Nikt przecież chyba tego nie czuje wcześniej. Wychodząc rano z domu raczej mało kto w ogóle bierze pod uwagę, że dziś, po godzinach spędzonych w pracy, na uczelni, czy po wypełnieniu miliona innych sprawunków „na mieście”, może nie wrócić już do swojego domu. Zbrodnie, napaści, przemoc, porwania są w jakimś stopniu częścią naszego życia, gdzieś się coś słyszy, czyta, gdzieś na słupie mija się ogłoszenie z serii „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”, lecz chyba mało kto myśli, że może się to zdarzyć akurat jemu – zwyczajnemu, mającemu przecież tyle planów na jutro i na za rok, posiadającemu jeszcze kilka nieskończonych zobowiązań, z pełną zmywarką i niedokończonym obiadem w domu.
Catherine Reindeer, 27-letnia studentka, kelnerka i żona prowadziła jak każdy z nas zupełnie normalne życie, planowała, pracowała, oszczędzała na ukochane studia, dyskutowała z mężem na temat powiększenia swojej rodziny. I nagle pozostała po niej jedynie torebka, porzucona na parkingu restauracji, w której pracowała. Catherine zniknęła, mimo że ten wieczór miała spędzić z mężem i znajomymi na miłej kolacji na mieście. Jej brak odczuwają nie tylko jej najbliżsi, ale i osoby, które ledwo ją znały. Dla każdego niespodziewane zniknięcie dziewczyny z ich codzienności, mimo że rodzi inne refleksje, jest bowiem wstrząsem, zmianą, której nie sposób tak szybko zrozumieć.
Debiutancka książka Rosenblum „Tyle miłości” w bardzo żywy, emocjonalny sposób ukazuje jaka pustka i jaka powódź emocji i myśli zalewa tych, którzy pozostali. Przedstawiona przez autorkę forma narracji, pozwala czytelnikom poznać myśli i kolejne etapy walki ze stratą i upływającym czasem z perspektywy różnych bohaterów, co z każdym rozdziałem okazuje się coraz ciekawsze i bardziej wciągające. Zmiana perspektyw, różnych punktów patrzenia (m.in. męża, matki, przyjaciółki, profesora z uczelni) i różnych okresów z życia bohaterów, wciąga bez reszty, a gdy dodać do tego jeszcze relacje z umysłu samego oprawcy i ofiary (m.in. uprowadzonej Catherine), historia staje się niesłychanie porywająca. Bardzo realistycznie i z niezwykłym wyczuciem przedstawione sylwetki bohaterów pomagają czytelnikowi wczuć się w ich sposób myślenia i niemal równomiernie przeżywać, a przynajmniej dobrze zrozumieć przeżywane przez nich emocje. Bardzo ciekawe spostrzeżenia i ciągłe pobudzanie do refleksji, prowadzą wreszcie do oryginalnego finału, który uświadamia czytelnikom czy odzyskanie tego co minęło, co się kiedyś straciło, jest w ogóle kiedykolwiek możliwe. Okazuje się bowiem, że spełnienie marzenia o powrocie zaginionej Catherine, wcale nie przynosi oczekiwanego spokoju i szczęścia…
Fantastyczny styl pisania i sposób przedstawienia historii, wielowarstwowa, złożona problematyka niesamowicie mnie urzekła i wciągnęła jak już dawno nie zrobiła tego żadna książka. Naprawdę ciężko jest odłożyć „Tyle miłości” choćby na chwilę. Mimo, że nie jest to rasowy thriller, bardziej powieść psychologiczna, trzyma w napięciu i rodzi w czytelniku wiele skrajnych emocji. A pomyśleć, że to dopiero debiut…
Opowieść o związkach, tych bliskich i dalszych, świeżych i wieloletnich, o miłości po latach, o miłości z bólem i rozczarowaniem, stracie, melancholii i straconych marzeniach. Opowieść na tyle emocjonalna i urokliwa, że postanawiam sobie z niecierpliwością śledzić dalszą pisarską karierę Rosenblum.
Gorąco polecam.
„Rebecca Rosenblum umie przedstawić ból i melancholię, wystrzegając się przy tym sentymentalizmu. „Tyle miłości” to powieściowy debiut autorki o niepospolitym talencie. „
„Walrus”
„Autorka wykazuje niezwykłą powściągliwość w budowaniu zdań, odrzuca wszystko poza słowami najbardziej niezbędnymi.”
„National Post”
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: Rebecca Rosenblum
Tłumaczenie: Teresa Komłosz
Tytuł: Tyle miłości
Premiera: 9 sierpień 2018
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka