To nie są eseje do przeczytania jednym tchem. Wielość tematów, wielość historii i tytułów, połączone gęstym i pachnącym sosem językowej finezji i przenikliwości spojrzenia autora daje nam pozycję do zanurzenia się i smakowania, a potem zamknięcia oczu – i zderzenia z refleksją, która wybrzmiewa z kart książki bardzo wyraźnie, podana jest jednak w sposób na wskroś apetyczny.
Mowa o książce „Wiele tytułów” Ryszarda Koziołka, literaturoznawcy i profesora w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego. Jest to zbiór esejów o literaturze skierowany do szerszego grona odbiorców. Lecz nie tylko o literaturze – w części przypadków książki wydają się stanowić pretekst do snucia przez autora autobiograficznych rozważań na temat jego własnego pochodzenia, pamięci, doświadczenia. Co jest dla tej pozycji chwalebne, mimo że pozostajemy na terytorium pisania naukowego i daleko Koziołkowi do eseistycznej beletrystyki, zamiast suchej i akademickiej rozprawy na temat poruszanych tytułów, czytelnik otrzymuje wyłuskane z nich, często nieoczywiste i zaskakujące wnioski zderzane z tym, co wszystkim nam wspólne, czyli prawdą o życiu.
Już w pierwszym bowiem eseju, dla mnie osobiście najbardziej poruszającym, pt. „Humanista sygnalista”, autor wskazuje na niezwykle istotną rolę literatury: skuteczne nazywanie rzeczywistości zastanej, aby następnie słowa te służyły nam trafnemu dostrzeżeniu zagrożeń przyszłych. Jak czytamy, sięganie po literaturę, a szczególnie po literaturę dawną, aby następnie użyć jej do uchwycenia współczesności, to coś więcej niż erudycyjny popis czy retoryczne efekciarstwo. Chodzi raczej o poszukiwanie w literaturze sprzymierzeńca w przezwyciężaniu rosnącego poczucia niedostępności prawdy, i to pomimo swobodnego dostępu do jej wiarygodnych źródeł. Na przykładzie tekstów Żeromskiego, Goethego, Lutra, Orwella czy Szekspira pomaga nam dostrzec, że literatura, czy szerzej – sztuka, jest tym elementem rzeczywistości, który w odwiecznej i otaczającej nas walce „dwóch obozów” wskazuje możliwość zajęcia trzeciego miejsca nie w utopijnej wspólnocie pojednania, ale we wspólnocie realnej, pokojowo skonfliktowanej, uznającej racjonalność i rzeczywistość za podstawowe parametry wiarygodności wypowiedzi. Literatura jako jedyna potrafi skłonić człowieka do tego, aby na chwilę przyjął obcy świat jako własny – podsuwając tożsamość, doświadczenia i przekonania obcych ludzi, które chce się z nimi dzielić.
W zbiorze otrzymujemy również arcyciekawe studium na temat ludzkiego śmiechu, gdzie za modela służą nam ilustracje przystojnego Alberta Camusa, analizę porównawczą dwóch Afryk – tej Conrada, i tej Sienkiewicza (czy faktycznie aż tak im do siebie daleko?), próbę odpowiedzenia na pytanie, dlaczego Dylan gardził Noblem (i czy teksty jego piosenek na niego zasłużyły), o czym tak naprawdę jest „Lalka” i jak czytać „Chłopów”. W podzbiorze Ćwiczenia z wyobraźni teologicznej Koziołek przywołując apokryfy i Wyznania św. Augustyna stara się przyjrzeć cudowi niepokalanego porodu Maryi z perspektywy obecnego przy tym Józefa, analizuje znaczenie obecnych w Biblii włosów, a także przygląda się Jezusowym stopom zobrazowanym na pasyjnych obrazach. W końcu zabiera czytelnika w świat swojego dzieciństwa – na Śląsk Cieszyński, starając zderzyć i na nowo odkryć przyswajane w dzieciństwie prototypy składowych części świata.
Eseje Koziołka czyta się z przyjemnością, choć wymagają one niekiedy od czytelnika odbycia wraz z autorem podróży przez analityczną, a więc bardziej wymagającą część interpretacji tekstów. Jednak dzięki tym elementom lektura Wielu tytułów nie tylko podrażnia kubki smakowe, ale prawdziwie nasyca.