. Musi zasłużyć na aprobatę otaczających ją mężczyzn. Władza u nas często kojarzy się bardziej z hierarchią i posłuszeństwem niż z opieką i odpowiedzialnością za innych ludzi. Niektórzy ciągle wierzą, że potrzebujemy władców, a nie liderów czy liderek. W teatrze też się to zdarza. Zamiast lidera zespołu czasem niestety pojawia się dyrektor, zazwyczaj mężczyzna, który demonstruje kto tu rządzi. A ktoś mądry powiedział, że kierowanie ludźmi to podążanie za nimi…To ciekawe, że choć teatr polski bardzo szybko się zmienia i jest teraz bardzo dużo młodych reżyserek, dyrektorami teatrów w przeważającej większości są nadal mężczyźni, to oni dogadują się z innymi mężczyznami – marszałkami, prezydentami i ministrami.
Czemu akurat Rudan? To bardzo mocny tekst, a ja i myślę, że także inni widzowie w Krakowie, pamiętają Cię z „łagodniejszych” tekstów i przedstawień.
To jest pozór! W mojej podróży przez teatr było kilka bardzo ostrych tekstów. Tęsknię do nich! Przyznam jednak, że czasami wydawało mi się, że nie warto krzyczeć, że warto powiedzieć coś szeptem, zadbać o skupienie, bliskość, intymność. Teraz czuje, że trzeba krzyczeć. Krzyk, wściekłość i gniew Rudan korespondują z moim obecnym stanem ducha.
Na zdjęciach kolejno: Anna Tomaszewska, Maciej Sajur, Elżbieta Karkoszka, Jacek Romanowski, Sławomir Maciejewski i Juliusz Chrząstowski, Martyna Krzysztofik
Opublikowała: Elżbieta Gluzicka