Zapomniana sztuka pisania listów wraca współcześnie budząc zazdrość w epoce smsów, e-maili i korespondencji przez internetowe komunikatory. Wydany przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka zbiór pt. „Listy do Haliny Poświatowskiej. Tylko mnie pogłaszcz…” to nie tylko zapis intymnej konwersacji między dwojgiem ludzi, ale także wartościowe świadectwo kultury piśmienniczej. Określana mianem „nierozważnej i nieromantycznej”, Poświatowska była nie tylko autorką wierszy i opowiadań, ale także ogniwem pięknego epistolograficznego kontaktu.
Nadawca ów listów, Ireneusz Morawski, bliski przyjaciel i jedna z wielkich miłości poetki, dał się poznać jako sprawca jednej z piękniejszych wymiany listownej. Kim był? W roku 1956, w którym poznał Poświatowską, był studentem filologii polskiej. To wtedy rozpoczęła się znajomość, której intensywności nie przerwał zdrowotny wyjazd Haliny, która musiała wyjechać do Stanów Zjednoczonych na operację serca. Odległość nie przeszkodziła jednak w trzyletniej (jak się okazało) korespondencji. „Nienawidzę wszystkich listów, które nie są Twoimi” pisała do Ireneusza. „Posłałem za Tobą orszaki moich ptaków. Moje są! W puszystych ramionach mają zapach dziki. Czekam na las (…).” odpowiadał. Innym razem: „To dobrze, że piszesz mi prawdę o sobie. Pisz wszystko. Jestem zimny, wytrzymam. (…) A teraz położyli mi na stole Twój nowy list. Jeszcze go nie znam. Jesteś czarowna! O, jak Cię podle kocham…” Choć uczucie łączące dwojga było trudne do określenia, ta relacja zapisała się w biografii poetki, jako szczególna. To właśnie dla Morawskiego powstała „Opowieść dla przyjaciela” wydana w 1967 roku.
Na opracowanie Marioli Pryzwan składa się zachowanych 92 listów od Morawskiego wraz z dopowiedziami zawierającymi komentarze z odpowiedziami Poświatowskiej. Wyjątkowy obraz lat 60-tych, opisany w tle wyłania się także z lektury. Okazuje się, że bezbarwny PRL, wcale nie był pozbawiony kolorów; poznajemy kulisy studiowania w tamtym czasie, życia kulturalnego. Poznajemy ówczesnych debiutantów (jak Hłasko czy Grochowiak), doskonale dzisiaj znanych. Zawiłość aluzji literackich, wtrąceń i poetyzmów sprawia, że książkowi mole tęsknią za kulturą piśmienniczą. „Lekkie pióro” to najbanalniejsze określenie stylu Morawskiego: zarówno środki stylistyczne i zawoalowany, pełen gierek język sugerują, że listy były pisane z myślą o publikacji. Tymczasem, to właśnie pisarz blokował przez lata wydanie ich w formie książki.
Nie sposób nie pisać w myślach innego scenariusza tej znajomości – co by było, gdyby Morawski i Poświatowska nie zaprzestali korespondencji? Gdyby Ireneusz nie ożenił się przed powrotem Haliny ze Stanów? Czy byliby najszczęśliwszą parą pod słońcem – a może ich życie stałoby się tematem skandalicznej powieści? Pewne jest jedno: „Listy…” są wyjątkowym i pięknym zapisem uczucia, które kiedyś tak silnie łączyło dwójkę – jak podkreślała poetka: „im nie wolno umrzeć”.
Autor recenzji: Małgorzata Świerad
Autor: Ireneusz Morawski
Opracowanie: Mariola Pryzwan
Tytuł: “Listy do Haliny Poświatowskiej. Tylko mnie pogłaszcz…”
Premiera: 2017 r.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Prószyński i S-ka