Zamiast dresu – tiule, loki i korony. Zamiast szarego blokowiska – scena usłana różami. Zamiast Silnego – kobiety. I to pięć. Tylko wojna, wojna polsko-ruska, mimo upływu lat, podobno dalej trwa.
Paweł Świątek za tekst Doroty Masłowskiej zabrał się już po raz trzeci. Po „Pawiu królowej” i „Dwojgu biednych Rumunów” przyszedł czas na powieść, od której, jak się może wydawać, powinno się zacząć. „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną”, głośny debiut Doroty Masłowskiej, na początku marca trafił na scenę Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie. Mogłoby się wydawać, że kolejny raz ten numer nie powinien się już udać, no bo ile można? Okazuje się jednak, że Świątek, szczególnie w duecie z Mateuszem Pakułą, Masłowską opanowali do perfekcji.
Postać Silnego silnie zakorzeniła się w mojej świadomości. I to już nawet nie dzięki książce Masłowskiej, ale filmowi Xawerego Żuławskiego. Silny w wykonaniu Borysa Szyca – wulgarny, wybuchowy i impulsywny, momentami zagubiony, to na pewno najciekawsza kreacja aktora. Paweł Świątek nie miał zamiaru w swoim spektaklu tworzyć mu konkurencji. Postanowił wywrócić postać Silnego do góry nogami. Zamiast szowinistycznego dresiarza, rolę Silnego odegrało pięć kobiet – księżniczek w tiulach, sukniach, koronach, panterkach. Aktorki nie tylko stały się Silnym, ale i kobietami z powieści, które go otaczały – Arletą, Magdą czy Andżelą. Swobodnie żonglowały fragmentami monologu Silnego, jak i postaciami, które grały – raz były Silnym, raz jego koleżanką, raz narratorem. Płynnie zmieniające role popłynęły jak strumień świadomości z książek Masłowskiej. Mimo zacierających się granic między postaciami, każda z aktorek miała swój własny charakterystyczny kostium, swój własny styl i swoje momenty w sztuce. Każda miała czas, żeby zawładnąć sceną.
„Wojna polsko-ruska…” jest, przede wszystkim, dobrą zabawą. Przekleństwa, przejęzyczenia, proste i pseudointelektualne pojmowanie świata przez bohaterów – bawiło to już u Masłowskiej, bawi i teraz. Inscenizacyjne pomysły, gra aktorska podkręcają komediowy potencjał tekstu. Oczywiście pod salwami śmiechu czai się też gorzka refleksja nad współczesną Polską, która jest taka sama jak siedemnaście lat temu. Dalej zaściankowa, dalej ksenofobiczna, dalej stereotypowa, dalej z marzeniami o wybiciu się do wyższych sfer, które zawsze będą wyżej. Ciągle trwa gdzieś jakaś wojna, w którą trzeba się zaangażować, choćby opowiadając o swojej nienawiści u wroga. I choć u Świątka Silny mówi głosem kobiet, to dalej na jego zachowanie one same mu pozwalają. Silne kobiety dalej nabierają się na te same męskie tricki.
„Wojnę polsko-ruską…” wciąga się jednym tchem, jak kolorowe tabletki połykane przez bohaterów, jak małe frytki na miastowym festynie, jak puszkę coli w upał. Kiczowate show pędzi, karuzela bohaterów się kręci, wulgaryzmy popędzają dialogi, a widzowie chcą więcej i więcej.
Dagmara Marcinek
Teatr: Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Tytuł: Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną
Reżyseria: Paweł Świątek
Adaptacja i dramaturgia: Mateusz Pakuła
Scenografia i kostiumy: Marcin Chlanda
Asystent scenografa: Katarzyna Sobolewska
Muzyka: Dominik Strycharski
Obsada: Natalia Strzelecka, Marta Waldera, Katarzyna Zawiślak-Dolny, Karolina Kazoń, Anna Paruszyńska, Marta Konarska
Data premiery: 02.03.2019r.
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
fot. Monika Stolarska © Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie
Comments 1