Kobiety w literaturze i sztukach audiowizualnych odgrywają bardzo ważną rolę – niekiedy widząc na ekranie jakąś postać, utożsamiamy się z nią, staje się ona dla nas pewnego rodzaju wzorem. Ponieważ o kobietach w przestrzeni publicznej mówi się ostatnimi czasy wiele, redaktorzy Kulturatki postanowili z czytelnikami podzielić się swoimi „wzorami”, „obrazami” postaci kobiecych, które zapadły im szczególnie w pamięć lub z jakiegoś powodu ich zachwyciły.
Teresa:
„Wielkie kłamstewka”
Ten znany i uznany w świecie serial zawsze sobie odświeżam, kiedy chcę zobaczyć choćby na ekranie, ile może zdziałać krąg kobiet, które pomimo różnic charakterologicznych, materialnych, wynikających z pochodzenia i wielu innych, potrafią się porozumieć i współdziałać. Bliska jest mi idea siostrzeństwa, a rozumiem ją jako sieć relacji pomiędzy kobietami daleką od rywalizacji, porównywania się, zawiści czy sztuczności. Cenię sobie doświadczenie takich powiązań w świecie rzeczywistym, realizujące się nieraz w zaskakujących momentach i wśród kobiet, które z pozoru niewiele łączy.
Serial to paleta kobiecych osobowości o wielu odcieniach. Fascynujące jest obserwowanie ich zachowania w procesie eskalacji napięcia aż do sytuacji granicznej (szczegółów nie zdradzam, by uniknąć spoilera). Ten narastający ferment można niemal poczuć na własnej skórze, co powoduje, że empatyzujemy z różnymi bohaterami, a jednocześnie widzimy skomplikowanie sytuacji, w której się znaleźli. Nie jest to mdły, czarno-biały obraz i można z niego wyciągać skrajnie różne puenty lub zostać bez żadnej. Jak powiedziałam na początku, dla mnie ten serial to cenne przypomnienie o sile współpracujących ze sobą kobiet, która w niczym nie przypomina cieplarnianego kółka wzajemnej adoracji. Bywa za to wsparciem w przyjemnych i mniej przyjemnych sytuacjach, a czasem potrafi wręcz uratować życie.
Serial jest dostępny na HBO GO: https://hbogo.pl/seriale/wielkie-klamstewka/sezon-1
„Ostre przedmioty”
Wyrazisty serial z precyzyjnym scenariuszem, zgodnie z tytułem ostro zakotwicza się w pamięci widza. W ośmiu odcinkach śledzimy losy dziennikarki wracającej po latach do rodzinnego miasteczka, którym wstrząsnęła sprawa morderstwa dwóch dziewczynek. Wyzwanie dziennikarskie nie jest jednak jedynym, jakie podejmuje Camille Preaker brawurowo zagrana przez Amy Adams. Powrót do rodziny to jednocześnie rozdrapanie starych ran na wielu poziomach. Śledząc ten proces podróżujemy w czasie i obserwujemy dziewczynę z „idealnej” rodziny w „sielskim” miasteczku, która próbuje się przemienić w samodzielną kobietę.
Te propozycja to studium relacji pomiędzy matką a córką i tej siostrzanej, relacji pomiędzy dziewczyną a społecznością, wreszcie stosunku kobiety do samej siebie. Mądry, nieszablonowy, szczery serial o trudnych tematach: bez woalki, ale za to z wielkim wyczuciem na niuanse.
