Wykonawca nieśmiertelnych przebojów Do zakochania jeden krok czy Zielono mi to postać nietuzinkowa, obdarzona wieloma talentami i zainteresowaniami.
Relację z jego barwnego życia – począwszy od dzieciństwa i domu rodzinnego – najpierw Wilnie, potem w Krakowie, poprzez czas dorastania, przyjaźnie, kształtowanie się pasji, zainteresowanie muzyką, opowieści o początkach jazzu w Polsce i piosenkach, a także podróżach, koncertach i samochodach… spisała i uzupełniła komentarzami Agnieszka Matynia-Dąbrowska, dziennikarka radiowa i telewizyjna, żona bohatera książki.
Andrzej Dąbrowski to jedna z najważniejszych postaci polskiego ruchu jazzowego. Najpierw perkusista, później także wokalista jazzowy. Na scenie debiutował w trio Andrzeja Kurylewicza. Potem przez ponad pół wieku grał i nagrywał m.in. z Wandą Warską, Wojciechem Karolakiem, Janem „Ptaszynem” Wróblewskim, Krzysztofem Komedą, Urszulą Dudziak, Michałem Urbaniakiem… Występował ze Stanem Getzem i Artem Farmerem, fotografował za kulisami Duke’a Ellingtona, a na scenie Sarah Vaughan czy Counta Basiego.
Ważne miejsce w biografii bohatera zajmuje fascynacja motoryzacją. Ta była na początku. Pierwszy sukces odniósł już jako dziewiętnastolatek i student krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej, zdobywając wicemistrzostwo Polski w rajdach samochodowych.
W latach 70. najbardziej znany jest jako piosenkarz, wykonawca superprzebojów. Zielono mi – ze słowami Agnieszki Osieckiej i muzyką „Ptaszyna” – oraz Do zakochania jeden krok (słowa Andrzej Bianusz, muzyka Antoni Kopff) czy też Przygoda z Marią, A ty się, bracie, nie denerwuj, Zapomnij mnie i wiele innych.
Były w moim życiu różne zawirowania. Chwile dobre i złe, sukcesy i porażki, niezwykłe przypadki, egzotyczne podróże… Tak naprawdę, gdybym swoimi przeżyciami, przygodami i tym, czego w życiu doświadczyłem lub nawet tylko widziałem, obdzielił kilkoro ludzi, to każdy z nich miałby co opowiadać. Miałem rzeczywiście niezwykle ciekawe życie.
Tytan pracy. Żadnej spośród swoich pasji Andrzej Dąbrowski nigdy nie porzucił: nadal śpiewa, nagrywa jazz, fotografuje oraz startuje w wyścigach samochodowych.
Moja żona uważa, że nie potrafię żyć bez pracy. I coś w tym jest. Mam tak silne poczucie obowiązku, że wszystko, co zaplanuję, muszę wykonać. Czasami z tego powodu cierpię, ale nie umiem inaczej. Myślę, że pracowitość i poczucie obowiązku – aż do absurdalnych rozmiarów – odziedziczyłem po mamie. Miała zaplanowany każdy dzień i każdą godzinę. Czasami była tak zmęczona, że słaniała się na nogach, ale musiała zrobić wszystko to, co wcześniej postanowiła wykonać w danym dniu. (…) Każdą rzecz musiała zrobić sama. Chyba jestem podobny do niej, bo na przykład wszelkie naprawy także najchętniej robię sam. To poczucie obowiązku, systematycznej pracy, niemarnowania czasu na głupstwa wpoili mi w dzieciństwie moi rodzice i tak już zostało. (fragment)
Materiały prasowe: Wydawnictwo Czytelnik