Toruń jest miastem, które zawsze będzie miało szczególne miejsce w moim sercu. Dlatego też chętnie sięgam po książki, w których akcja dzieje się w grodzie Kopernika, ponieważ mogę choć przez chwilę poczuć się, jakbym znów tam mieszkała i miała dwadzieścia kilka lat. Jeśli przy okazji jest to kryminał, to praktycznie jestem pewna w 100%, że będzie to dla mnie świetna rozrywka i kilka dobrze mi znanych miejsc przewinie się na stronach tej powieści.
Komisarz Jan Sambor podczas nocnego pościgu za przestępcą popełnił poważny błąd. Zginął niewinny chłopiec, po którym została jedynie czerwona czapeczka. Media „ukrzyżowały” go natychmiast, a w gdańskiej komendzie nie było już dla niego miejsca. Na dodatek jego życie osobiste całkowicie się rozsypało wraz z odejściem ukochanej Alicji i pozostawionym przez nią listem.
„Pociski ze słów bolą najmocniej”.
Gliniarz pozostał sam z trupem dziecka w głowie. Sambora co noc nawiedzały koszmary z martwym chłopcem. Na nic zdała się wizyta u psychiatry oraz inne sposoby walki z bólem, który zamieszkał w jego ciele.
„Z jogi pasowała mu tylko pozycja «pies z głową w dół». Jej nazwa oddawała jego nastrój”.
Znajomi przestali odpisywać na jego wiadomości, nikt nie odbierał od niego telefonów. Tylko jeden kolega – Mariusz Mościcki zapytał się na Messengerze jak się ma po wypadku, mimo że nie rozmawiali ze sobą od lat.
„Mościcki, Mariusz, ksywa «Baron» szkolny kumpel, kumpel typu problem, ale i kumpel typu «zrobiłem ci zupę, zajadaj stary, zupy odmieniają losy świata»”.
Tak więc, gdy pojawiła się propozycja współpracy Sambor nie zastanawiał się zbyt długo nad wyjazdem do Torunia, tym bardziej, że sprawa wydawała się dziecinnie prosta. Jednakże podczas nieplanowanej akcji w Sylwestra ginie córka byłego gangstera. Winą za śmierć dziewczyny zostaje obarczony Janek. Sambor jednak nie tak chce zakończyć swoją karierę. Chce poznać prawdę, choćby miał zawrzeć traktat z samym diabłem.
„Wiedział, że siedemnaście dni to niewiele, ale postanowił podjąć ryzyko. Nie miał siły dłużej uciekać przed duchami przeszłości”.
W toku prowadzonego przez Sambora śledztwa wychodzą na jaw szemrane interesy, w które zamieszane są media publiczne i wiele wpływowych osób. Nic nie jest takie, jak się początkowo wydawało. Czas nieubłaganie płynie, a Janek nie wie komu może zaufać.
„Janek wiedział, że w Toruniu jest na gościnnych występach i oprócz konkurencji drużynowej – w tandemie z Baronem – ma też pokaz solowy. Do finału olimpiady zostało kilkanaście dni”.
Czy uda mu się rozwiązać tę zagadkę? Jak wiele będzie musiał poświęcić i jakie napotka na drodze przeszkody?
Uważam, że Marcel Woźniak stworzył świetne postaci, które stanowią o sile tego kryminału. Nie ma w nich nuty fałszu. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam Sambora – upartego, inteligentnego gentelmana z zasadami, który nie umie w związki. Chętnie przysiadłabym się do niego w klubie przy Mostowej 6 i wdała w słowną potyczkę. Z komendantem Lisem mogłabym zaś zawalczyć o tytuł króla kroków, zaś z Miśką chętnie udałabym się na imprezę.
„Most nad wzburzoną wodą” to naprawdę dobry kryminał, po który warto sięgnąć. Nie brakuje tu tajemnic i demonów przeszłości, które nie pozwalają bohaterom o sobie zapomnieć. Jeśli zdecydujecie się na lekturę tej książki, nie pożałujecie tych kilkunastu godzin spędzonych z Samborem. Radzę tylko – zróbcie sobie porządny zapas pistacji i zadbajcie o to, by w odpowiednich momentach popłynęła z głośników piosenka „Bridge over troubled water” amerykańskiego duetu folk rockowego Simon & Garfunkel. Proponuję również nie robić żadnych planów, bo szansa na to byście się oderwali na dłuższą chwilę od tej powieści są niewielkie. „Most nad wzburzoną wodą” wciąga niesamowicie do toruńskiego świata zbrodni, a z każdą przeczytaną stroną i zjedzoną pistacją emocje tylko rosną.
Autor recenzji: Anna Joanna Brzezińska
Tytuł: Most nad wzburzoną wodą
Autor: Marcel Woźniak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Zaczytani
Data premiery: 27.03.2024
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zaczytani