Płytki katolicyzm, antysemityzm, histeryczny patriotyzm – oto słowa, którymi charakteryzuje Jerzy Stuhr współczesnego Polaka w jego najnowszym filmie „Obywatel”. Słodko – gorzka komedia weszła do kin 7 listopada.
„Obywatel” to wyrywkowy bieg przez historię polski odegrany przez duet Jerzego i Macieja Stuhrów, wcielających się w rolę Jana Bratka, który zupełnym przypadkiem staje się uczestnikiem istotnych dla losu Polski wydarzeń. Główny bohater ulega wypadkowi, wskutek czego ląduje w szpitalu, a my obserwujemy retrospekcję zagłębiając się w jego przeszłość. Film pełen jest symboli i tak to litera P ze słowa Polska sprawia, że bohater odnosi uszczerbek na zdrowiu, również nazwisko protagonisty odnosi się do przysłowiowego Kowalskiego.
Jan Bratek był w swoim życiu chyba każdym kim mógł być – działaczem partyjnym, członkiem Solidarności, nauczycielem, więźniem czy przedstawicielem Kurii. Dzięki temu mógł z bliska przyjrzeć się każdej z tych profesji. Bratek dorastał w domu w którym odebrał solidne wykształcenie w sferze antysemityzmu, fakt ten jednak nie przeszkodził mu w zakochaniu się w Żydówce. Działalność w szeregach partyjnych uzmysłowiła mu, jak łatwo można wrobić każdego, Solidarne działanie o lepsze jutro można natomiast bardzo łatwo pomylić z byciem ofiarą. Dostaje się każdemu, przez co film zamienia się w refleksję nad Polską, Polską podzieloną od niepamiętnych czasów.
Główny bohater wbrew pozorom daleki jest od ideału bohatera, wprost przeciwnie, najchętniej schowałby się on za spódnicą mamy, daleko mu do tkwiącego na cokole herosa. Może ma to symbolizować uwikłanego w historię szarego obywatela, obywatela, który cieszył się przywilejami, lecz nie zawsze dlatego, że zdradzał. Stuhrowi daleko do roli sędziego, próbuje przedstawić losy tak, aby każdy z nas sam wydał werdykt. Dlaczego ja? Dlaczego mnie? -oto pytania które zadaje sobie główny bohater. Odpowiedź nie pada.
Ciekawy obraz Polaków wyłania się z nowej komedii Stuhra, na podstawie której śmiało można by dokonać charakterystyki naszego narodu. Utopijny mit wiecznej martyrologii – gdy biją znaczy, że mamy rację. Czy jednak poświęcenie zawsze jest tą z najwłaściwszych dróg? Narzeka się na wyrywkowość filmu, można jednak potraktować to jako atut, możliwość szerszego spojrzenia.
Polskie komedie rzadko mnie bawią, tak jak rzadko bawią mnie polskie filmy, od czasu do czasu zdarzy się jednak perełka, mniej lub bardziej warta uwagi. Do tego zbiorku dopisuję „Obywatel” bo choć może nie jest idealny, to pozwolił mi lepiej zapoznać się z czasami, których nie znam i raz jeszcze uświadomił to z czego zdaję sobie sprawę – każda nawet największa świętość ma drugą stronę.
Recenzowała: Monika Matura
Film obejrzany dzięki uprzejmości Kina ARS