Po książkę sięgnęłam zachęcona nazwiskiem autorki i licząc na ciekawy, a przy okazji dobry i niepowtarzalny kryminał. Szybko okazało się, że sugestia nazwiska była tylko mirażem, ale mimo całkiem innej niż kryminalna tematyki, wrażenie bardzo dobrej i ciekawej lektury pozostało.
Książka jest ciekawa od samego początku, czyli od tytułu „Mąż zastępczy”. Zastanawiało mnie kim będzie bohater i na czym w jego działaniach owo zastępstwo będzie polegało. I tu pierwsza niespodzianka. Autorka gładko i bardzo precyzyjnie wyjaśnia czytelnikowi stan w jakim znajduje się jej adwersarz, kiedy odchodzi od niego żona. Równie szybko objaśnia też, dlaczego bohater jej opowieści z tytułowego pomysłu skorzystał i krok po kroku na kartach lekkiej, płynnej i zakropionej sporą dawką dobrego humoru opowieści pokazuje jaką zyskał dzięki temu korzyść, a właściwie korzyści.
Zmiana
Atutem tej książki jest przede wszystkim to, że choć im bardziej zagłębiamy się w losy Piotra tym jaśniej widzimy, że problem podjęty przez autorkę wbrew pozorom ani prosty, ani banalny nie jest, ale niestety jedyną osobą, która może sobie z nim poradzić jest tylko człowiek, który staje nim twarzą w twarz. Dlatego właśnie Piotr zostawiony przez żonę, stojący na rozdrożu i nie potrafiący poradzić sobie ani z samym sobą, ani też z pracą zawodową czy przebywaniem w mieszkaniu, w którym wszystko kojarzy mu się z żoną i uczuciem jakie ich łączyło jest człowiekiem złamanym. W tej sytuacji powrót do normalnej egzystencji graniczy z cudem, mężczyzna zaś staje się swoistym evrymenem sygnującym częsty w naszym współczesnym społeczeństwie rozpad międzyludzkich więzi, zamknięcie we własnym, dodajmy dość subiektywnym kręgu problemów i ich interpretacji, a to skutkuje nie tylko brakiem konwersacji, ale też idącego za nią zrozumienia innych, empatii i zwyczajnego otwarcia na drugiego człowieka, prób zrozumienia i zmiany zarówno swojego sposobu bycia jak też postrzegania rzeczywistości.
Piotr szuka na początku przede wszystkim zmiany. Reszta przychodzi dopiero z czasem i nawet w nim budzi zdziwienie. Jego pierwszym krokiem jest porzucenie stałego etatu i pracy, w której szef wysłał go za granicę, a w międzyczasie uwiódł mu żonę. Po lekturze anonsów prasowych oraz zamieszczonych w internecie, rozwiesza ogłoszenia na swoim i sąsiednich osiedlach i rozpoczyna jednoosobową działalność gospodarczą. Ta zmiana z biegiem czasu zaczyna przynosić dalsze korzyści. Nie widuje konkurenta, nie widuje żony, choć ciągle marzy o jej powrocie i chce z nią porozmawiać, szuka za to pilnie nowego zajęcia, bo z czegoś żyć trzeba, nawet gdy człowiek jest nieszczęśliwy. Sądzi, że da mu ono satysfakcjonującą pracę i pozwoli się utrzymać, a co ważniejsze i co zauważa z czasem, umożliwi mu przebywanie poza domem i zajmowanie się kimś innym niż sobą i własnymi problemami. Im dłużej ta sytuacja trwa, im więcej ludzi w pracy spotyka Piotr, tym jego samopoczucie staje się coraz bardziej stabilne i pozytywne. Interesuje go nie tylko mechaniczne działanie (pracuje jako 'złota rączka’ przy wszelkiego rodzaju remontach, przemeblowaniach, naprawach technicznych etc.), ale też zlecenia nietypowe, na które składają się potrzeby dzwoniących do niego osób i przedstawiających swoje propozycje. W ten sposób, zupełnie przypadkiem, staje się niemal stałym ratownikiem kota starszej pani, który na drzewo wchodzi, ale zejść z niego nie chce, nauczycielem rzemiosła dla spotkanego w czasie prowadzenia zlecenia chętnego do pomocy chłopaka, którego umiejętności, sposób pracy i zainteresowania Piotrowi odpowiadają, a dla chłopaka jest to możliwość podjęcia praktycznej nauki zawodu, co jest ważne ze względu na jego trudną sytuację ekonomiczną. Im więcej tych spotkań, tym częściej okazuje się, że nie ma ludzi, których życie jest pozbawione problemów, ale są tacy, którzy nie chcą czy też nie potrafią sami sobie ze spadającymi na nich ciosami losu poradzić. To właśnie próbując znaleźć do nich drogę Piotr odkrywa, że czasem wystarczy odrobina dobrej woli, gest, chęć pomocy, czasem odrobina działania i okazuje się, że ludzie mogą pomóc sobie nawzajem, nie tylko w konkretnym kłopocie, ale też w przekazaniu informacji, zmianie nastawienia osoby czy jej otoczenia.
