Jacek Dukaj – Kratistos Rzeczywistości, Pan piszący o światach, których nie ma, jeden z najwybitniejszych artystów polskiej fantastyki, jeździec otchłani, bard Transhumanizmu, kapłan Języka, snujący mroczne wizje morfowalnej rzeczywistości… pisarz z Tarnowa (populacja około 107 tys. osób – miasto na prawach powiatu, siedziba Grupy Azoty i ważny węzeł komunikacyjny przy autostradzie A4).
Czym jest Xavras – człowiekiem czy Ideą za człowiekiem ?
Problematyka walki o niepodległość i wyznaczania granic moralności od lat pojawia się w literaturze polskiej, zwłaszcza tej martyrologicznej, chełpiącej się perwersyjną przyjemnością z uśmiercania bohaterów, tworzących potem stosy ciał nieugiętych wyzwolicieli. Gdzie bylibyśmy jako naród i kim byśmy byli, gdyby Cud na Wisłą nigdy się nie wydarzył, a masy ludzkie ze Wschodu wchłonęłyby ledwo rodzącą się polską państwowość w swój organizm? Gdzie są granice walki o niepodległość? Kiedy przekraczamy cienką linię pomiędzy byciem bohaterem a byciem terrorystą/masowym mordercą? Kto decyduje o tym, że coś jest aktem heroizmu, a coś innego uznaje się za gwałt na naturze ludzkiej? Czy naród i ojczyzna mogą być wymówką dla najbardziej drastycznych środków? Może to nie “cel uświęca środki”, tylko właśnie “historia i jej treść”? Czy zrzucenie bomb na Hiroszimę i Nagasaki wiąże się jedynie z niemym krzykiem milionów cierpień ludzkich, cierpieniem istnień wyparowanych w sekundy? Określimy je tragedią i aktem zbrodni przeciwko ludzkości? Czy może jednak były one zbawieniem, logicznym końcem najkrwawszej wojny w dziejach ludzkości i ratunkiem dla kolejnych setek tysięcy, które mogły zginąć na froncie ?
6 sierpnia – Little Boy – 8:16:02 (czasu Hiroszima), wybuch nastąpił 580 metrów nad dziedzińcem szpitala Shima, 240 metrów na południowy wschód od mostu Aioi – zginęło ok. 70 000 ludzi.
9 sierpnia – Fat Boy – 11:02 (czasu Nagasaki), dzielnica Urakami – zginęło ok. 70 000 ludzi (w tym dużo uchodźców z Hiroszimy).
Okaleczenie, śmierć setek tysięcy, choroba popromienna, cienie wypalonych ludzi na zgliszczach miast… zwycięstwo, triumf bohaterów, zakończenie wojny….
I…
rodzące się Czarne Oceany…
A co by było, gdyby wszystkie uczucia, atmosfera i przeżycia jednostek łączyły się w wielkie zbiorowiska i objawiały się w świecie materialnym? Gdyby otaczająca nas rzeczywistość i silne emocje (wśród których zawsze królować będzie cierpienie) karmiły istoty, z którymi kontakt mogą nawiązać jedynie telepaci, ludzie skrzywieni cudzym życiem, historią i myślami… podatni na ekspozycję tych Monad Zwierzęcych czy Roślinnych, a może nawet Monad Myślących. Obezwładniani przez nie i zamieniani w niereagujące na bodźce rośliny – a co, jeżeli poprzez ich tresowanie i modelowanie można by zmienić oblicze wojny? Ataki nie byłyby fizycznym aktem nastawionym na anihilację – byłyby nastawione na zmianę myślenia i wszczepienie pożądanych wzorców i reakcji.
Czy kontakt z Monadami pomógłby nam w odnalezieniu Boga? Czy te personifikacje uczuć nie są Bogiem? Czy ludzkość wykorzystałaby ten dar do unicestwienia siebie nawzajem i wolnej woli swych wrogów, czy wykorzystałaby szanse płynące z możliwości zaprzeczenia prawom fizyki (w tym przede wszystkim teorii Einsteina) i sięgnęłaby w głąb otchłani kosmosu?
A gdyby świadomość można było rozszerzyć… przedłużyć…
połączyć się z Extensą ?
