Z Magdalena Majcher – autorką bestsellerowych powieści, m.in. opartych na faktach „Małych zbrodni” i „Mocnej więzi” rozmawiamy m.in. o jej nowej książce pt. „Finalistka”, która niebawem ukaże się w księgarniach.
Zanim zaczniemy rozmowę o „Finalistce” muszę zapytać w co Magdalena Majcher ubierze się w dniu premiery swojej najnowszej książki😉?
Oczywiście, włożę czerwoną sukienkę! Czerwień króluje w mojej szafie i cieszę się, że zupełnie przypadkiem właśnie czerwona sukienka znalazła się na okładce mojej najnowszej powieści.
Stalking jest nazywany przestępstwem chorej miłości. „Finalistka” to opowieść o obsesji, urodzie oraz stalkingu. Skąd się wziął pomysł na taką tematykę?
Nigdy nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, skąd wziął się pomysł na daną książkę. Na pewno wynika to z mojej wrażliwości, przekonań, zainteresowań czy potrzeb. Piszę o tym, co mnie porusza, co jest dla mnie ważne. Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że tworzę, bo mam misję, może nie zmieniania świata, bo jestem realistką, ale na pewno uwrażliwiania czytelnika nie tylko na potrzeby drugiego człowieka, ale też na zło, którego w wielu sytuacjach można byłoby uniknąć, gdyby w porę ktoś zareagował. Poza tym chciałabym, aby moje książki niosły nie tylko walor rozrywkowy, ale też stanowiły swego rodzaju ostrzeżenie, uczyły czegoś czytelnika.
Jak uważasz – czy tragedii, o której opowiada „Finalistka” można było zapobiec? Jeśli tak – to kto Twoim zdaniem z najbliższego otoczenia Agaty powinien wykazać się większą stanowczością?
Pamiętajmy, że akcja „Finalistki” toczy się w 1996 roku, kiedy stalking nie był przestępstwem i do samego zabójstwa prześladowca bohaterki nie zrobił nic, za co groziłaby mu odpowiedzialność karna, no, może poza wypisywaniem obraźliwych haseł na elewacji bloku, ale nawet gdyby został schwytany, stwierdzono by pewnie niską szkodliwość czynu i co najwyżej otrzymałby karę grzywny. Ale czy tej tragedii można by uniknąć, nawet gdyby stalking był wówczas przestępstwem? Nie wystarczy sama penalizacja czynu. Bo teraz niby kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności za uporczywe nękanie, ale świadomość społeczna nadal jest niewielka, dlatego też napisałam tę książkę. Potrzebna jest debata społeczna, może jakaś kampania, aby sytuacja ofiar się zmieniła. Nie wskażę więc nikogo z otoczenia Agaty.
Miłość i nienawiść. W książce pada stwierdzenie, że te dwa bieguny dzieli cienka granica. Też tak uważasz?
Chyba nie, ta granica nie jest przecież aż tak cienka. Wydaje mi się, że trzeba wyrządzić drugiej osoby wiele zła, aby ta miłość zmieniła się w nienawiść. Pamiętajmy, że tutaj te słowa padają w odniesieniu do człowieka, który cierpi na zaburzenie osobowości i nie potrafi zbudować normalnego, zdrowego związku…
Agata Szklarska – główna bohaterka „Finalistki” – wschodząca gwiazda modelingu. Drogę do kariery otworzyły jej sukcesy w konkursach piękności. W 1991 roku zdobyła koronę Miss Polski, a następnie jako pierwsza Polka wygrała w konkursie Miss International. Nie da się ukryć, że konkursy te budzą skrajne emocje z wielu powodów. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Czy jak każda mała dziewczynka marzyłaś w dzieciństwie o koronie na głowie i staniu na scenie przed bijącą brawa widownią?
Nie, absolutnie nie. Ja marzyłam o tym, żeby zostać policjantką i zatrzymywać groźnych przestępców! Co do samych konkursów piękności – nie mam nic przeciwko. Nie oglądam, ale i nie neguję. Uważam, że nie powinno się traktować życia zbyt poważnie. (śmiech)
„Piękne kobiety przez całe życie muszą udowadniać, że atrakcyjność nie jest ich jedynym atutem. Ludzie traktują je z góry, uważając, że wygląd nie idzie w parze z inteligencją”. Czy masz podobne zdanie na ten temat?
