„Saga rodu Czartoryskich” autorstwa Zofii Wojtkowskiej jest to nie lada dzieło, ogromny tom o historii polskiej, nie gałęzi, a można by wręcz rzec trzonie dziejów całego narodu – Familii przez duże „F”. Jest to opowieść o najbardziej fascynujących, znaczących członkach rodziny tytułowych Czartoryskich.
„Jedni chcieli im stawiać pomniki, inni szubienice. Jedni poeci pisali tony panegiryków na ich cześć, inni zasypywali Rzeczpospolitą morzem pism ulotnych odsądzających ich od czci i wiary. Jedni władcy ich hołubili, by potem znienawidzić, inni ich nienawidzili, by potem hołubić. Nawet po wiekach jedni historycy uważają ich za najświatlejsze umysły i najgorętsze serca epoki, a inni odmawiają im miejsca w panteonie narodowych bohaterów.”
Chyba największą winą współczesnej nauki historii w powszechnym systemie edukacji jest ustawiczny brak czasu na zagłębienie się i poznanie tematu. Stąd Zofia Wojtkowska wychodzi z pomocą, oferując książkę – jak sama podkreśla, nie obawiając się infantylizacji ze względu na etykietkę – popularyzatorską. Oferuje nam ona powieść o historii, którą ludzie zechcą czytać. Tym samym przybliża nam tematy do tej pory kojarzące się zapewne większości z nas z nudnymi wykładami, przespanymi na twardej, licealnej ławce. W swej powieści pt. „Saga rodu Czartoryskich” przedstawia losy jednego z największych rodów arystokracji polskiej, wywodzącego się z ziem litewskich. To właśnie na Wschodzie w połowie XV wieku rozpoczyna się podróż, kiedy poznajemy pierwszych założycieli familii – Aleksandra, Iwana i Michała Czartoryskich, by doprowadzić nas to końca epoki potęgi wielkich rodów – roku 1945.
Publikacja ta nie jest pomnikiem, choć klucz wyboru postaci, które znalazły się na jej kartach był jasny – każdy musiał czymś zasłynąć, dokonać jakiegoś dzieła, zrobić coś więcej niż po prostu urodzić się z danym nazwiskiem. Dlatego też należy tutaj wspomnieć – nie zabraknie w niej postaci wielkich, dokonujących czynów niebagatelnych, zasługujących na miano wielkich bohaterów narodowych, jak i po prostu dobrych ludzi, przykładnych chrześcijan. W książce znaleźć możemy również bardzo dużo intrygujących postaci kobiecych i to na nich właśnie autorka skupia najwięcej uwagi.
Najbardziej wyrazista zdaje się być tutaj kobieta, która poprzez swój zmysł polityczny i niezwykła intuicję wyprowadziła rodzinę na szczyt. To dzięki niej Czartoryscy otrzymali miano Familii, stając się wielką siłą i stronnictwem politycznym. Mowa o Izabeli z Morsztynów Czartoryskiej, córce Jana Andrzeja Morsztyna – matce rodu. Należy tu również wymienić jej wnuczkę – polską madame de Pompadour, pierwszą faworytę króla Stanisława Poniatowskiego – Izabelę z Czartoryskich Lubomirską, o której sam władca pisał: „władzę miała nam mężczyznami i kobietami, żem nigdy podobnej u nikogo nie spotkał, nawet w obcych krajach. Przychylność jej była powodem do chwały, a zdanie jej wyrocznię stanowiło i nikt mu nie zaprzeczał”.
Myli się jednak, kto pomyśli, że „Saga rodu Czartoryskich” to po prostu historie o intrygach na dworze, choć niejeden scenarzysta znalazłby tu inspirację do wieloodcinkowego serialu. Dzieje Czartoryskich są wplątane w wielką politykę. Stoją oni w centrum zmian społecznych, biorą czynny udział we wszystkich zrywach, niejednokrotnie szafując swoim bezpieczeństwem, majątkiem, a nawet życiem swoim lub własnych dzieci na rzecz państwa polskiego. Mamy tu przedstawioną historię tego, w jaki sposób zdobyli potęgę, ale również tego, jak powoli tracili swoje majątki, a mimo wszystko dalej pracowali na rzecz wielkiej sprawy i biednych. Starali się, aby pamięć o narodzie nie przeminęła. Jednym z najbardziej wzruszających momentów, jest właśnie ten, w którym czytamy jak potężne bogactwo i zbiory Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej są dewastowane po powstaniu listopadowym. Księżna Izabela w myśl słynnej dewizy: „Ojczyzno, nie mogłam Ciebie obronić, niech Cię przynajmniej uwiecznię”, całe lata poświęciła ratowaniu skarbów narodowej kultury. Jej praca została jednak wchłonięta przez wir destrukcyjnej historii.
„Puławy, zwane polskimi Atenami, zostają zniszczone, a ich zbiory rozgrabione. Już nigdy nie powrócą do świetności. Rozrzuconym po Europie dzieciom Izabeli i Adama Czartoryskich car odbiera majątek. Im mniej jednak mają, tym bardziej konsolidują się wokół najstarszego Adama, który na uchodźctwie walczy o to, by Polska, której nie ma na mapie, nie zniknęła z pamięci narodów.”