Enklawa ludzkości – spokojna na co dzień preria, powrót do gospodarki barterowej, ekonomia skupiona na uprawie i hodowli. Idylla przerywana atakami mroku, który dosłownie konsumuje materię, wyrywając biomasę z ciał organicznych, odgryzając tkankę i pozostawiając resztki kości. Świat, w którym Twój ukochany dziadek po śmierci dalej jest z Tobą, dalej służy radą, pomaga w codziennych rozterkach – wystarczy wypowiedzieć parę słów, wystarczy sięgnąć po nieśmiertelność…
Wierzymy w życie po śmierci, wierzymy w inny świat po drugiej stronie… ale co by było, gdybyśmy porzucili ten świat na rzecz bycia tu i teraz, może w innej formie, ale z ludźmi, których się kocha… wiecznie.
Wybór drogi, która oznacza zmianę całego życia, postrzegania i zmysłowości. Zagłębienie się w jaźń kosmosu i rozszerzenie swojej świadomości oraz bytu do coraz dalszych granic wszechświata – przytłaczająca ilość emocji, ból fizyczny spadających i gasnących gwiazd – uśmiech dziecka, któremu to opowiadając, zamykasz tak wiele dróg i możliwości, otwierając przy okazji mnóstwo innych, których samo może nigdy by nie otworzyło…
Rodzina, bliscy, żona, miłość, tragedia, śmierć… transcendencja…
Nowa forma, wylew Morfy…
ale to już Inne Pieśni…
Pieśni, których świat jest niezwykle ciężki do poznania. Przytłaczający ogromem różnych form tak granicznie odmiennych od naszej rzeczywistości, naszych pojmowań fizyki, zasad i reguł rządzących światem natury…
Co by było, gdyby można było kreować świat poprzez wpływ swej Morfy i nie byłoby to proste przełożenie na wpływ na drugiego człowieka, taki jak mają różnej maści guru religijni, psychopatyczni zarządcy czy celebryci – mówimy o faktycznej możliwości wywierania wpływu na ciało i otoczenie. Łamanie cudzej formy i siłą jej zmienianie. Możliwości zmiany właściwości przedmiotów. Siła Morfy, która zagładza setki ludzi poprzez wysysanie jakiegokolwiek celu formy człowieka ?
Czy podróż do serca Afryki, niczym w Conradowskim Jądrze ciemności, do form skalanych, rozlanych, kakomorficznych, przenikających się wbrew wszelkim prawom i jakiejkolwiek logice pomoże Bohaterowi poznać siebie i znaleźć prawdziwy cel jego życia? Czy będzie w stanie swą morfą zabić siłę zagrażającą ludzkości?
Czy będzie w stanie pojąć otaczającą go rzeczywistość?
Czy oczami dziecka zrozumie krzywdę go otaczającą?
Czy pokona Wrońca?
Adaś kochał swoich rodziców. Kochał też oglądać Teleranek. Gdy przybył WRONiec i porwał zdziobane, zakrwawione ciało jego Taty sprzed jego oczu i ogłuszył jego Matkę nie wiedział, co ze sobą zrobić… jedyne, co czuł, że może, to się schować, a potem szukać pomocy. Na szczęście w otaczającej go Szarej rzeczywistości spotkał coś, co oświetliło mu drogę pomimo przeciwności losu był wstanie wznieść się na swój szczyt bohaterstwa… potrafił przetrwać rzeczywistość, która nie może być zrozumiała dla dziecka. Brutalność tamtych lat w perspektywie tak młodego umysłu wykształciła obraz spersonifikowanej koncepcji dobra i zła.
Odetnijmy się od kontekstu zdarzeń, zapomnijmy o tamtej grudniowej nocy…
Wiem, że to dla wielu ludzi ciężkie i sztuczne cięcie, bo dla wielu zbyt dotkliwe są tamte wydarzenia – niezależnie od strony, po której byli w tamtej epoce – są one zbyt osobiste.
Krzywdzące jednak wydaje się ocenianie tej historii jedynie jako kolejnej wersji wydarzeń, perwersyjnie lubującej się w przerysowanych i mocnych opisach Pałowania czy Gazu – Zostawmy “Prawdę Historyczną” jakkolwiek politycznie i historycznie ją postrzegamy… wejdźmy w umysł i rzeczywistość kreowaną przez bohatera tej opowieści – Rzeczywistością nie jest Polska Ludowa, Nie jest Stan Wojenny, Nie jest WRON – jest nią umysł dziecka i jego perspektywa – możliwość przepracowania drastycznych obrazów i prób nadania im sensu w bezsensownej dla niego grudniowej rzeczywistości… w czasie, gdy na jego oczach odgrywa się tragedia, w jego głowie powstają obrazy, powstają koszmary, które musi pokonać.
