Wyobraź sobie, że jesteś na samym szczycie drabiny społecznej. Możesz pochwalić się atrakcyjną żoną, dobrą pracą i pięknym domem, ale to nie wystarcza. W środku bowiem odczuwasz pustkę, uciekasz w alkohol, a później niszczysz wszystko co ma dla Ciebie jakąkolwiek wartość, a Twoje życie staje się powolnym procesem rozkładu.
Przestrzeń dramatu stanowi Sala Stiukowa na Scenie na Sarego 7, wystrój nie jest ani zbyt ascetyczny, ani przesadzony, wszystko skrojone na miarę, tak aby nie przesłoniło treści. Główny bohater to Goeffrey, brytyjski konsul mieszkający w Meksyku, człowiek sukcesu rozpoczynający swój dzień od kieliszka czegoś mocnego. Związek Goeffrey trwa w zawieszeniu, po kryzysie Yvonne wróciła do Goeffrey’a, co z jednej strony jest spełnieniem jego modlitw, bohaterowie nie potrafią ze sobą żyć. Yvonne w między czasie nawiązuje romans z bratem Geoffrey’a – Hugh.
Główny bohater z obłędu popada w obłęd, alkohol nie jest już czymś co byłoby go w stanie uratować. Obserwujemy więc stopniowe stadium rozkładu wszystkiego co kocha i zatapianie się w delirycznej rzeczywistości. Wszystko to podane w sposób dość sugestywny i z ciągłym zapytaniem o to jak daleko można się posunąć nim wpadniemy w przepaść.
Wszyscy tutaj toczą swoją walkę, z miłością, uzależnieniem i popędami, próbując ocalić siebie. Rzeczywistość i fikcja mieszają się ze sobą, tak iż trudno rozróżnić w którym miejscu się aktualnie znajdujemy. A znikąd nie widać pomocy, gdy w grę wchodzi groteska. Smaczku dodaje postać Nieznajomego, pełniącego czy to rolę sumienia czy szatana.
Pomimo usilnej walki, działania bohaterów z góry skazane są na niepowodzenie. Każdy z bohaterów miał być kimś innym, a ostatecznie skończył lądując w obcym dla niego życiu. Obsadzony w roli przez kogoś silniejszego. Nie sposób uciec od uczucia, że i nasze życie bywa niepokojąco podobne, do egzystencji bohaterów.
Monika Matura