„Biesy” Fiodora Dostojewskiego to rozbudowana, wielowątkowa powieść zmuszająca czytelnika do spojrzenia w ciemne zakątki ludzkiej duszy. Dzięki Krzysztofowi Jasińskiemu została przeniesiona na scenę Teatru Stu i od tego momentu widz może uczestniczyć w tym studium zła. Czy na scenie zobaczymy osławione biesy?
Akcja powieści dzieje się w 1870 roku w małym miasteczku w Rosji. Dostojewski wybrał to miejsce jako centrum działania grupy ekstremistów. Chcą oni doprowadzić do rewolucji, która ogarnie całą Rosję. Dzieje się to na długo przed tryumfem bolszewików, a wydarzenia z „Biesów” stanowią preludium do rewolucji październikowej. W historii powieści przewija się wiele postaci, które stanowią kluczowy aspekt tego utworu. Stiepan Trofimowicz Wierchowieński to niespełniony poeta, liberał i przedstawiciel rosyjskiej inteligencji. Jest nieudolny i bierny co odbija się na jego życiu i relacjach z innymi. Zupełnie inną postacią jest jego syn – Piotr Wierchowieński. To fanatyk socjalizmu, manipulant i skuteczny prowokator. Całkowicie zapatrzony w nadchodzącą rewolucję zamierza za wszelką cenę osiągnąć postawione cele. Nie zawaha się i nie zatrzyma się przed niczym. Jest również obrońca prawosławnej Rosji – Iwan Pawlowicz Szatow, który porzucił dawne przekonania socjalistyczne i zaciekle walczy z Piotrem Wierchowieńskim. Główną postacią jest jednak Nikołaj Wsiewołodowicz Stawrogin syn Barbary Stawrogin. Jak sam autor wspomina „chłopak jak malowanie, a jednocześnie jakiś odstręczający w tej urodzie”. Osoba skomplikowana i zimna na pierwszy rzut oka, która skrywa mroczną tajemnicę. W powieści, jak i w spektaklu przewija się wiele innych postaci, ale łączy je jedna rzecz – tytułowe biesy. To one nimi kierują i napędzają.

Spektakl w dużym stopniu skupiony jest na postaci Nikołaja Stawrogina i analizie jego osobowości. Przedstawienie rozpoczyna się od sceny, w której syn Barbary Stawrogin udaje się do monastyru i rozmawia z ojcem Tichon. Odbywa spowiedź, w której przyznaje się do halucynacji – w nocy widzi i odczuwa obecność złego ducha (biesa). Dodatkowo prześladuje go widmo dziewczynki, którą zgwałcił. Podczas spektaklu jego wspomnienia będą wracać, a my poznawać coraz więcej z mrocznego życia Stawrogina. W powieści ukazany został jako osoba wyrachowana, zimna i pozbawiona uczuć. Psychopata, który nie ma umiejętności odczuwania i który nie wie co jest dobre, a co złe. W przypadku spektaklu jego postać została wykreowana inaczej. Stawrogin w Teatrze Stu jest zagubiony i przestraszony. Nie wie, w jaki sposób powinien żyć. Nienawidzi siebie i swojego problemu z odczuwaniem emocji. Nerwowo zapina i rozpina guziki, ściska i gniecie swoją rękę, opowiadając historie ze swojego życia. Często odwraca wzrok i nie patrzy się w oczy swoich rozmówców. Gra zimnego, ale nie zachowuje się jak ktoś pozbawiony uczuć. Bliżej mu do dziecka, które zobaczyło jak zachowują się dorośli i próbuje ich naśladować. Dużo w nim rezerwy i wycofania, ale nie jest psychopatą w pełnym znaczeniu tego słowa. Taka interpretacja tej postaci jest szczególnie intrygująca w kontekście zła, które wyrządził. Ciężko jednoznacznie ocenić Stawrogina Krzysztofa Jasińskiego. Wzbudza mieszane uczucia, a w pewnych momentach nawet współczucie.

