Wstyd przyznać, ale serię Nierozłączki do tej pory obchodziłam jakoś szerokim łukiem. Nie zarejestrowałam wydania pierwszej, drugiej części, a od któregoś z kolei już tomu głupio było mi zaczynać. Bo wiecie jak to jest, snujące się przez kilka tomów wątki trudne do ogarnięcia gdy wchodzi się w nie „od połowy” i jakaś taka obawa, że wejście i wciągnięcie się od któregoś z kolei tomu jest trudne lub po prostu żywcem niemożliwe.
Tym razem jednak, przy okazji siódmego i ósmego tomu postanowiłam przedstawić córeczce Aleję Naleśnikową, cudowną przyjaźń Lilki i Pestki, ich niesamowite pomysły i rozbawiające do łez dialogi i… przepadłyśmy. Teraz „Lilka i Pestka ratują świat” oraz „Lilka i Pestka wydają gazetę” to historie, które czytamy i wspominamy naprawdę często.
Tom siódmy „Lilka i Pestka ratują świat” to opowieść podnosząca oklepany w dziecięcej literaturze już temat globalnego ocieplenia. Sposób jego przedstawienia w tej książce, jak z resztą w każdej opowieści tego tomu jest jednak naprawdę oryginalny. Żeby nie być gołosłownym – z córką z racji recenzowania dużej ilości książek, tematy eko mamy oczytane wzdłuż i wszerz, ale jedynie po przeczytaniu Lilki i Pestki moja córka dostała manii na znajdowanie sposobów do walki z globalnym ociepleniem, a pytanie „a czy wiesz co to jest ocieplenie wielokrajowe?” zaczęło pojawiać się nawet na imprezach rodzinnych 😊
Mimo całej sympatii dla tomu siódmego, to „Lilka i Pestka wydają gazetę” stał się naszym hitem numer jeden. Cała historia rozpoczyna się od marzenia… marzenia na posiadanie czegoś, co mają już „wszyscy” w szkole, a na co rodzice dwóch przyjaciółek nie wyrażają zgody. Znajoma tragedia, prawda? 😊 Dziewczynki, by spełnić swoje pragnienie, postanawiają więc na nie samodzielnie zarobić. Tylko jak? Ano po prostu wydając osiedlową gazetę. Teraz największym problemem staje się więc zdobyć chwytliwe tematy…
Córka po przeczytaniu tej książki, oczywiście sama zaczęła „wydawać” swoją gazetę, śledzić sąsiadów przez okno i ochoczo wychodzić na spacery, żeby dowiedzieć się „co się dzieję na dzielni”, więc skutki tej lektury mogą być co najmniej niebezpieczne 😉 ale dobra zabawa, śmiech do rozpuku i garść inspiracji rekompensują ewentualne obrazy naszych sąsiadów.
Szalone pomysły, lekkość tekstu pisanego dość wyraźną czcionką, fajna akcja i humor zachęcają średnio wprawionych czytelników do samodzielnego czytania. Przyznam się jednak bez bicia, że zainteresują i wciągną również dorosłych czytelników.
Bardzo serdecznie polecam !