Bestia z Buchenwaldu to oparta na faktach, fabularyzowana historia Ilse Koch – komendantowej obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, słynącej z wyjątkowego bestialstwa i wyrafinowanych technik sadystycznych. Rywalizująca ze swoim mężem, Karlem, o to, kto bardziej zaskoczy swojego współmałżonka wymyślnym prezentem, wkrótce stała się posiadaczką kolekcji wyrobów z ludzkiej skóry, czaszek i kości – począwszy od „ozdób” na wezgłowiu łóżka, stworzonych ze spreparowanych głów więźniów obozu, przez abażury, okładki książek i sukienkę uszyte z ludzkiej skóry, po włączniki świateł, stworzone z zakonserwowanych palców.
Wiedźma z Buchenwaldu, jak nazywano komendantową, do swoich „eksponatów” wybierała osadzonych z ciekawymi tatuażami, których wzór chciała wykorzystać w swoich „pamiątkach”. Poza wyrobami z ludzkiej skóry małżeństwo Kochów zgromadziło niemałą fortunę na „sprzedaży” wolności więźniom. Dzięki tym środkom udało im się uzbierać pokaźną kolekcję obrazów, dzieł sztuki i wyposażyć swoją willę. Nadmierny zbytek oraz przepych nie uszedł jednak uwagi kierownictwa partii, które wkrótce zainteresowało się Kochami, bogacącymi się kosztem Rzeszy, i przeprowadziło przeciwko nim śledztwo.
Już sama myśl o obozach koncentracyjnych wydaje się przytłaczająca, jednak opis tortur, którym poddawani byli przebywający tam, a przede wszystkim „nowatorstwo” Ilse Koch okazuje się wyjątkowo brutalne. O ile widmo pieców krematoryjnych, tortur na przesłuchaniach czy przymusowych robót nie jest niczym nowym, o tyle idea tworzenia wyrobów ze skóry więźniów stanowi o wyjątkowym bestialstwie Kochów. Małżeństwo nie miało żadnych oporów przed karmieniem niedźwiedzi ludzkim pokarmem, tratowaniem konno skazańców czy masowymi egzekucjami, czyniąc sobie z nich rozrywkę. Coś, co chciałoby się, by było tylko chorym wytworem wyobraźni autorów kryminałów jest faktem, z którym trudno się pogodzić. Najbardziej druzgocącym elementem tej historii jest więc to, że czym innym jest czytanie o morderstwach ze świadomością, że to tylko fikcja, czym innym zaś, że Wiedźma z Buchenwaldu istniała naprawdę, a jej „dzieła” można zobaczyć nawet w internecie.
Opowieść Maxa Czornyja nie jest ani biografią, ani pamiętnikiem, choć jest napisana w takiej właśnie konwencji. Śledzi on historię Ilse od dzieciństwa, w którym dała się poznać jako wrażliwa dziewczynka wywodząca się z robotniczej rodziny, po kres jej życia, który nadszedł w więzieniu. Co najbardziej dojmujące w lekturze, Ilse Koch nigdy nie odczuwała wyrzutów sumienia, ponad wszystko uwielbiając wykwintne, wystawne życie, ciesząc się, że udało jej się wybić i pokonać drogę od pracownicy fabryki i malutkiej księgarni, do osoby, w której rękach spoczywały tysiące ludzkich żyć. Co sprawiło, że stała się ona sprawczynią zła w najczystszej postaci, czerpiącą przyjemność ze znęcania się nad drugim człowiekiem? Mimo że narracja prowadzona jest z perspektywy Ilse, wydaje się, że takie właśnie pytanie zadawał sobie autor, sięgając po historię Wiedźmy, pojawia się ono również w głowach czytelników. Czornyjowi udało się w sposób przekonujący i interesujący wniknąć w głąb umysłu Ilse, sięgnąć do odmętów jej psychiki, spróbować zrozumieć motywy i tę osobliwą fascynację ludzkim ciałem. Oczywiście należy podkreślić jeszcze raz, że nie jest to książka historyczna ani autobiografia czy pamiętnik głównej bohaterki, jednak autor w realistycznej i przystępnej formie przybliżył sylwetkę jednej z największych zbrodniarek ludzkości i tym samym zachęcił odbiorców do zgłębienia jej historii z innych źródeł.
Autor recenzji: Katarzyna Rosół
Tytuł: Bestia z Buchenwaldu
Autor: Max Czornyj
Wydawnictwo: Wydawnictwo FILIA
Data premiery: 01.09.2021
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu FILIA