Rodzeństwo Adama, Zofii i Konstantego Czartoryskich, ostatni mający jeszcze okazję doświadczyć w dzieciństwie wolnej Polski przedstawiciele rodu robią wszystko, aby w ten czas burzy nie ziściło się pragnienie zaborców o doszczętnym wyplenieniu pamięci o kraju. Kobiety oddają się organizacji pomocy dla Polaków na emigracji, pomagają biednym stanąć na nogi. Z niemałym wzruszeniem czyta się historię Anny Czartoryskiej z Sapiehów – żony ostatniego prezesa powstańczego rządu i późniejszego prezesa Rządu Narodowego Adama Jerzego Czartoryskiego. Anna „10 grudnia [1831 r. – przyp. red.] ląduje na paryskim bruku. Dosłownie, bo podróż pochłonęła całą gotówkę. Na pomoc przychodzi jej była guwernantka, Francuzka, która wróciła do Paryża na emeryturę płaconą przez matkę Anny […]. Anna opowie potem, że po raz pierwszy od miesięcy była pewna, że jej dzieci dostaną śniadanie. A to oznacza, że ona może zająć się organizacją jedzenia dla innych, pozbawionych tej pewności”.
„Nie ma zamiaru odgrywać roli ubogiej krewnej. Prosić może o pomoc dla innych, ale nie dla siebie. Dlatego kiedy między karmieniem dzieci a praniem otwiera drzwi posłańcom przynoszącym zaproszenia na wieczorne bankiety, nie dziwi się, gdy ci biorą ją za pokojówkę. Jak po latach wyzna swoim przyjaciółkom, nie ma w zwyczaju prostować tego nieporozumienia. Po prostu dziękuje za zaproszenie, kończy kłaść dzieci spać, nakłada wieczorową suknię i tanim fiakrem jedzie na bankiet, gdzie znowu jest księżną Czartoryską.”
Adam Czartoryski wraz ze swą małżonką, księżną Anną, staną się niebawem filarem polskiej kultury za granicą, ich miejsce zamieszkania – Hotel Lambert – będzie ośrodkiem uchodźców na obczyźnie. Stanowić oni będą inspirację dla następnych pokoleń do walki o przetrwanie języka i sztuki, jak i myśli o wolności. Przykładem tego naśladownictwa może być Maisons-Laffite Jerzego Giedroycia. Natomiast Anna Czartoryska do końca będzie kontynuowała swą działalność na rzecz potrzebujących. Założy szkołę kształcącą dziewczęta, a w 1846 r. Dom Świętego Kazimierza – ośrodek pomocy społecznej dla weteranów i najuboższych, który z czasem zyska status instytucji publicznej, co da mu możliwość przetrwania aż do czasów współczesnych.
Publikacja wypełniona jest właśnie tak barwnymi życiorysami, nietuzinkowymi postaciami, wybitnymi reprezentantami rodu. Możemy zapoznać się tutaj również z postacią Marii Wirtemberskiej, autorki pierwszej preromantycznej powieści polskiej pt. „Malwina, czyli domyślność serca” (powieści na poły autobiograficznej); Marceliny Czartoryskiej – uczennicy samego Chopina, założycielki szpitala Świętego Ludwika (miejsce leczenia dzieci w Krakowie); Jana Czartoryskiego (o. Michał) – beatyfikowanego przez Jana Pawła II w 1999 roku męczennika II wojny światowej. Wszystkie są wciągające, zmuszające do refleksji. Przy okazji poznawania ich biografii, czytelnik robi sobie również szybciutką powtórkę po historii Polski, ponieważ nie było w dziejach takiego wydarzenia, w którym rodzina Czartoryskich nie brałaby udziału.
„Saga rodu Czartoryskich” to ogromna publikacja, którą czyta się jednak bardzo szybko i sprawnie. Autorka, przedstawiając losy swych bohaterów, sięga bardziej do gatunku eseju aniżeli czysto naukowej, obiektywnej analizy źródeł historycznych. Na spotkaniu autorskim prowadzonym przez Konrada Piaseckiego (zapis dostępny online na platformie YouTube), Zofia Wojtkowska wspomina również o trudach związanych z pisaniem tak wyczerpującego pod względem wielkości jak i ilości szczegółów dzieła:
„Miałam chwilę zwątpienia. […] Jak doszłam do Familii, o której napisano po prostu tysiące stron, setki dzieł i właściwie nie bardzo wiedziałam, co mam czytać. Więc najpierw stwierdziłam, że będę czytać wszystko, no i czytałam, czytałam, jak wściekła czytałam. Potem zaczęłam znacznie bardziej się zastanawiać i odsiewać. Pod sam koniec odzyskałam taką radość pisania, bo były to już postaci współczesne, postaci takie, o których mało wiadomo, a były szalenie ciekawe i dużo można się dowiedzieć, przeczytać. Były ciężkie momenty, oczywiście. Ja sobie założyłam, że będę to pisała osiemnaście miesięcy. Pisałam osiemnaście miesięcy i ani godziny dłużej. To rzeczywiście chyba najcięższa praca, jaką wykonałam w moim życiu dotychczas.”
„Saga rodu Czartoryskich” Zofii Wojtkowskiej to obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika historii. Napisana jest w świetnym stylu i komunikatywnym językiem. Czytając ją, zgłębiamy losy bohaterów, a jednocześnie robimy sobie mimowolnie powtórkę z historii Polski.
Autor recenzji: Karolina Orlecka
Tytuł: „Saga rodu Czartoryskich”
Autor: Zofia Wojtkowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry
Dziękujemy za egzemplarz recenzencki!