W pewnym sensie to są moje przemyślenia. Co jakiś czas otrzymuję w mediach społecznościowych, w których widnieję jako pisarka, wiadomości typu „hej, jesteś piękna” albo „umówisz się ze mną na kawę”? To jest frustrujące: pracuję kilka miesięcy nad książką, jeżdżę po kraju na rozmowy ze świadkami i specjalistami, dopracowuję każdy szczegół, tygodniami ślęczę nad tekstem, a potem jedyne co jeden z drugim ma mi do powiedzenia to „jesteś piękna” albo „masz ładne oczy”. Ale to nie jest kwestia wyglądu, przynajmniej nie tylko, bo, tak jak zresztą napisałam w tym cytacie, rzecz tyczy się tylko atrakcyjnych kobiet. Dochodzimy z moimi koleżankami-pisarkami do wniosku, że faceci w tej branży mają zdecydowanie łatwiej, oni nie muszą niczego udowadniać, statystyczny czytelnik bardziej ufa pisarzowi, w sensie że mężczyźnie. Stereotypowo kobiety piszą pierdoły dla innych kobiet. Sama wielokrotnie słyszałam z ust czytelników płci męskiej, że są zaskoczeni, że moja książka tak bardzo im się spodobała. Bo? Cisza.
Wracając do Agaty Szklarskiej – wolałaby sprzedać duszę diabłu niż skosztować żabich udek, czy Magdalena Majcher ma podobnie z jakąś potrawą?
Jestem w temacie jedzenia mocno obrzydliwa. (śmiech) Nie skosztuję wielu potraw, bo tak, choćby wspomnianych żabich udek. Nie zjem też flaków, bo na sam ich widok robi mi się niedobrze. Nie przełknę też nic, co wyłowiono z wody – nie dla mnie więc ryby i owoce morza. Raz tylko dałam się namówić mężowi i synom na skosztowanie chopitosów, czyli kanaryjskiego przysmaku – małych ośmiorniczek smażonych w głębokim tłuszczu. No, ale fanką nie zostałam!
W książce zwracasz również uwagę na seksizm i alkoholizm w służbach mundurowych w latach 90 XX wieku. Dlaczego? Uważasz, że problemy te są wciąż aktualne?
Bo tak wyglądała służba w policji w latach 90. Na przestrzeni ostatnich lat rzeczywistość polskich służb mundurowych bardzo się zmieniła, jest kładziony duży nacisk na zapobieganie seksizmowi i mobbingowi. Liczba czynnych policjantek w służbie stale rośnie. Obowiązuje zakaz spożywania alkoholu w miejscu pracy, podczas gdy 25 lat picie wódki w jednostce policji nie było niczym niezwykłym.
„Bo przyjaciół nie poznaje się w biedzie. Prawdziwych przyjaciół można poznać po tym, jak znoszą cudze sukcesy”. Czy miałaś okazję przekonać się na własnej skórze o prawdziwości tych zdań?
Niestety, tak. Osoba, która kiedyś była mi bliska, zniknęła na dobre z mojego życia, kiedy zaczęłam odnosić pierwsze sukcesy jako pisarka. Przepracowałam to, poszłam dalej, ale wtedy było mi przykro.
Czy Magdalena Majcher lubi bajki o krasnoludkach?
Jestem zmuszona lubić taką literaturę dla dzieci, jaką czytam wieczorami młodszemu synowi! A tak całkiem na poważnie – nie przepadamy za bajkami o krasnoludkach, zdecydowanie wolimy „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai”.
Jakiś czas temu pochwaliłaś się w mediach społecznościowych, że pracujesz nad kolejną książką. Zdradzisz nam więcej szczegółów?
Dosłownie przed chwilą oddałam tę książkę do wydawcy. Nie mogę zbyt wiele zdradzić, jedynie tyle, że będzie to kolejna powieść oparta na faktach, a jej akcja toczy się w czasach PRL-u.
Na zakończenie – jak radzisz sobie z otwieraniem małego opakowania śmietanki do kawy. Masz jakiś sprawdzony patent, by proces ten odbył się bez uszczerbku na zawartości i ubraniu? 😉
Nie radzę sobie, dlatego piję kawę z mlekiem. Zdecydowanie bezpieczniejsza opcja!
Rozmawiała: Anna Joanna Brzezińska
Zdjęcia: Laura Bielak