Katarzyna Jasiołek (autorka kultowej już pozycji o polskim powojennym wzornictwie „Asteroid i półkotapczan”) w najnowszej książce przywraca projektantowi należne mu miejsce w panteonie sławy. Hanna Lachert, autorka m.in projektu tapicerowanego krzesła „Muszla”, zyskała dzięki niej głos i śmieje się do rozpuku, dzieląc sekretami swojego barwnego życia.
Artystka zawodowo związana była ze Spółdzielnią Artystów „Ład”. Dlatego lektura tej książki to nie lada gratka dla zainteresowanych historią wzornictwa przemysłowego powojennej polski. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie marzy skrycie o zgarnięciu z ulicznej wystawki perełek designu: „Skoczka”, „Sarenki” czy„Chirka”.
„Ład, bo to tylko trzy litery, bo to znaczy, że ma być ładnie i ma być w tym ład – porządek”
Celem Spółdzielni było projektowanie i produkcja mebli, ceramiki i tkanin, które sprawdzą się w nowej, powojennej rzeczywistości. Mniejsze metraże mieszkań wymuszały na twórcach wnętrz kompromisy, ale z zachowaniem walorów estetycznych i jakości wykonania. Spod ołówka projektantów zrzeszonych w „Ładzie” wyszło wiele kultowych dzisiaj projektów, a najbardziej znane nazwiska z nim związane to m.in Olgierd Szlekys i Władysław Wincze.
Czy historia życia projektantki mebli może więc stanowić wdzięczny temat do opisywania? Z pewnością. Długie godziny spędzone w archiwum, ale przede wszystkim rozmowy z Hanną Lachert, zaowocowały bardzo dobrym materiałem.
Hanna Lachert urodzona w 1927 roku żyła na styku dwóch światów. Lektura książki Katarzyny Jasionek to prawdziwa podróż w czasie po przedwojennej i powojennej Warszawie. Z prawdziwą przyjemnością zanurzyłam się w lekturze, bo bohaterka to postać nietuzinkowa, bezkompromisowa, odważna i zadziorna. Była dzieckiem miłości ludzi, których dzieliło przeszło 20 lat różnicy i aby poślubić jej ojca i postawić na swoim, mama postąpiła wbrew swojej rodzinie. Być może w tym tkwi geneza jej silnego charakteru. Panienka z dobrego domu, nie taka znowu grzeczna, lokalna piękność, o którą walczyli już nastolatkowie, to tylko niektóre z jej wcieleń.
W dzieciństwie mieszkała na Saskiej Kępie, a potem w mieszkaniu w słynnej perełce architektonicznej – Willi Profesorów w centrum Warszawy. Książka pełna jest anegdot z życia dorastającej dziewczyny, ale też architektonicznych ciekawostek. Fragmenty dotyczące dzieciństwa w przedwojennej Warszawie, spacerów po Lesie Bielańskim, zabaw z procą i wymykania się z domu, aby sprzedawać zerwane dla draki kwiaty, to tylko początek fascynującego życia projektantki.
Historia jej rodziny, to historia wielu warszawskich inteligenckich rodzin, które musiały porzucić beztroskie rozrywki i wieczorki przy brydżu na rzecz walki o przetrwanie i często niebezpiecznej pracy w konspiracji. Autorka ze smakiem dawkuje nam rodzinne tajemnice Hanny Lachert. Można jej zarzucić, że jest stronnicza, nie drąży i nie zgłębia wielu wątków, a szacunek do rozmówczyni powstrzymuje ją od szukania taniej sensacji. Biografia projektantki mebli, to naturalnie także historia wzornictwa okresu, w którym tworzyła. Z pierwszej ręki dowiadujemy się jak projektanci dostawali zlecenia, Hanna Lachert z równoczesną pasją opowiada o szczegółach technicznych swojej pracy, jak i towarzyskich animozjach. Wizyta Katarzyny Jasiołek w opuszczony ośrodku wczasowym Żyrardowskich Zakładów Przemysłu Lniarskiego i „dotknięcie” tego, co pozostało po wspaniałych wnętrzach zaprojektowanych przez Lechert, to niemal detektywistyczna robota. Dorobek projektantki jest olbrzymi: sklepy Cepelii, pawilon u zbiegu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich w Warszawie, prywatne mieszkania, domy, wnętrza budynków państwowych, hoteli to obok mebli dorobek jej życia.
Nie każdy kojarzy fotel „Muszla” czy kultowe biurko projektu Hanny Lachert, którego ceny na aukcjach przekraczają dziś ceny nowych, współczesnych projektów o kilka tysięcy złotych. Na szczęście w ostatnich latach zaczęliśmy doceniać jakość i wzornictwo mebli z okresu PRL. Przejadły nam się już gotowe wzory z katalogów i meble z płyty paździerzowej. Krzesło z jesionu, buku, czy zgrabny, fornirowany stół ze zwężanymi nóżkami to coraz częstszy widok w mieszkaniach Polaków. Polowania na serwisach aukcyjnych, spacery po śmietnikach w poszukiwaniach perełek designu to codzienność wielu pasjonatów. Powstaje wiele albumów, opracowań dotyczących wzornictwa i sztuki użytkowej połowy XX wieku.
Cytat z Hanny Lachert, którego nie przytoczę (abyście sięgnęli po tę książkę), a który znajduje się na ostatnich stronach biografii, to dla mnie piękna recepta na dalsze życie. Warto, aby jej nazwisko (a także innych projektantów kultowych mebli) zostało zapamiętane. Cieszy mnie, że przestają być anonimowi, a boom na styl połowy XX wieku trwa.
Autorka recenzji: Alicja Csafordi
Tytuł: Hanna Lachert. Wygoda ważniejsza niż piękno
Autor: Katarzyna Jasiołek
Wydawca: Marginesy