Na przełomie 2013 i 2014 roku zostało porwanych kilkudziesięciu korespondentów wojennych, fotografów i cywilnych pracowników, którzy znaleźli się w ogarniętym wojną Syrii. Wielu z nich powróciło do swoich rodzin, gdy porywacze otrzymali żądany okup liczony w milionach euro. Wielu jednak zginęło, a ich egzekucje zostały sfilmowane i posłużyły jako materiały propagandowe ISIS.
Autorem scenariusza do „Porywaczy” jest Sean Langan, brytyjski korespondent wojenny, prywatnie przyjaciel Jamesa Foley’a, amerykańskiego dziennikarza, którego śmierć została sfilmowana i znalazła się w rozpowszechnianych przez ISIS materiałach. Langan niegdyś ofiara porwania przez Talibów w filmie dokonuje niemożliwego i przeprowadza pełne emocji wywiady z dwoma strażnikami, dżihadystami Alexandą Kotey’em i El Shafeem Elsheikh, którzy brali udział w porwaniach w Syrii. Konfrontuje ich opowieści z relacjami ofiar m.in. z ocalałym duńskim fotografem Danielem Rye Ottosenem, jego rodziną oraz negocjatorem zaangażowanym w uwolnienie zakładników. Dziennikarz, korespondent wojenny podchodzi do tego trudnego zadania jak do misji, która ma pomóc skazać terrorystów, wydobyć od nich te kilka zdań, które umocnią oskarżenie. Aby to zrobić musi odłożyć na bok emocje i osobisty stosunek do sprawy.
Spotykamy dwóch spokojnych, młodych mężczyzn, oskarżonych o najgorsze zbrodnie wojenne, porwania i terroryzm. Zatroskani o swoje rodziny czekają na proces. Przez swoje ofiary otrzymali przezwiska „The Beatles”. Piękny, londyński akcent, stał w kontrze do tego, jak traktowali swoje ofiary, ale porwani musieli użyć jakiegoś kodu, aby móc ich identyfikować. Langan miota się pomiędzy nawiązaniem przyjacielskiej relacji dla dobra sprawy, a bólem po stracie przyjaciela. Za maską łagodnego uśmiechu, łagodnego tonu, zainteresowania, ukrywa obrzydzenie nawet na dźwięk ich głosu. Jedno zdanie za dużo może doprowadzić do eksplozji. Natłok emocji, ładunek gatunkowy tego dokumentalnego thrillera nie pozostawia widzów obojętnymi.
Uwiera nas świadomość, że niejednokrotnie kaci mieszkali w tym samym kraju, co ofiary. Wychowywali się na tych samych programach, być może śmiali z tych samych filmów, jedli w tej samej budce z kebabem. Kilka lat wystarczyło, aby ten idylliczny „zachód” zaczął uosabiać najgorsze zło, zepsucie, a jego obywatele z kolegów z podwórka stali się śmiertelnymi wrogami, zasługującymi na ścięcie głowy.
James Foley był Amerykaninem, a USA nie negocjują z terrorystami, nie płacą okupów, wręcz zabraniają rodzinie zbierać pieniądze. Bliscy Foley’a twierdzą, że władze groziły im procesem, jeśli na własną rękę zaczną zbierać okup. Podobnie Wielka Brytania, także nie negocjuje i nie płaci terrorystom, ale przynajmniej dopuszcza możliwość zbiórki pieniędzy przez firmy i osoby prywatne.
Amerykanie i Brytyjczycy porwani w tym samym czasie, co Rye Ottosen nie mieli więc szans na wyjście z tego lochu cało. Pozostało im powolne przygotowywanie się na śmierć i obserwowanie jak jeden po drugim ich koledzy wychodzą na wolność po wpłaceniu okupu.
Reżyerią filmu zajęła się Puk Damsgaard autorka książki „Zakładnik ISIS”, która zgłebia sprawę porwań oraz Søren Klovborg. Przypadkowe spotkanie Puk i Seana w Syrii owocuje współpracą i tym wstrząsającym dokumentem. Film bierze udział w konkursie filmów dokumentalnych krakowskiego festiwalu.
Widzowie KFF mogą obejrzeć „Porywaczy” 1 czerwca o godzinie 18.00 w Kinie Micro.
Serdecznie polecam!
Tytuł: „Porywacze”
Reżyser: Puk Damsgard, Søren Klovborg
Kraj: Wielka Brytania, Dania
Data premiery: 18 marca 2023