Decyzję o przeczytaniu debiutanckiej powieści Marcina Mellera podjęłam, gdy tylko pojawiły się pierwsze informacje o jej premierze. „Czerwona ziemia” była zapowiedzią czegoś intrygującego i nowego dla mnie, gdyż akcja tego thrillera została osadzona w Afryce, na temat której mam bardzo znikomą wiedzę. Chciałam się również przekonać, czy podziwiany przeze mnie dziennikarz ma szansę namieszać tego lata na polskim rynku wydawniczym.
„Czerwona ziemia” to opowieść o dwóch niezapomnianych, jednakże z zupełnie innych powodów, wyprawach Wiktora Tilszera do Afryki. Pierwsza miała miejsce w 1996 roku. Niespełna trzydziestoletni początkujący dziennikarz Wiktor wraz z poznaną na miejscu wolontariuszką Florence przez kilka miesięcy mógł odkrywać piękno i kulturę Afryki oraz obserwować z bardzo bliska toczącą się na północy Ugandy wojnę. Była to najprawdopodobniej najpiękniejsza przygoda jego życia, ale również i najbardziej niebezpieczna.
Po dwudziestu czterech latach Wiktor musi wrócić w te same rejony Afryki. Jednak tym razem nie po to, by zdobyć ciekawe materiały, ale by odnaleźć swojego syna, który z niewyjaśnionych powodów przestał się odzywać, a jego telefon został wyłączony albo znajdował się poza zasięgiem. Wiktor bez zastanowienia i konsultacji z najbliższymi podejmuje decyzję o wylocie, choć wie, że nie wszystkie sprawy da się dopilnować i załatwić zdalnie z drugiego końca świata. Wierzy, że jego ciężarna żona i maleńka córeczka nie będą miały mu tego za złe, a współpracownicy wezmą jego obowiązki na swoje barki i doprowadzą do końca prowadzone przez redakcję śledztwo. On nie może pozwolić sobie na ponowną utratę syna. W Afryce jednak trudno mu złapać jakiś punk zaczepienia. Wszystkie tropy się urywają, a podjęte w 1996 roku przez niego decyzje przynoszą nieoczekiwane skutki.
Jak zareagują szefowie wydawnictwa na samowolkę Tilszera w tak ważnym momencie dla gazety? Czy Wiktor odnajdzie syna i wyjaśni, co się wydarzyło? Czy ponowna wyprawa do Afryki obudzi u niego wspomnienia i dawne uczucia?
Muszę otwarcie przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tej książki i chyba do końca nie wiem, jak ją ocenić. Mam wrażenie, że Marcin Meller nie potrafił się zdecydować, który temat ma być siłą napędową tej powieści. Mamy tu historię ojca, budującego relację z nastoletnim synem, którego porzucił, gdy ten był dzieckiem, miłosne perypetie głównego bohatera, dziennikarskie śledztwo oraz wątek dotyczący zaginięcia młodego Tilszera. No i Afrykę – jej piękno, dzikość i wojnę.
Bez wątpienia książkę tę wyróżniają ciekawe opisy Afryki i panującej w niej sytuacji politycznej. Ci, którzy sięgając po tę książkę nastawiają się na poznanie tego kontynentu, nie zawiodą się. Meller z pewnością przyczyni się do wzrostu wykupionych wycieczek do Afryki 😊
Ku mojemu niezadowoleniu „Czerwona ziemia” niewiele ma wspólnego z klasycznym thrillerem, w którym zwroty akcji sprawiają, że podczas czytania obgryza się paznokcie ze zdenerwowania. Jednakże jest napisana na tyle ciekawie, że chce się poznać finał tej historii, który zaskoczy niejednego czytelnika.
Opisy relacji ojca z synem w moim odczuciu nie wypadły wiarygodnie, a do tego odniosłam wrażenie, że w kulminacyjnym momencie książki Marcin Meller zapomniał o tym wątku. Również historia dziennikarskiego śledztwa została potraktowana po macoszemu, przez co nie dało się wyczuć emocji jakie towarzyszą tej pracy.
Mimo powyższych uwag, nie żałuję, że poświęciłam czas tej książce – dzięki niej mogłam poznać choć odrobinę Afrykę i realia pracy reportera w dwudziestym wieku. Myślę, że „Czerwona ziemia” dzięki romansowi Wiktora i Florence ma szansę być jedną z najczęściej widywanych książek za parawanem na plażach nie tylko przy Bałtyku 😉
Autor recenzji: Anna Joanna Brzezińska
Tytuł: Czerwona ziemia
Autor: Marcin Meller
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 01.06.2022
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Zdjęcie: Bartek Syta