Zaangażowanie
Im bardziej Piotr angażuje się w swoje nowe życie, tym częściej zauważa, że ono się wprawdzie zmieniło, ale on tylko zyskał. Ma nowych przyjaciół, rozmawia częściej niż dawniej ze starymi, w związku ze zleceniami nietypowymi ma czasem przygody, które ubarwiają jego życie, a przy okazji otwierają go na to, co dotąd wydawało mu się proste, zwyczajne czy zwykłe. Zaczyna zauważać wokół siebie rzeczy, których dotąd nie dostrzegał. Okazuje się, że typowy domator, polubił kawiarenkę, w której zawsze można spotkać przyjaznych ludzi, zamienić słowo z właścicielką i spotkać przyszłego pomocnika. Dostrzega, że ludzie są różni i różnie na innych, świat i swoje problemy reagują, a ta reakcja zawsze jest jakość uzasadniona. Przestaje się wycofywać i izolować, stara się znaleźć odpowiedź na problem, z którym się zetknął i drogę do jego rozwiązania. Staje się otwarty nie tylko na innych, ale i na siebie. W swoim minionym życiu dostrzega, że wraz z żoną po okresie zakochania żyli coraz bardziej obok siebie, a nie razem, nie rozmawiali o tym, co stanowiło dla nich problem, co ich bolało, nie próbowali więc także wzajemnie zrozumieć swoich potrzeb i uczuć. Nigdzie w tekście nie pada wprost taka myśl, ale sądzę, że Piotr w momencie, gdy wewnętrznie akceptuje odejście żony, rozumie też, że oni zbyt daleko od siebie odeszli, by mogli dalej z sobą być i dlatego podpisuje papiery rozwodowe, mimo że miał inne plany. Istnieje też szansa, że być może jeśli zwiąże się z kimś ponownie, nie tylko zadba o to, by z tym kimś być, ale też spróbuje go zrozumieć i przynajmniej odrobinę zmienić swoje życie i przyzwyczajenia, by żyć z nim razem, a nie tylko obok niego.
Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć, że wartość książki Joanny Chmielewskiej polega na tym, że nie traci ona swego pozytywnego nastroju mimo całkiem głębokiego i nie do końca wesołego przekazu. Autorka bardzo równomiernie rozmieszcza w całej powieści elementy rozładowujące napięcie, dokładnie wtedy, gdy zagraża jej nadmierny smutek czy depresyjny nastrój. Przez całe nowe życie Piotra przewijają się telefony, w których rozmówca z nim gra w to czy zaakceptuje, czy też odrzuci on zlecenie (co ma rozwiązanie i to całkiem pozytywne). Historia starszej pani z kotem, po jego śmierci kończy się adopcją dwóch kocich maluchów kotki przygarniętej przez osiedlowe bibliotekarki, co kobiecie daje nową radość życia. Opowieść o Piotrze i jego żonie, sama w sobie raczej przygnębiająca, zyskuje równowagę dzięki przeprowadzonemu przez mężczyznę pozwie dotyczącym nazwiska dziecka jego żony. Nie zdradzę czego ten pozew dotyczy, choć jest to zabawne też dlatego, że autorka wykorzystała tu rzeczywistą i budzącą żywe reakcje zainteresowanych literę prawa. Ta równowaga między pozytywami i negatywami treści sprawia, że książkę świetnie się czyta. Dlatego wszystkim lubiącym współczesną powieść obyczajową serdecznie tę książkę polecam. Sama też z pewnością po inne teksty literackie tej autorki sięgnę.
Tekt przeczytany dzięki uprzejmości Wydawnictwa Marginesy.
Autor recenzji: Iwona Pięta
Tytuł: „Mąż zastępczy”
Autor: Joanna Maria Chmielewska