W październiku nie ma czytelniczej nudy – a przynajmniej na pewno nie u Wydawnictwa Iskry, które przygotowało porcję nowości dla swoich czytelników. Polecamy!
Rudolf Weigl to człowiek, który pokonał tyfus plamisty. W czasie pierwszej wojny światowej epidemie tyfusu pochłonęły kilka milionów ludzkich istnień. Szczepionka opracowana przez Weigla uratowała od śmierci kolejne miliony w Chinach, Afryce i Europie.
W czasie drugiej wojny światowej we Lwowie dał polisę na życie paru tysiącom ludzi. Poeta Zbigniew Herbert, matematyk Stefan Banach, filozof Mieczysław Kreutz, pisarz Mirosław Żuławski, geograf Eugeniusz Romer, historyk literatury Stefania Skwarczyńska, kompozytor Stanisław Skrowaczewski, aktor Andrzej Szczepkowski karmili własną krwią wszy konieczne do produkcji leku. Ausweis Instytutu Antytyfusowego Rudolfa Weigla był w czasie okupacji gwarancją bezpieczeństwa. Pozwalał uniknąć wywiezienia na roboty przymusowe i bezpiecznie wyjść z każdej łapanki. Niemcy potrzebowali szczepionki. Chcieli, żeby Weigl podpisał reichslistę. Odmówił. Czuł się Polakiem, choć w jego żyłach nie było polskiej krwi. Kusili go poparciem w Komitecie Noblowskim dla nagrody, do której był wielokrotnie nominowany przed wojną. Nie uległ.
Po wojnie wrócił temat Nobla dla Weigla. Wtedy kilku zazdrosnych kolegów oskarżyło go o kolaborację, bo szczepionkę, którą produkował, wykorzystywał Wehrmacht.
Kiedy w 1964 roku dwie młode badaczki historii sztuki, Izabella Galicka i Hanna Sygietyńska, spostrzegły na plebanii w Kosowie Lackim zniszczony pociemniały obraz, sądziły, że ich odkrycie będzie sensacją w świecie sztuki. Tymczasem Ekstaza św. Franciszka pędzla El Greca zniknęła na dziesięciolecia – o starannie ukrytym obrazie przypominali jedynie co pewien czas dziennikarze. Dzieło artysty z Toledo dopiero po czterdziestu latach zostało wystawione dla publiczności. Co się jednak z nim działo przez dekady i jak próbowano rozwiązać spór o jego autentyczność? Katarzyna J. Kowalska z reporterską wnikliwością bada tę nieprawdopodobną historię, odkrywając jedną z największych tajemnic polskiej historii sztuki.
Projekt zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Książka jest popularnonaukową analizą przypadków ludobójstw. Autor w bardzo czytelny sposób definiuje samo pojęcie poprzez ukazanie różnych typów ludobójstwa i masowych zbrodni, ich przyczyn i wpływów na społeczeństwa, odwołując się do różnych teorii nauk społecznych.
Esej o współczesnym świecie, blaskach i cieniach demokracji, zagrożeniach dla kultury i zaletach rewolucji w ujęciu historyka idei i filozofa polityki.
„Zastanawiałem się długo nad tytułem tego eseju. Najbliższe było mi sformułowanie «to the happy few», czyli dedykacja Stendhala zamieszczona na końcu Czerwonego i czarnego (…). Chodziło mi o tych, zapewne niezbyt licznych w skali świata zachodniego, którzy nie chcą ulec marazmowi, do którego nas skłania stan rzeczy. Stan nie tej lub owej rzeczy, lecz wszystkich rzeczy (…). Happy few to swego rodzaju elita czy też raczej grupa wyróżniająca się szczególnymi cechami, a przede wszystkim: bezinteresownym podejściem do kultury, odwagą w stawianiu pytań i przekonaniem, że o to, co nasze, bez czego nas by nie było, co stanowi o naszej formie życia – trzeba walczyć do ostatniej kropli krwi (częściej atramentu). Nie jest to elita, bo ludzi tych nie łączy ani pozycja społeczna, ani poglądy polityczne, ani konkretna wizja niezbędnych przemian. Nie staną na barykadach, chyba że będzie trzeba razem z innymi, i nie podejmą odpowiedzialności politycznej za ojczyznę, kraj czy świat, jeżeli ta odpowiedzialność wymagałaby konkretnych i skutecznych działań. Nie bardzo się do tego nadają i nie tak powinni być przez innych wykorzystani.
Pośród happy few są wielcy pisarze i ludzie, którzy nie napisali i nie powiedzieli ani jednego stosownego słowa. Znani i nieznani. Podziwiani i lekceważeni. Łączy ich (nas) wszystkich troska o własny interes, a ten interes to przyjemność płynąca z udziału w świecie, jaki cenimy, łączy ich także troska o losy tego świata. Mamy poczucie, że pojawiły się nowe zagrożenia, zagrożenia przede wszystkim wewnętrzne, i jakoś chcemy w tej sytuacji zareagować. Jakoś – czyli nie wiemy jak i sposobów poszukujemy. Nie mamy najmniejszej pretensji do tych, którzy albo nie dostrzegają naszego świata, albo nie dostrzegają zagrożenia, albo nie chcą na nie reagować. Niech idą swoją drogą, o ile tylko nam pozwolą iść naszą. «To the happy few» oznacza zatem – nielicznym zgromadzonym w tym nieco sekretnym towarzystwie. Nikogo nie zachęcam i nikomu nie odmawiam prawa członkostwa. Proszę tylko o dwie godziny lektury i ja już będę szczęśliwy”.
(fragment Wstępu)
Satyryczna powiastka filozoficzna, uważana za największe dzieło Woltera. Zmuszony do porzucenia beztroskiego życia w westfalskim zamku Kandyd błąka się po obcych krainach. Podczas pełnej przygód wędrówki będzie miał okazję przekonać się, czy człowiek rzeczywiście żyje w „najlepszym z możliwych światów”.
Książka brawurowo przełożona przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego i wydana w słynnej serii „Biblioteka Boya”.
Źródło: materiały prasowe Wydawnictwa Iskry