Zbiory opowiadań mają to do siebie, że pozwalają, swoją krótką formą, na dostarczenie czytelnikom rozrywki, którą spokojnie mogą sobie dawkować. Nie muszą oni pamiętać, co działo się w poprzednim rozdziale, ani kim jest dany bohater – potencjalnie są to bowiem oderwane od siebie, niezależne twory. Przy tym pozwalają na poznanie pióra danego autora i zdecydowanie, czy nam ono odpowiada, np. zanim sięgniemy po dłuższą formę literacką w jego wykonaniu. Można powiedzieć, że są takim próbnikiem kreatywności pisarza, wszak napisać kilka zupełnie niezwiązanych ze sobą historii wymaga od niego większej dozy pomysłowości, by historie te były inne, ciekawe, a jednocześnie na podobnym poziomie. Czy w tym wypadku tak właśnie jest?
„Autostradą w ciemność” to nie jest zbiór przypadkowych historii. Spoiwem całości jest śmierć, która wydaje się być zarówno niespodziewana, zaskakująca jak i sprawiedliwa – nie ma osoby, która mogłaby przed nią uciec, czy jest się bogatym, posiadającym wpływy gangsterem, młodym miłośnikiem urbexu czy doświadczonym policjantem, próbującym rozpracować szajkę porywaczy dzieci. Śmierć pod tym względem jest równa, chociaż raz przyjmuje zaskakujący obrót, będąc dziełem przypadku, innym zaś jest skrupulatnie zaplanowana i realizowana. Ten motyw przewodni scala więc wszystkie opowiadania, nadając im wspólny charakter i sprowadzając do wspólnego mianownika. Nie są one jednak równe pod wieloma względami i mam tutaj na myśli zarówno długość, jak i sam poziom poszczególnych historii.
Niektóre z nich zaskakują pomysłem, wydają się być czymś świeżym, nowatorskim, inne z kolei zdawały mi się kolejną wersją znanych już miejskich legend, niczym nowym się nie wyróżniającym. Tym, co dla jednych może być zaletą, a dla mnie jest niestety trochę wadą, jest osadzenie zdecydowanej większości akcji w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście istnieje duża grupa osób, które nie lubią czytać książek czy opowiadań dziejących się w Polsce i odstraszają ich polskie imiona, ja jednak wolę czytać o tym, co w pewien sposób znam i wychodzę z założenia, że tego typu historie wychodzą też najlepiej samym autorom. Trudno bowiem stwierdzić, nie znając warunków amerykańskich (poza opieraniem się na stereotypach i wizerunku z filmów i książek) czy faktycznie tak wygląda życie i praca amerykańskich śledczych czy życie przeciętnych obywateli, czy jest to jakaś wyidealizowana fikcja rodem z serialu detektywistycznego zza oceanu.
Jednocześnie muszę przyznać, że gdzieniegdzie czułam się nieco przytłoczona zarówno ilością bohaterów, poznawanych jednocześnie, jak i pędzącą akcją, co było oczywiście wynikiem krótkiej formy. Mam wrażenie, że historie zyskałyby, gdyby były opowiedziane w pełni, w formie pełnoprawnej powieści – miałyby wtedy szansę się spokojniej rozwijać i biec swoim tempem, i niekoniecznie zamykać się w formie jednozdaniowego podsumowania.
Muszę jednak wspomnieć, że w pamięci utknęło mi szczególnie opowiadanie osadzone w klimacie science–fiction „Cywilizacja przyszłości”. Myślę, że autor tutaj mógł w pełni puścić wodze fantazji, a ja z ogromnym zaciekawieniem śledziłam wytwory jego wyobraźni, zastanawiając się, dokąd zaprowadzi mnie ta podróż. Dodatkowo bardzo podobało mi się zestawienie takiej futurystycznej, stechnologizowanej cywilizacji do powrotu do natury i życia w zgodzie z nią, co dało mi do myślenia, a i było powiązane z obecną sytuacją na świecie. I pod kątem takiego pobudzania czytelnika do rozważań o przemijaniu i tym, dokąd zmierzamy, jako społeczeństwo i ludzie, było to pouczające doświadczenie czytelnicze.
Autor recenzji: Katarzyna Rosół
Tytuł: Autostradą w ciemność
Autor: Sebastian Artymiuk
Wydawnictwo: Novae Res
Data premiery: 10.03.2023
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res