Po ponurym „Boys Cry” („La terra dell’abbastanza”, 2018), bracia Damiano i Fabio D’Innocenzo ponownie kreują mroczne widowisko – „Złe baśnie” („Favolacce”). Jak sam tytuł wskazuje, jest to opowieść nieco odrealniona i dość przerażająca. „Złe baśnie” zyskały uznanie krytyków na całym świecie. Zdobyły, między innymi, Srebrnego Niedźwiedzia za scenariusz na Festiwalu Filmowym w Berlinie. W czym tkwi urok tego filmu?
Rzymskie przedmieścia nie kojarzą się raczej z niczym strasznym. Ale czy na pewno? Bracia D’Innocenzo powoli wprowadzają widza w życie kilku podmiejskich rodzin, które z pozoru spokojnie spędzają upalne, letnie dni na pluskaniu w basenie, przyjęciach i spotkaniach. Im dalej w las, tym bardziej rzuca się w oczy, że każdy ma tu swoje grzeszki na sumieniu, a sielankowość, to jedynie zasłona dymna.
Film aż tętni artystycznymi aspiracjami reżyserów – od razu widać, że do świata kinematografii nie trafili filmową ścieżką. Kamera zachowuje się inaczej, niż można by się spodziewać, śledząc cienie, zamiast osób, owady, zamiast bohaterów, tracąc ostrość, czy usilnie nie przybliżając się do rozgrywanych scen tam, gdzie wydawałoby się to wskazane. Dzieło D’Innocenzich to raczej ciąg obrazów, wprowadzających widza w odpowiedni nastrój, niż postępująca krok po kroku historia. Łączą się one z głosem pojawiającego się raz po raz narratora. Podkreśla on kilkakrotnie, że jego opowieść jest tak naprawdę cudzą opowieścią i to nie do końca realistyczną.
Rzeczywiste, czy też nie, muszę przyznać, że „Złe baśnie” nie były dla mnie zbyt urzekające – czegoś mi w nich zabrakło. Reżyserowie odmalowują przedmieścia, używając do tego całej skali stereotypów. Mamy tu ordynarnych i porywczych ojców, nijakie matki, a także młodocianą ciężarną o wyzywającym sposobie bycia. Dzieci, które ledwie wkroczyły w lata nastoletnie, planują już swoją inicjację seksualną, bądź są ku niej popychane przez rówieśników, a w jednym przypadku nawet ojca, podsuwającego synowi prezerwatywy. Młodsze pokolenie cierpi z powodu problemów dorosłych, wykazując przy tym wyjątkową dojrzałość mentalną. Wszystkie te elementy nie są kompletnie oderwane od rzeczywistości, ale nagromadzone w takim stężeniu były dla mnie zbyt przerysowane. W końcu, czy można reprezentatywnie oddać istotę czegoś, używając tylko jednego koloru? To jedno z tego rodzaju pytań, na które nie ma jedynej, poprawnej odpowiedzi. Niektórym przypadnie to do gustu bardziej, a niektórym mniej.
Tutaj należy wspomnieć ponownie o tym, że, jak zostaje to powtórzone kilka razy, film ten nie ma być całkiem realistyczny. Przypominają o tym motywy iście baśniowe, jak złowieszczy nauczyciel, niczym Flecista z Hameln, prowadzący swoich podopiecznych ku zgubie. Nie mają to być baśnie dobre, ale właśnie złe. Jak stwierdza głos z offu, opisane wydarzenia były zainspirowane życiem, zanim stały się fikcją, z kolei fikcja zainspirowała rzeczywistość. „Złe baśnie” pokazują więc, że mroczny świat wykreowany przez braci D’Innocenzo jest o tyle przerażający, że jego odbicie można dostrzec w codzienności.
Nie jest to uspokajająca konkluzja i może to właśnie w tym tkwi urok „Złych baśni”.
Autor recenzji: Agata Grzybek
Tytuł: „Złe baśnie”
Scenariusz: Damiano i Fabio D’Innocenzo
Reżyseria: Damiano i Fabio D’Innocenzo
Data premiery: 10 września 2021 (Polska)
Obejrzane dzięki uprzejmości Aurora Films
Źródło zdjęć: http://www.aurorafilms.pl/zapowiedzi/zle-basnie/
Ocena: 5/10