Uniwersum filmów Marvela z roku na rok coraz bardziej się rozrasta. Niedawno do kin trafiła najnowsza produkcja spod tego szyldu. „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu” to jednak film nieco inny niż wszystkie, z racji śmierci odtwórcy głównej roli. Jak twórcy poradzili sobie w obliczu tej straty?
Gdy umiera aktor grający główną rolę w filmie, można postąpić dwojako – zastąpić go innym aktorem, albo próbować przyjąć, to co przyniosło życie i wybudować wokół tego historię. Ryan Coogler miał trudne zadanie. Z jednej strony zmarł jego przyjaciel Chadwick Boseman, z drugiej, musiał poprowadzić serię, która zaczęła się bardzo obiecująco. Można było zrobić casting na nowego odtwórcę i udać, że nic się nie stało. W końcu życie toczy się dalej. Reżyser postawił jednak na stworzenie filmu, który będzie w pewnym sensie godzeniem się ze stratą i pożegnaniem zmarłego przyjaciela. Jak wygląda efekt?
Wakanda straciła władcę i obrońcę – T’Challa nie żyje. Pazerne mocarstwa spoglądają łapczywym okiem na bogactwa Wakandy i szukają drogocennego kruszcu poza jej granicami. A jakby tego było mało, do gry wchodzi nowy gracz – podwodna kraina z władcą Namorem na czele. Wspomniany osobnik to nie byle kto, nie dość, że potrafi latać, to jeszcze jest prawie niepokonany. Namor próbuję zmusić Wakandajczyków do zawarcia sojuszu, po to, by wspólnie stanąć do walki z całym światem. Co zrobi osłabiona Wakanda? Czy uda jej się podnieść po śmierci władcy?
Starając się nie zdradzać zbyt dużo z fabuły, warto podkreślić rolę królowej Ramondy (Angela Bassett) i księżniczki Shuri (Letitia Wright), które mają spore znaczenie dla drugiej części. Po stracie syna i brata, starają się dojść do siebie i nie dopuścić do osłabienia Wakandy. Obie w swych rolach radzą sobie całkiem dobrze. I choć Shuri, nie jest może tak charyzmatyczna, jak jej brat, to kibicujemy jej w zmaganiach. Nie będzie jednak łatwo. Bo naprzeciw stanie jej wspomniany wcześniej Namor (Tenoch Huert), który świetnie sprawdza się w roli głównego antagonisty. Jest postacią niejednoznaczną o w sumie dość dobrze ugruntowanych motywacjach. A przy tym to naprawdę potężny przeciwnik. Nie zawodzi także Okoye (Danai Gurira).
Nikt nie jest w stanie zastąpić Chadwicka Bosemana i nikt nawet nie próbuje. Ten film stanowi próbę pogodzenia się z jego stratą. Zarówno filmową, jak i rzeczywistą. Jednak mimo poważnych tonów, to wciąż kino superbohaterskie, ze sporą dawką walk i akcji. Właśnie w tych dwóch aspektach doskonale sprawdzają się efekty w wersji 4DX, które pozwalają jeszcze mocniej czerpać satysfakcję z seansu. Dlatego, jeśli tylko macie taką możliwość, polecam ten rodzaj pokazu. Poza tym to naprawdę ładny wizualnie film, zwłaszcza gdy oglądamy podwodne królestwo Talocan. Marvel słynął zawsze ze sporej dawki humoru, tutaj pomimo okoliczności również wiele razy się uśmiechniemy. Wszystko zostało doskonale wyważone.
„Black Panther: Wakanda w moim sercu” to piękne pożegnanie przyjaciela i jednocześnie naprawdę dobra propozycja ze stajni Marvela, która stanowi udaną kontynuację.
Autorka recenzji: Monika Matura
Tytuł: Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu zwiastun
Reżyseria: Ryan Coogler
Scenariusz: Ryan Coogler / Joe Robert Cole
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję sieci Cinema City.