Bez wątpienia Tomasz Żak przebojem wdarł się na polską scenę kryminału i… nieźle na niej namieszał! Jedni go wychwalają, inni krytykują. Jego debiutancka „Trzydziestka”, ostra jak brzytwa powieść o polskich układach i układzikach, z miejsca podbiła listy bestsellerów. Zaś drugi kryminał autora, „Dwudziestka”, potwierdził, że błyskotliwy Tomasz Żak dopiero się rozkręca! Mistrz ciętej riposty. „Ataraksja” to jego trzecia książka. Byłam bardzo ciekawa czym tym razem autor zaskoczy czytelników i czy zaintryguje mnie opisami Górnego Śląska na tyle, by kolejny urlop spędzić w Jastrzębiu-Zdroju 😉
Wacław Wolf, zmęczony życiem 40-letni fizjoterapeuta, jedzie do Jastrzębia-Zdroju na odczyt testamentu swojej ciotki, o której istnieniu do niedawna nie miał pojęcia. Nie spodziewa się otrzymać żadnych kokosów, po prostu chce wyrwać się choć na kilka dni od swojej nudnej codzienności. W drodze na Śląsk dochodzi do dziwnej sytuacji. Wacław ląduje w szpitalu. Czyżby komuś zależało, by Wolf nie dotarł do notariusza? Na miejscu mężczyzna dowiaduje się, że został właścicielem zniszczonego doszczętnie domu oraz ocalałego sejfu, który skrywa wiele starych listów, które wpłynęły na życie wielu osób. W zrozumieniu przeczytanych historii pomaga Wolfowi poznana w Jastrzębiu młoda blogerka, Klementyna Jaworek. Czy mimo faktu, że nie wszyscy na Śląsku chcą, by skrywane przez lata listy ujrzały światło dzienne, uda się tej dwójce rozwiązać tajemnicę i jak ona wpłynie na przyszłość Wacława? Czy mężczyzna jest w ogóle bezpieczny na Śląsku?
Myślę, że Wacław i Klementyna to całkiem ciekawy duet. Z pewnością Ci bohaterowie są najjaśniejszym punktem tej powieści. No i oczywiście kot Tofu.
Akcja powieści toczy się dwutorowo – są rozdziały, które dzieją się współcześnie oraz fragmenty, które opisują wydarzenia z 1981 roku, kiedy to doszło do strajków górników. Historie się przeplatają. Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć czytelnikowi niektóre wydarzenia, a na koniec rozwikłać wszystkie tajemnice. Jeśli ktoś jednak liczy (tak jak ja) na rozbudowany wątek kryminalny w „Ataraksji”, to niestety może srodze się rozczarować ☹
Historia Śląska przedstawiona na stronach „Ataraksji” zupełnie mnie nie zainteresowała, nie wzbudziła we mnie jakichkolwiek emocji, ani nie sprawiła, że nabrałam ochoty dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat przedstawionych wydarzeń. Jestem jednak przekonana, że mieszkańcy Śląska czy miłośnicy historii (okresu początków stanu wojennego) inaczej ją odbiorą i z pewnością stanie się przedmiotem dyskusji, wspomnień w wielu domach. Natomiast muszę przyznać, że bardzo spodobały mi się opisy współczesnego Jastrzębia-Zdroju. Chętnie odwiedzę to miasto i przekonam się, czy jest równie piękne i otwarte dla aktywnych ludzi, jak je przedstawia Żak w swojej powieści oraz czy ma w sobie coś, co mnie przyciągnie na dłużej. Nie ukrywam, że początkowo dialogi w gwarze śląskiej były dla mnie zaskoczeniem, ale myślę, że dodały one kolorytu tej powieści, a zrozumienie ich nie było znów aż takie trudne. Zawsze będzie można się popisać znajomością kilku słów po śląsku😉
Nie chcę zniechęcać do „Ataraksji”, bo każdy z nas ma inny gust, inne oczekiwania wobec danej książki, a tą warto przeczytać chociażby dla świetnych dialogów, bo w co jak w co, ale w dialogi Żak umie 😉
Autor recenzji: Anna Joanna Brzezińska
Tytuł: Ataraksja
Autor: Tomasz Żak
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN
Data premiery: 12.07.2023
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN