Nie ocenia się książek po okładce. Jednak w tym wypadku to w dużej mierze właśnie ona sprawiła, że chętnie sięgnęłam po debiutancką powieść Michała Śmielaka, wydaną nakładem wydawnictwa Initium. Tajemnicze zniknięcia znachorów, metody znane z czasów polowania na czarownice i zachęcający blurp… Wszystko to sprawiło, że nie mogłam się doczekać lektury.
Chociaż, jak wspominałam, powieść jest literackim debiutem pisarza, tym, co z pewnością zasługuje na uznanie jest research lub, inaczej mówiąc, znajomość tematu – autor jest bowiem pasjonatem rekonstrukcji historycznych i zarazem konferansjerem na wydarzeniach tematycznych. W opowieść wplata więc ciekawostki dotyczące procesów czarownic i uzdrowicieli, mających miejsce przed wiekami w Europie. Stają się one niejako inspiracją dla tajemniczego mordercy, którego „poznajemy” już przy okazji pierwszego morderstwa, dokonanego w prologu. Jest to mocny początek i zapowiedź tego, co czeka nas w dalszej części lektury. Jednak początkowe „przedstawienie” nam zabójcy szybko ustępuje miejsca historii Krzyśka – niczym niewyróżniającego się studenta historii, na którego pewnego dnia spada okrutna diagnoza – glejak mózgu. Krzysiek, mający przed sobą perspektywę sześciu miesięcy życia, decyduje się na niestandardowe leczenie, a los, zupełnie przypadkiem, stawia na jego drodze uzdrowiciela Jakuba i jego żonę, Weronikę (czy na pewno?). Wprowadzając się do domu małżeństwa chłopak spodziewa się technik rodem z laboratorium alchemika, eliksirów, czarów i metod znanych z działalności samozwańczych znachorów i szarlatanów, jednak zamiast tego zostaje wplątany w działalność amatorskiej grupy, zajmującej się badaniem śmierci lokalnej znachorki, co odwleka jego leczenie i jednocześnie nieco odrywa go od trapiących go problemów.
Co należy przyznać, lektura różni się tempem akcji. Początkowo wolno płynąca opowieść, skupiająca się na posiedzeniach grupy i jej ustaleniach w związku z tajemniczą śmiercią, na ostatnich kilkuset stronach staje się na powrót dynamiczna, a czytelnik gorączkowo zastanawia się, czy ma do czynienia z przypadkowymi zgonami, kim jest ewentualny morderca i jaki jest udział samego znachora i Weroniki. Wiele (wydawałoby się niepowiązanych ze sobą) wątków okazuje się ze sobą łączyć, obecność Krzyśka w domu znachora nie jest tak przypadkowa, jak początkowo się wydawało… Autor zostawia nas jednak z otwartym zakończeniem. Pozostaje więc niedosyt, i ewentualne pole do kontynuacji tej ciepło przyjętej przez krytyków i czytelników powieści.
Mocną stroną lektury jest z pewnością postać samego Krzyśka – zwyczajnego chłopaka, pasjonata swojej dziedziny, który z jednej strony chciałby żyć normalnie i wieść życie przeciętnego studenta, z drugiej ciąży nad nim widmo choroby, na którą nie był gotowy. Charakterystyczny, żartobliwy styl pisania Autora dodaje głównemu bohaterowi i jego rozterkom ironicznego charakteru, a opisy tortur (chociaż rzadkie) powodują momentami gęsią skórkę. To udany debiut, i jestem ciekawa, w którą stronę zawiedzie autora ewentualna kontynuacja. Zwłaszcza, że kiedy zaczynał on pisać „Znachora”, powieść początkowo miała być romansem, przeradzając się po drodze w intrygującą hybrydę kryminału, thrillera i powieści sensacyjnej, z nutą ciekawostek historycznych dla fanów średniowiecznych tortur i palenia czarownic.
Autor recenzji: Katarzyna Rosół
Tytuł: Znachor
Autor: Michał Śmielak
Wydawnictwo: Initium
Data premiery: 18.03.2021
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Initium.