Miłość. Wszyscy jej pragną. Jednak dla niektórych ludzi jest ona zagadką i nie udało im się jej doświadczyć. Miłość może do nas przyjść w najmniej spodziewanym momencie, o czym przekonuje spektakl wyreżyserowany przez Błażeja Peszka.
W styczniu, na scenie MOS Teatru Słowackiego miała premierę sztuka “Spóźnieni kochankowie”, zrealizowana z okazji jubileuszu 60-lecia pracy artystycznej Anny Polony i jednocześnie jej 80. urodzin. W ubiegłą niedzielę miałam okazję zobaczyć sztukę w nieco zmienionej formie o wdzięcznym tytule “Miłość”. Sztuka jest inspirowana “Spóźnionymi kochankami” Williama Whartona.
Bohaterów poznajemy podczas ich pierwszego spotkania w parku: niewidoma Helena zderza się z fotografem Fryderykiem, wskutek czego upada na ulicę. Mężczyzna pomaga jej się podnieść. Tak rozpoczyna się ich znajomość, która z czasem zaczyna przeistaczać się w bliższą relację.
Bohaterów łączy podeszły wiek, zagubienie i samotność. Oboje są pokiereszowani przez życie. Ona jest niewidomą kobietą, która żyje obrazem miasta zapamiętanym z dzieciństwa. Kocha ptaki, bo jak twierdzi – łatwiej je oswoić niż ludzi. On to mężczyzna, który porzucił wygodne życie i stał się bezdomnym i wolnym człowiekiem. W końcu mógł oddać się swojej pasji, czyli fotografii. My natomiast jesteśmy świadkami rozwijającego się uczucia dojrzałych osób. To Helena zaczyna uwodzić Freda. Mężczyzna na początku podchodzi do kobiety z dystansem, nie poddaje się porywom serca. Jednak powoli zaczyna zachodzić w nim zmiana, wydaje się, że pod wpływem kobiety zaczyna postrzegać siebie coraz lepiej, powoli się przed nią otwiera.
W historii nie uświadczymy fajerwerków, nagłych zwrotów akcji. Cała sztuka skupia się na genialnym aktorstwie Anny Polony i Jana Peszka. Nie łatwo utrzymać jest teraz uwagę widza samymi słowami i gestami, a jednak im się udało to doskonale.
Helena grana przez Annę Polony jest delikatna, wrażliwa, subtelna, ale jednocześnie zdecydowana. Zachowuje się jak młoda, zakochana dziewczyna, chcąca zaznać młodzieńczej miłości, której nie dane było jej skosztować. Patrzy na świat oczami wyobraźni. Aktorka genialnie odzwierciedliła osobowość granej przez siebie postaci.
Jan Peszek, który wcielił się w postać Fryderyka pokazał bohatera jako nieco ekscentrycznego mężczyznę, który z początku wydawał się być zdystansowany. Jednak swoim fotograficznym, przenikliwym spojrzeniem zaczął w końcu dostrzegać piękno Heleny schowane za zmarszczkami, z których każda mówi o jakimś zdarzeniu.
Sceneria jest bardzo prosta i minimalistyczna. Na środku sceny znajduje się podest, na nim ustawiony jest drugi. To gesty, gra aktorów mają działać na naszą wyobraźnię. Tym sposobem czasami znajdujemy się w parku, innym razem w mieszkaniu Heleny, by po chwili zobaczyć leżących “w łóżku” aktorów. W tle znajduje się ekran, na którym jednak nie widzimy zbyt wiele obrazów. Dzięki skromnej scenerii możemy się przez chwilę poczuć jak główna bohaterka, która żyje wyobrażeniami.
W spektaklu zastosowane są proste środki: światło, półmrok i mrok, w którym możemy usłyszeć myśli bohaterów. Z tego miejsca dowiadujemy się prawdy o bohaterach.
Jak się okazuje, Helena w wieku 14 lat była świadkiem samobójstwa jednego z rodziców. To traumatyczne przeżycie spowodowało utratę wzroku – i mimo, że oczy miała zdrowe – nie widziała. Świat się wtedy dla niej zatrzymał, wobec czego nadal postrzegała siebie jako młodą dziewczynę.
“Miłość” mówi o uśpionych uczuciach, namiętnościach. Chęci bycia potrzebnym. To historia prostej, ale pięknej miłości. Miłości, która opiera się na słuchaniu siebie nawzajem, odwzajemnionym uśmiechu, odkrywaniu rodzącej się fascynacji dwojga dojrzałych ludzi oraz wykorzystaniu pozostałego czasu.
To wzruszająca opowieść, niepozbawiona jednak ironii. Jak się okazało, minimalistyczna sceneria, prostota formy i genialna gra aktorska to połączenie, które potrafi obudzić w widzu uśpione emocje.
Autor recenzji: Olga Winiczuk
Teatr: Teatr im. Juliusza Słowackiego
Tytuł: “Miłość”
Reżyseria: Błażej Peszek
Obsada: Anna Polony (Helena), Jan Peszek (Fryderyk)
Data premiery: 8.05.2019
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Teatru im. Juliusza Słowackiego