Obrazy zimne i nieprzeniknione niczym LÓD…
Opus Magnum, Książka Totalna – 1044 stron drogi poszukiwania samego siebie. Alternatywna rzeczywistość – Rosja jako centrum kultury i nauki dzięki nowemu materiałowi z milionem zastosowań. Podróż, która całkowicie zmienia życie zarówno Gierosławskiego, jak i poniekąd… samego czytelnika. Ciężko po pochłonięciu tej historii iść dalej w świat literatury bez wrażenia, że czegoś tak wyjątkowego może już nigdy nie zobaczę… może już nigdy czegoś takiego nie doświadczę. Zwroty akcji, filozofia Kotarbińskiego, pamięć historyczna, intrygi, miłość, rodzicielstwo – miks zabójczy, kreatywny i niepozostawiający nikogo obojętnym.
Jak opisać świat przedstawiony, którego ogrom i spójność przyprawia o zawrót głowy, pozostawiając nierozwiązane pytanie – jakim cudem zrodził się on w ludzkim umyśle?
Doświadczenie, przeżycie jedyne w swoim rodzaju – coś, co może zdarzyć się jedynie raz – coś co jest AUTENTYCZNE.
Ale kim jest Autentyczny DUKAJ ?
Ciężko podsumować twórczość człowieka, który zapełnił tak wiele stron niesamowitymi historiami, filozofią, światami tak fascynującymi, że pozostają w człowieku po przeczytaniu i są wchłaniane do własnego ja. Wychowałem się na Sci-Fi – w naprawdę młodym wieku przeczytałem wszystkie dostępne w latach 90. książki P.K. Dicka – nie są więc mi obce wizje świata wybiegające poza schematy – historie, których znaczenie buduje podmiot patrzący na nie.
Dawno już zaprzestałem jednoznacznych osądów na temat otaczającej mnie rzeczywistości – która zawsze jest odbiciem osobistych doświadczeń, przetrawionych przez nasz aparat myślowy, a może i przez samą “duszę/istotę”. Jednak chyba dopiero przy Dukaju zrozumiałem, jak wiele jest dróg i ścieżek, których jeszcze nie poznałem – jaki jest ogrom wydarzeń, które się dzieją wokół Nas właśnie teraz. Oderwanie się od obowiązujących nas reguł świata pozwala znaleźć szerszą perspektywę na to, co widzimy, ale przede wszystkim umożliwia też podróż do środka własnego JA – nie zawsze przyjemną, nie zawsze kreującą taki obraz, jaki chcielibyśmy, żeby był widoczny dla innych, lecz wizję, która poprzez Mrok pozwala docenić Światło.
Dukaj w żadnym wypadku nie jest pisarzem łatwym w odbiorze. Nieraz wpędza mnie w kompleksy i uwydatnia moje braki wiedzy – dużo czasu spędzałem w Internecie, googlując pojęcia, jakie są używane przez niego w powieściach, zwłaszcza te odnoszące się do filozofii lub zasad językowych. Po przeczytaniu Extensy, którą przeplatałem z lekturą Po Piśmie zostałem wpędzony w stan na pograniczu melancholii, przytłaczającego smutku i nadprzetwarzania danych – nawet przygodna partyjka Heroes 3 ze znajomymi, zakrapiana różnymi napojami, nie potrafiła mnie z tego stanu otrząsnąć…
W tym miejscu można by było sobie zadać pytanie – czy było zatem warto brnąć coraz dalej?
Nie wyobrażam sobie innej odpowiedzi w tym wypadku niż bezczelnego i pozbawionego wątpliwości zdania: Tak, Warto Było!
Czy właśnie nie po to się rozwijamy jako istoty ludzkie? Czy nasze życie musi się zawsze skupiać tylko na przeżywaniu pozytywnych i łatwych do przetrawienia (a następnie wydalenia) historii?
Czy nie w ogniu tego typu literatury właśnie przejawia się możliwość konfrontacji, zaprzeczenia i buntu, które są ROZWOJEM? Tylko konfrontując się ze swoimi lękami, poznając nowe, możemy poznać tak naprawdę to co naszym zdaniem znamy.
Jeżeli cokolwiek z tego, co napisałem ma dla Ciebie jakikolwiek sens jestem pewien, że sięgniesz po Jego książki – jeżeli nie to może warto samemu sprawdzić i spróbować dotknąć tych światów, żeby mieć pewność, że to nie Twoja droga ? Nie Twoja ścieżka ? Nie Twój Twórca?
Zwłaszcza, że wkraczamy w nowy świat, który odgrywa się na naszych oczach, świat Memów, ciągu uczuć, odtwarzania, znaków, symboli, emotek, Gifów… pustka treści, koniec bycia, czas na czucie… świat Po Piśmie…
Krzysztof Wroński
Za książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.