Doskonale pamiętam jak czytałam debiutancką powieść Terry’ego Hayesa pt. „Pielgrzym”. Książka ta mnie zachwyciła i przywróciła mi przyjemność z czytania, która w natłoku pochłanianych publikacji naukowych podczas studiowania się ulotniła. Dlatego też niezmiernie mnie ucieszyła wiadomość o kolejnej książce tego dziennikarza śledczego i scenarzysty filmowego. Oczywiste było dla mnie to, że ją przeczytam, a jeszcze bardziej, że znów mnie porwie.
Choć wszystko zaczęło się od na pozór trywialnego zdarzenia, to wszyscy w Agencji szybko zrozumieli, że mają do czynienia z ewenementem. Najniebezpieczniejsza gra w świecie stworzonym przez jedenastego września właśnie się rozpoczęła. Ludzkość staje na rozdrożu. Jedna droga wiedzie ku życiu, druga ku zagładzie. Aby mieć jakąkolwiek szansę na wygraną tej gry, Agencja wyznacza trzydziestosześcioletniego agenta o kryptonimie Kane. Jest on szpiegiem wyspecjalizowanym we wkraczaniu do tak zwanych Regionów Niedostępnych, tzw. Jeźdźcem burzy. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, na czym jego misja ma polegać. Wie, że najmniejszy błąd może przypłacić życiem. I to nie tylko swoim… Wie, że wkracza do świata, gdzie nie obowiązują żadne zasady. I to tu spotyka przeciwnika (najniebezpieczniejszego człowieka na świecie), który niczym wychodzące na powierzchnię ziemi szarańcze po kilkunastu latach życia w ukryciu, jest gotów zniszczyć wszystko, co napotka na swojej drodze i pchnąć świat ku katastrofie. Czy Agentowi uda się go powstrzymać? Czy Kane utrzyma w ryzach swoje emocje, które często okazują się najgorszym wrogiem szpiega? Czy dokona właściwego wyboru, gdy będzie musiał podjąć decyzję: ratować siebie czy innych? Czy będzie wierny wszystkim zasadom szpiegowskiego rzemiosła? I czy ma prawo modlić się do Boga, w którego nie wierzy?
„Rok szarańczy” to fantastyczna historia, która wywołuje cały wachlarz emocji u czytelnika. Obok napięcia, które towarzyszy każdemu krokowi głównego bohatera, z pewnością pojawią się momenty wzruszające aż do łez, a także salwy głośnego śmiechu. Książkę tę pochłania się się jak dobry film akcji. Tajna misja z wykorzystaniem technologii, o jakiej nam zwykłym obywatelom świata nigdy się nawet nie śniło wciąga niesamowicie, a przytłaczająca atmosfera pogranicza Iranu, Pakistanu i Afganistanu jeszcze potęguje towarzyszące lekturze napięcie. Dzięki świetnym dialogom i genialnym bohaterom „Rok szarańczy” czyta się ekspresowo, choć powieść liczy prawie osiemset stron. Polecam każdemu. Zakończenie z pewnością zaskoczy każdego, choć niektórzy mogą poczuć się rozczarowani. Pamiętajmy jednak, to tylko książka i wytwór wyobraźni autora, a nie historia z życia wzięta.
Terry Hayes wykreował świetne postaci. Ja obok głównego bohatera polubiłam bardzo Sokoła – dyrektora Agencji, który nie dość, że cechował się najwyższym opanowaniem w ekstremalnych warunkach, to miał świetny gust (tak swoją drogą jestem ciekawa, czy podczas tej misji z wrażenia wyskoczył ze swoich ślicznych jedwabnych skarpet) oraz Baxtera – laureata nagrody Nobla, który świetnie dogadywał się z Kane’em na pokładzie okrętu podwodnego. Choć do tej pory nie wiem, który z nich pisał, a który czytał.
Bardzo żałuję, że nie miałam możliwości uczestniczyć w spotkaniu z Terrym Hayesem podczas Targów Książki i Mediów VIVELO 2024, bo z pewnością byłoby to dla mnie ogromne przeżycie, a może i udało by się zadać jedno z pytań, które narodziły się w mojej głowie podczas lektury „Roku szarańczy”. Mam nadzieję, że na następną książkę autor nie będzie kazał czekać nam znów ponad dziesięć lat, bo zdecydowanie tak świetnych książek jest za mało.
Autor recenzji: Anna Joanna Brzezińska
Tytuł: Rok szarańczy
Autor: Terry Hayes
Przekład: Maciej Szymański
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Data premiery: 13.05.2024
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Domowi Wydawniczemu REBIS.
