Czasem do teatru zaglądasz, by z zadumą oglądać dziejące się na scenie wydarzenia i analizować je, a po wyjściu z teatru głowisz się i rozmyślasz nad tym, o co chodziło. Innym razem próg teatru przekraczasz z gorącym oczekiwaniem śmiechu – tak właśnie było w moim przypadku. Czy „Arszenik i stare koronki” spełnił pokładane w nim nadzieje?
„Arszenik i stare koronki” to bez wątpienia hit, tak kinowy, jak i teatralny. Jego adaptacje cieszyły się sporą popularnością zwłaszcza na Broadwayu, duży sukces odniosła także hollywoodzka adaptacja filmowa. Czy inaczej mogło więc być na deskach krakowskiego Teatru Słowackiego? Najpewniej nie! Zacznijmy jednak od początku.
Dwie starsze damy – siostry Brewster od lat trudnią się usuwaniem z tego łez padołu starszych, samotnych i nieszczęśliwych panów. Nie widzą w tym fakcie nic złego, wprost przeciwnie, uważają, że czynią im przysługę. Procederu pomaga im dopełnić niczego nieświadomy bratanek Teddy (Sławomir Rokita) obarczony lekką ułomnością psychiczną. Wszystko szło przez lata jak po maśle, aż w końcu sekret odkrywa Mortimer bratanek sióstr (Tomasz Wysocki). Sytuację komplikuje dodatkowo pojawienie się dawno niewidzianego krewnego Jonatana (Krzysztof Jędrysek), który także ma na sumieniu kilka zbrodni. Akcja komplikuje się więc z minuty na minutę i tak samo zaskakuje. Co rusz przecieramy oczy ze zdziwienia i nie możemy przestać się śmiać, gdy na światło dzienne wychodzą zaskakujące fakty.
„Arszenik i stare koronki” to typowa komedia pomyłek ze sporą dozą czarnego humoru i elementów kryminału. Krakowski spektakl skradły Anna Polony i Urszula Popiel, grające siostry. Panie są genialne w odgrywaniu niewinnych staruszek, które na swoim koncie mają aż 12 trupów. W niczym nie odstępuje im jednak pozostała część obsady, która im towarzyszy. Doskonale wypada Sławomir Rokita, w swojej „napoleońskiej” kreacji, czy odkrywający krok po kroku mroczny sekret ciotek Tomasz Wysocki grający Mortimera. Całej obsadzie należą się w pełni zasłużone brawa i ukłony po samą ziemię. Wzrok przyciągają także kostiumy autorstwa Sławomira Smolora, które nie zostały uwspółcześnione i dodają smaczku całości. Jeśli dorzucimy do tego jeszcze muzykę Franka Sinatry, to nie tylko trudno usiedzieć nam w miejscu, ale czujemy się, jakbyśmy na dwie godziny przenieśli się do ubiegłego stulecia.
75 lat minęło od powstania sztuki Josepha Kesselringa, spoglądając na spektakl wyreżyserowany przez Krzysztofa Babickiego z całą pewnością można stwierdzić, że przetrwała próbę czasu i nadal bawi do łez. Z racji tego, że pierwowzór nie był mi znany, czerpałam ze sztuki dodatkową przyjemność. Tak naprawdę mam jednak świadomość, że moja przyjemność to efekt aktorskiego kunsztu. Jeśli tęsknicie za beztroskim śmiechem i komedią pomyłek na najwyższym poziomie, nie wahajcie się ani chwili. Ja sama nie miałam pojęcia, jak wiele mnie ominęło.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: Arszenik i stare koronki
Scenariusz: Joseph Kesselring / Autorzy premiery na Broadwayu – Howard Lindsay i Russel Crouse
Reżyseria: Krzysztof Babicki
Scenografia: Marek Braun
Premiera: 22.03.2014
Obsada: Anna Polony, Urszula Popiel, Sławomir Rokita, Krzysztof Jędrysek, Tomasz Wysocki, Tadeusz Zięba, Feliks Szajnert, Wojciech Skibiński, Katarzyna Zawiślak-Dolny, Jerzy Światłoń, Tomasz Augustynowicz, Grzegorz Łukawski, Rafał Sadowski