W spektaklu bierze udział Ukraiński Chór Woskresinnia pod dyrekcją Aleksandra Tarasenko, który wykonuje tradycyjne pieśni cerkiewne. Wraz z unoszącym się ciężkim zapachem kadzidła i dymu z zapalonych świeczek buduje on niepowtarzalną atmosferę, która stanowi o charakterze przedstawienia. Wypełniająca małe pomieszczenie muzyka, którą tworzy chór, mocno wpływa na widownię. Sprawia, że odczuwalne są podskórne dreszcze. Potęguje on odczucia niepokoju, które spowodowane jest panującym mrokiem na sali teatralnej. Chór można potraktować jako dodatkowego aktora, ponieważ jego pieśni stanowią przedłużenie oraz podkreślenie scen występujących podczas spektaklu. Pod względem estetycznym spektakl został przygotowany bardzo dobrze. Kostiumy, rekwizyty oraz wystrój przenoszą widza do dawnej XIX wiecznej Rosji. Nie ma ich jednak wiele, przez co widz nie czuje się rozproszony. Dzięki temu uwaga każdego z obserwujących skupiona jest na najważniejszym aspekcie – treści spektaklu.
Odpowiedź na pytanie, czy podczas spektaklu przyjdzie nam spotkać osławione biesy nie jest jednoznaczna. Spektakl rozpoczyna się i kończy przypowieścią z Ewangelii świętego Mateusza o wypędzeniu złych duchów przez Jezusa. Na prośbę demonów, Jezus wypędził je w trzodę świń, które następnie rzuciły się w przepaść i zginęły w falach. Dzięki tej historii można byłoby przypuszczać, że biesy podczas spektaklu będą zaprezentowane jako namacalne i groteskowe postacie. Jednakże złe duchy w przedstawieniu nie ukazują się bezpośrednio widzowi. Są bardziej subtelnie i głęboko ukryte w psychikach postaci. Przybierają różne postacie żądz i pragnień, które potem męczą bohaterów. Wynaturzają ich umysły, a następnie kierują do samozagłady. Biesy w Teatrze Stu to nie demony z piekła rodem kryjące się w ciemnych kątach sali, ale idee i pragnienia, które niszczą ludzi prowadząc ich nad przepaść. Są one bardziej niebezpieczne niż można byłoby przypuszczać.
Podsumowując, „Biesy” to spektakl pod wieloma aspektami interesujący i zdecydowanie warty obejrzenia. Jestem pod silnym wrażeniem, że miałem okazję uczestniczyć w czymś ważnym i poruszającym. Począwszy od oprawy wizualnej, znacząco wpływającej na wyobraźnię widza, a kończąc na grze aktorskiej przedstawienie prezentuje się nad wyraz dobrze. Krzysztof Jasiński przeniósł na scenę Teatru Stu wybitną powieść, w której odwołał się do poczucia wartości widzów i skupił się na pokazaniu zła, wyciągając przy tym najmroczniejsze sceny z „Biesów”. Jedyne czego mi brakowało to wyjaśnień przyczyn występującej nieprawości. Nie poruszył wątków dlaczego to zło powstało, a myślę, że dla widza byłaby to wartościowa wiedza, aby w przyszłości ustrzec się przed osławionymi biesami.
Autor recenzji: Mateusz Banasik
Teatr: Teatr Stu
Tytuł: Biesy
Reżyseria: Krzysztof Jasiński
Obsada: Karol Bernacki, Krzysztof Piątkowski, Maja Berełkowska, Marek Litewka, Anna Cieślak, Karolina Gorczyca, Robert Koszucki, Krzysztof Pluskota, Dariusz Gnatowski, Andrzej Róg, Marcin Kalisz
Kostium: Dorota Ogonowska
Dekoracje: Maciej Rybicki
Zdjęcia: Paweł Nowosławski
Muzyka: Ukraiński Chór Woskresinnia
Tłumaczenia: Tadeusz Zagórski, Zbigniew Podgórzec
Data premiery:21-04-2007
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Stu