„Zimna wojna” to najnowszy film Pawła Pawlikowskiego, choć nie został dotychczas nagrodzony Oskarem, to podobnie jak poprzedni film reżysera, zbiera bardzo pozytywne opinie, m. in. podczas festiwalu w Cannes. Mimo rzekomych problemów finansowych projektu, jest to najgłośniejsza premiera polskiego kina ostatnich miesięcy.
Produkcja rozpoczyna się w roku 1949, Irena i Wiktor jeżdżą po ledwo co wyzwolonej od jarzma wojennego Polsce, szukając dziewczyn do zespołu, który kultywował by tradycje ludowe. Podczas jednego z przesłuchań, Wiktor poznaje charyzmatyczną, charakterną dziewczynę o imieniu Zula, która dołącza do zespołu. Okazuje się to początkiem wieloletniej miłości, która mocno doświadczy obie osoby i będzie główną, ciągnącą się za nimi aż do końca tęsknotą.
Obraz wykreowany przez Pawlikowskiego, przedstawia nam w nienachalny, delikatny i niesamowicie wysublimowany estetycznie sposób, przekrojową perspektywę życiorysów dwojga ludzi. Historię trudną, osadzoną w czasach w których nie ma miejsca na niepodporządkowaną młodzieńczą miłość. Przełom lat pięćdziesiątych, a więc lata szczytowe dla komunizmu, zobrazowane tutaj poprzez kontrast, ubogiego, pełnego znoju życia w Polsce, z kulturalnie bogatym, hedonistycznym stylem paryskiej bohemy artystycznej. Bohaterowie, próbują korzystać z szans jakie nadarzają im się podczas kontaktów ze światem nazywanym kapitalistycznym, co okazuje się dla nich ciężka próbą woli.
Postać grana przez Joanne Kulig, doświadcza na oczach widza szczególnej przemiany, przechodząc od młodej, niedoświadczonej, temperamentnej dziewczyny, do wypalonej, naznaczonej ciężkimi kolejami losu kobiety. Jej charakter sprawia wrażenie maski, którą przybiera by stawić czoła wyzwaniom przyszłości, w pewien sposób przekomarza się z własnym losem. Musi zmierzyć się ona z traumami przeszłości, które niechybnie aktywują się w chwilach najbardziej wymagających prób, jak również miłością, która okazuje się uczuciem zbyt silnym, aby je zwyczajnie wymazać z pamięci. Grany przez Tomasza Kota Wiktor jest człowiekiem pełnym wdzięku, elegancji i taktu, jednocześnie będąc silnym męskim charakterem. Obydwie postaci starają się nawzajem siebie zrozumieć, dotrzeć do wzajemnych potrzeb, mimo prób okazuje się to z jednej strony zbyt trudne, aby zabić szalejące w nich uczucie, a z drugiej dostatecznie łatwe by ustawicznie się od siebie oddalać.
Bardzo ważnym aspektem całej kompozycji, są wątki wizualne oraz dźwiękowe. Jest to autorski styl, który o sobie znać już przy „Idzie”. Doskonały dobór kadrów, muzyki, scen, wprost urzeka swoją prostotą, połączoną jednak z głębią estetycznych wrażeń. Piosenka, która jest głównym motywem filmu, towarzyszy bohaterom przez całą akcję prowadzoną w Jugosławii, Polsce, Berlinie i Paryżu.
Cała produkcja stanowi obraz wyważony, poukładany pod każdym względem, można powiedzieć, że nie ma w tym filmie elementów nieprzemyślanych, co nieczęsto się zdarza u polskich twórców. Zdecydowanie polecam każdemu wielbicielowi kina i nie tylko, jako jedną ze zdecydowanie najciekawszych pozycji ostatnich miesięcy.
Stefan Karol Ruchlewicz