Serial jest dostępny na HBO GO: https://hbogo.pl/seriale/ostre-przedmioty
Anna Joanna:
„Za wszelką cenę”
Marzeniem Maggie Fitzerald granej przez Hilary Swank jest wielka kariera sportowa. Chce zostać zawodową bokserką. Boks ma być dla niej szansą na nowe życie, ucieczką od biedy i nudy. Ma wielką motywację i ogromną determinację, jednakże nie ma żadnych umiejętności. Nikt w nią nie wierzy. Z prośbą o szkolenie zgłasza się do doświadczonego trenera bokserskiego – Frankiego (Clint Eastwood), który wielu zawodników poprowadził do mistrzostwa. Ten początkowo odmawia jej pomocy – uważa, że jest ona za stara, a poza tym nigdy nie prowadził kobiet. Dzięki swojemu uporowi, Maggie przekonuje w końcu do siebie Frankiego. Godziny wspólnych treningów sprawiają, że się zaprzyjaźniają. Odkrywają, że wiele ich łączy. Stają się sobie bliscy, stają się dla siebie rodziną. Fitzerald wygrywa kilka pierwszych walk przez szybki nokaut. Trener jednak wciąż ma obawy przed walką o tytuł mistrzowski z bezwzględną i gotową na wszystko przeciwniczką. Maggie mimo, że wie jak wiele ryzykuje, chce walczyć.
„Za wszelka cenę” jest czymś więcej niż tylko żeńską wersją „Rocky’ego”. Jest filmem, który stawia pytanie o to, ile jesteśmy gotowi zapłacić za sukces.
Karolina:
Jako osoba mająca szczęście urodzić się jeszcze w czasach, gdy tworzenie filmów było rzeczywiście działaniem artystycznym, a każda nowa produkcja wiązała się z wielkim zainteresowaniem świata kultury, z ogromnym sentymentem wracam do dzieł wpisujących się w moją pamięć jako niezwykle istotne. Filmem mojego dzieciństwa i okresu adolescencji jest niewątpliwie i niezaprzeczalnie trylogia „Władca Pierścieni” Petera Jacksona.
Éowina to postać, która pojawia się w „Dwóch wieżach”, jednak nie da się ukryć, iż jej wątek najbardziej rozwija się w części trzeciej („Powrót króla”). Tam bowiem przywdziewa ona zbroję i hełm, zamieniając się w śródziemską wersję Joanny d’Arc, i rusza do walki z siłami zła. Swoje zachowanie tłumacząc słowami bardzo enigmatycznymi, a jednocześnie pięknych w swej prostocie – „każdy ma prawo walczyć za tych, których kocha”. Éowina była dla mnie niezwykle inspirującą postacią, ale nie dlatego, że potrafiła walczyć na miecze, ale właśnie pomimo tego – zachowała swoją kobiecość, delikatność, w archetypiczny sposób opiekowała się swoim wujem, pomagała słabszym. Nie dramatyzowała mimo złamanego serca, a po prostu poczekała, co los jej przyniesie następnego. I rzeczywiście – nie zawiódł jej, połączył ją węzłem małżeńskim z Faramirem, również dzielnym wojownikiem, synem namiestnika tronu Gondoru.
Katarzyna:
„Hause of Cards”
Kiedy myślę o silnych kobietach pierwsza do głowy przychodzi mi Claire Underwood. Nie wiem, czy wpływ na to mają odbywające się obecnie wybory prezydenckie w USA czy też zainteresowanie kobietami w polityce, ale fakt, że bohaterka House of cards przebywa drogę od wspierającej żony dążącego do zdobycia fotela prezydenckiego Franka Underwooda (chociaż od początku jest ona silną osobowością), do pierwszej kobiety na tym stanowisku, jest dla mnie oznaką kobiecej siły oraz determinacji. Mimo że w rzeczywistości nie mieliśmy jeszcze do czynienia z taką sytuacją, nie jest to nierealny scenariusz – kobiety bowiem potrafią być wytrawnymi, politycznymi graczami, nieustępującymi mężczyznom. Bohaterki takie jak Claire Underwood pokazują, że kobiety już dawno nie są słabą płcią i potrafią sięgać po swoje, nawet jeśli ma to miejsce dopiero w szóstym sezonie.
