W tym roku na Boskiej Komedii pojawiły się dwa spektakle duetu Rubin/Janiczak. Oba zaangażowane i niezwykle aktualne. Oba wykorzystujące multimedia i przestrzeń poza teatrem. Oba ukrywające się pod francuskim płaszczem: powieści bądź wydarzeń historycznych. Ale tylko w jednym z nich autorzy grają fair.
„Vernon Subutex” jest adaptacją powieści francuskiej pisarki Virginii Despentes. Bohater spektaklu z dnia na dzień staje się bezdomnym, zaczyna więc odgrzebywać stare znajomości, by znaleźć nocleg choć na jeden dzień. Odwiedzane po kolei mieszkania to okazja do pokazania panoramy społeczeństwa: znudzone kobiety, niespełnieni mężczyźni. Każde mieszkanie to osobna historia, zręcznie rozgraniczana za pomocą scenografii. Obrotowe platformy przypisane do każdej przestrzeni, sprawiają, że poszczególne wątki nigdzie się nie gubią, a nad mnogością bohaterów da się zapanować. Szczególnie, że ich ilość wzrasta bardzo szybko, bo oprócz lokalowych kłopotów Vernona, na scenę wkraczają także tajemnicze kasety z nagraniem, na których zdobyciu zależy bardzo wielu osobom.
Fabuła jest pretekstem do podjęcia kilku tematów. Pierwszym z nich jest bezdomność – opowiedziana nie tylko za pomocą historii Subutexa, ale także bezdomnych z krakowskich plant. Podczas spektaklu na ekranie pojawia się twarze, które mijamy obojętnie każdego dnia. Każdy z nich mówi dlaczego znalazł się na ulicy. I dodaje, że za wystąpienie w tym filmie dostał 100zł. To dużo czy mało? Może powinni dostać więcej – cóż to przecież za kwota dla teatru? Ile ja daję? Nic, bo myślę, że i tak wszystko przepiją? Filmy uruchamiają refleksje, a Rubin i Janiczak pokazują, że to o czym mówią w teatrze rozgrywa się tuż obok nas, tuż za murami Słowackiego.
Wyjątkowo aktualna stała się także sprawa molestowania seksualnego. #metoo nie schodzi z nagłówków portali i gazet. Tym, kto wykorzystuje w spektaklu jest oczywiście producent filmowy – nieco przerysowany i groteskowy. Mimo publicznego wytykania palcami i coraz groźniejszych ataków, nie przyznaje się to winy. Kto ma rację? I jak szybko oskarżenia mogą zniszczyć człowieka?
Zupełnie niepotrzebnie w spektaklu pojawiają się też narodowe marsze, które niespodziewanie stają się główną osią drugiej części spektaklu. Fragmenty polskiego Marszu Niepodległości, śmierć i pogrzeb jednego z nacjonalistów, to już zbyt wątek, który można było sobie odpuścić w tym, już i tak czterogodzinnym spektaklu.
Jest widowiskowo, jest spektakularnie, momentami zabawnie, momentami refleksyjnie. Jest dobrze i cieszę się, że to zapowiedź nowego sezonu w Słowackim.
O ile „Vernon Subutex” o wszystkich aktualnych sprawach mówi przy okazji fabuły powieści, o tyle w „Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy” rewolucja francuska jest tylko pretekstem do spektaklu, który równie dobrze mógłby się nazywać „Czarny protest”. Bo od czarnego protestu spektakl się niczym nie różni. Przez prawie dwie godziny bohaterki wykrzykują hasła znane nam dobrze z transparentów na marszach, rozszerzając i uzupełniając tym, co o prawach kobiet mówiło się ostatnio w debacie publicznej. Żeby trochę rozruszać i rozbawić publiczność rzucają cytatami z Korwina Mikke, Kukiza, Chazana czy Leszka Millera. Męskich bohaterów w spektaklu jest niewiele, ale gdy już się pojawiają są uosobieniem szowinizmu, egoizmu i traktowania przedmiotowo kobiet. Mają gdzieś ich prawa, traktując je jako obiekt seksualny czy ładny dodatek do sztandaru.
Jest jednowymiarowo, czarno-biało, tendencyjnie – tak bardzo, że ciężko wysiedzieć w fotelu. Lubię, gdy w teatrze zadaje się pytania, skłania do myślenia. Tu zamiast tego wykrzykuje się tezy – kobiety są uciśnione, a mężczyźni to dupki. I to wykrzykuje się je wprost, bez żadnych teatralnych metafor.
A potem wkłada się te tezy w usta publiczności, przewrotnie mówiąc coś w stylu:
– mam już dość, że to o czym teraz mówimy zostanie w murach teatru. Gadamy sami dla siebie…. ale jeśli chcecie coś zmienić na tym świecie, weźcie transparenty i wyjdźmy na ulicę!
I część osób wzięło te transparenty, wyszło na plac Szczepański, trochę fotek na Instagram powstało. I co z tego? Próba pokazania tego, że teatr może zmieniać świat przy pomocy wyreżyserowanego happeningu, wypadła wyjątkowo dziecinnie i niewiarygodnie.
Dagmara Marcinek
„Vernon Subutex„, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
„Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy„, Teatr Polski w Bydgoszczy
Spektakle obejrzane podczas Festiwalu Boska Komedia 2017.