Na 12 sekund gaśnie światło na całym świecie. W tym czasie niespełniony muzyk, Jack Malik, zostaje potrącony przez autobus. Wskutek tego zdarzenia traci dwa przednie zęby. Niewiadomym zbiegiem okoliczności ludzkość traci jednak dużo więcej – całą twórczość legendarnej grupy The Beatles.
Za „Yesterday” stoją wielkie nazwiska brytyjskiego kina – reżyser Danny Boyle i scenarzysta Richard Curtis. Ten pierwszy udowodnił, że film może być dynamiczny i efektowny, nawet jeśli jego akcja jest zamknięta w czterech ścianach (jak w „Stevie Jobsie”) czy wręcz na paru metrach kwadratowych (jak w „127 godzinach”). Ten drugi jest z kolei autorem scenariuszy do „To właśnie miłość” i „Czterech wesel i pogrzebu”, czyli jednych z bodaj najbardziej cenionych komedii romantycznych ostatnich dziesięcioleci. Wydawało się więc, że jeśli do takiego ogromu talentu dołożymy jeszcze największe hity The Beatles i love story w tle, to dostaniemy murowany hit.
Dlatego też „Yesterday” można by było podsumować jednym słowem. No, może dwoma: „wielka szkoda”. Niestety, nie powtórzy sukcesu „Bohemian Rhapsody” czy niedawnego „Rocketmana”. Film jest zaskakująco statyczny, zachowawczy i – nie da się ukryć – nudny. Hity czwórki z Liverpoolu nie posłużyły tutaj za podstawę zabawy formą czy choćby ciekawych pomysłów inscenizacyjnych. Historia zawrotnej kariery Jacka Malika jest jedynie pretekstem do odhaczania kolejnych utworów Beatlesów. (I to dosłownie – główny bohater stopniowo zrywa ze ściany swojego pokoju karteczki z tytułami piosenek!). W międzyczasie zyskuje globalną sławę, ale traci to, czego do tej pory nie zauważał, czyli uczucie swojej menadżerki, Elle (Lily James).
Mimo jak najlepszych chęci, para głównych aktorów nie jest w stanie stworzyć autentycznych postaci, a efekt alternatywnej rzeczywistości służy głównie paru grubo ciosanym żartom. I tak dostajemy historię o oczywistej ponadczasowości muzyki Johna, Paula, Ringo i George’a w telewizyjnym sosie „Strefy mroku”. Szkoda, że szybka kariera Jacka nie posłużyła do trochę głębszej analizy o działaniu dzisiejszego szołbizu. Beatlesi osiągnęli przecież sukces także dlatego, że idealnie wstrzelili się w swój czas. Czy gdyby przenieść ich do dzisiejszej rzeczywistości, to ich fenomen byłby w ogóle możliwy? Czy może tworzyliby całe życie w cieniu Eda Sheerana (pojawiającego się zresztą w filmie w epizodzie)?
Największym więc atutem filmu jest to, że może on skłaniać do podobnych dyskusji po seansie. No i do ponownego odkurzenia Beatlesów. Ed Sheeran w jednej scenie proponuje zmianę tytułu piosenki Jacka z „Hey Jude” na „Hey Dude”. Może to posłużyć za metaforę całego filmu. Niby chęci były dobre, aranżacje utworów poprawne, ale jednak wszystko dużo bardziej płaskie, plastikowe i pozbawione magii czwórki z Liverpoolu.
Ocena: 4/10
Autor recenzji: PS
Tytuł: Yesterday
Scenariusz: Richard Curtis
Reżyseria: Danny Boyle
Data premiery: 12 lipca 2019 (Polska) 4 maja 2019 (świat)
Obejrzane dzięki uprzejmości: Kina Agrafka