Monika:
Kobiecość możemy definiować na wiele różnych sposobów i każdy z nich będzie równie dobry. Dla małych dziewczynek szczególnie istotne mogą być wzorce zaobserwowane w telewizji. Właśnie tak było w moim przypadku. Jakie filmy mnie ukształtowały i które z nich do dzisiaj kojarzą mi się z kobiecością?
Lara Croft/seria: „Tomb Raider”
Pierwowzorem tej postaci i samych filmów była gra komputerowa. Dla wielu mężczyzn Lara Croft stanowiła przez lata ideał piękna i kobiecej urody (nie bez znaczenia było też obsadzenie w tej roli Angeliny Jolie). Dla żeńskiej części fanek była wzorem do naśladowania – w końcu dostałyśmy żeński odpowiednik Indiany Jonesa. Nieustraszona pani archeolog nie tylko bez trudu plądrowała grobowce, ale i radziła sobie z całą armią uzbrojonych po zęby przeciwników. Bardziej ludzką i bliższą realizmowi pannę Croft przyniosła nam produkcja z 2018 roku z Alicią Vikander w roli głównej.
Alice/seria: „Resident Evil”
To kolejna w moim zestawieniu filmowa produkcja, której początek dały gry komputerowe. Seria ta jest mi bliska z wielu powodów. Swoje początki grania na konsoli rozpoczynałam właśnie od „Resident Evil 3: Nemesis” na PS1. Do dzisiaj pamiętam też emocje związane z pierwszym seansem „Resident Evil”. Dzielna bohaterka aż przez 6 części zmagała się z hordą zombie. Wykreowana przez scenarzystów postać to efekt ingerencji laboratoryjnej (Alice jest silniejsza niż zwyczajna kobieta i prawie nieśmiertelna) i chociaż nie tylko z tego względu stanowi ona trudną do naśladowania bohaterkę, to z jakąś pasją kibicujemy jej zmaganiom. Spora w tym zasługa genialnej Milli Jovovich.
Selena/seria: „Underworld”
To kolejny z filmów towarzyszący mi w okresie dzieciństwa i nastoletnich czasów. Gości on tu nie bez powodu. Mówiąc o kobiecości warto pochylić się nad wampirzycami. Stanowią one nie tylko symbol nieśmiertelności, ale i nieujarzmionej niezależności. Przy tym bardzo często są piękne. W tym przypadku mamy do czynienia z odwróceniem tradycyjnego wzorca. To kobieta staje się silniejszą stroną, to ona chroni mężczyznę, którego kocha i to on staje się jej jedyną słabością. Z czasem staje się również matką, co jeszcze bardziej zmienia tradycyjny obraz wampira utrwalony w kulturze popularnej.
„Tully”
Wcale nie trzeba jednak posiadać żadnych specjalnych mocy, aby być superbohaterką. Czasem wystarczy być matką. Obraz do bólu prawdziwej rzeczywistości kreśli Jason Reitman. Główną bohaterką filmu jest Marlo – matka trójki dzieci. Poznajemy jej codzienny rozkład dnia, zwyczajne problemy, z którymi się boryka – brak czasu, chęci, czasami radości oraz tytułową Tully, opiekunkę, która ma zapewnić Marlo nieco czasu dla siebie. Prawdziwy i wzruszająco zabawny.
Jaki obraz kobiecości wyłania się z zaprezentowanych przeze mnie filmów? Z jednej strony ma superbohaterską twarz, silnej kobiety, która radzi sobie z potworami, a dzięki sprawności fizycznej i sile charakteru jest w stanie pokonać każdą przeszkodę. I chociaż wiemy, że to tylko filmy, które nie mają pełnego odwzorowania w rzeczywistości, oglądając je, czujemy się silniejsze. Z kolei filmy pokroju „Tully”, pokazują, że zwyczajne zmagania z życiem to też superbohaterstwo. Czasem to troska o dzieci, innym razem próba zachowania równowagi. Kobiecość niejedno ma imię i każde z nich jest równie ciekawe.