Każdy kto mnie zna, wie, że na kolejne książki Jędrzeja Pasierskiego czekam z podobnym napięciem i ekscytacją jak dzieci na otwarcie gwiazdkowych prezentów spod choinki. A fakt, że Jędrek zapowiedział, że w najnowszej części serii z komisarz Niną Warwiłow wydarzy się „coś dużego” tylko potęgował moje emocje oraz oczekiwania. Muszę przyznać, że nie kłamał. To co nam zaserwował w „Martwym klifie”, przerosło moje najśmielsze przypuszczenia.
Nina wraz z córką udaje się na kilkudniowy urlop z bonusem (jak to sama określiła) do nadmorskiej, pięknie położonej Boleni, w sąsiedztwie której giną ludzie…
„Morderca … działał na rozległym terenie, a jedynym wspólnym mianownikiem był stary zakład pracy trzech ofiar”.
W takiej sytuacji nikogo nie powinno dziwić, że miejscowy policjant (podkomisarz Szymon Kacperski) udaje się po pomoc do żywej legendy polskiej policji. Jednym z jego zawodowych marzeń było poznanie Niny oraz możliwość obserwowania jej w akcji. Sam niewiele zdziałał w pierwszych dniach śledztwa. Osoby, z którymi rozmawiał nie zdradziły nic, co mogłoby przybliżyć go do rozwiązania zagadki. Czuł, że ma związane ręce przez miejscowe układy i lokalną historię.
Czy Nina zdecyduje się pomóc Kacperskiemu? Choć z każdym dniem czuła się coraz pewniej w Boleni, to miała wiele wątpliwości:
„… od czasu wydarzeń z grudnia czułą się otępiała śledczo. … Straciła dar, przestała być skuteczna”.
Czuła, że morderca nie zakończył jeszcze swojej misji, a nie do końca udało się jej poznać i zrozumieć specyfikę oraz klimat wyspy. Czy logika i statystyka wystarczą, by uratować nadmorskie miejscowości od krążącego nad nimi upiora?
Ci, którzy znają twórczość Jędrzeja wiedzą, że w „Martwym klifie” nie spotkają krwawych, wyczerpujących opisów zbrodni, choć ofiar będzie tu całkiem sporo. Dla autora ważne jest miejsce i jego przeszłość, ludzie, ich relacje, uczucia, a przede wszystkim skrywane tajemnice. Pasierski stworzył kolejną świetną powieść, w której trzymający w napięciu wątek kryminalny mocno zaskakuje. Nawet kilka dni po przeczytaniu książki nie mogę uwierzyć, że mordercą okazała się osoba, która nawet nie pojawiła się na liście moich typów. Uważam, że autor opanował perfekcyjnie zasady zabawy w kotka i myszkę ze swoimi czytelnikami.
Choć Pasierski zapewnia, że lubi swoją bohaterkę, to nie zawsze jest dla niej łaskawy 😉 Owszem – pozwolił jej ochłonąć, zająć się na spokojnie córką i nawet trochę skupić się na sobie po grudniowych wydarzeniach w Gnieździe, jednak wydaje mi się, że zrobił to tylko po to, by uśpić jej kobiecy instynkt.
„Bez dramatów, bez komplikacji i bez mężczyzn – przynajmniej przez ostatnie dwa i pół miesiąca”.
Gdy tylko Nina dotarła do Boleni musiała zmierzyć się z wieloma wyzwaniami, na które z pewnością nie była przygotowana. Nie ukrywam, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie losy Niny, w porównaniu z tym, co autor przedstawił w „Martwym klifie”. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem bardzo ciekawa jak potoczą się jej dalsze losy.
U boku Niny tym razem Pasierski stawia komisarza surfera (Kacperskiego), który choć jeszcze wiele musi się nauczyć, to zyskuje sympatię i zaufanie Niny. Może fakt, że borykał się z własnymi demonami rozpraszał jego uwagę i sprawiał, że Nina wyprzedzała go o krok… Ale z drugiej strony dzięki jego historii książka była jeszcze ciekawsza i mam nadzieję, że bohater ten nie zniknie z serii o Ninie.
„Martwy klif” wzbudził we mnie cały wachlarz emocji. Począwszy od rozbawienia („Jeszcze nie Chodakowska, ale z pewnością nie biurowa kluska, wyczekująca, kiedy na komendzie będzie można zjeść rogalika z dżemem do kawy”.), poprzez zaciekawienie („Rozmawiałem z kilkoma osobami. Brzmią jak sekta… Nic się nie dzieje, miejsce było idyllą na tle pożogi powojennej…”) oraz niepokój („Poczuła na plecach czyjeś dłonie”.), a skończywszy na wielkim i to podwójnym zaskoczeniu – ale tu nie będę spoilerować 😉.
Pasierskiego charakteryzuje styl pisania, który wyróżnia go na tle innych autorów uwielbianych przeze mnie kryminałów, a który niesamowicie przypadł mi do gustu. Jest on niepodrabialny. Z pewnością można zarzucić mi brak obiektywizmu, ale uważam, że „Martwy klif” to kolejna rewelacyjna książka Pasierskiego, po którą warto sięgnąć, a wręcz powinno się to zrobić.
Autor recenzji: Anna Joanna Brzezińska
Tytuł: Martwy klif
Seria z komisarz Niną Warwiłow, część VI
Autor: Jędrzej Pasierski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Data premiery: 05.04.2023
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czarne.