Ferdydurke Gombrowicza wciąż dla wielu osób niesie skojarzenia z nudną i do tego obowiązkową lekturą szkolną. Przeczytać, omówić, zapomnieć to realia kontaktu uczniów z tym utworem. Spektakl w reżyserii Magdaleny Miklasz (wystawiany w ramach Boskiej Komedii) nie mógłby być dalszy od tego typu skojarzeń.
Ta prawie dwugodzinna inscenizacja to istna karuzela znaczeń, na której nikt nie powinien się nudzić. Zaczynając bowiem od dobrze przeniesionego do świata teatru tekstu utworu, przez ciekawy dobór scenografii i oprawy muzycznej aż do dobrej gry aktorskiej wszystkie elementy tworzą spektakl, który warto zobaczyć.
Jedną z pierwszych rzeczy, na której skupiona jest uwaga widzów są aktorzy, którzy jeszcze przed rozpoczęciem spektaklu znajdują się na scenie i powtarzają poszczególne fragmenty swoich ról. Ten nietypowy stan bez szczególnej zapowiedzi przechodzi we właściwą część spektaklu, która dodatkowo urozmaicona jest sporadycznymi interakcjami z publicznością.
Już na wstępie warto zaznaczyć, iż przed udaniem się na spektakl dobrym pomysłem jest odświeżenie sobie treści utworu. Choć wszystkie postacie występujące w sztuce są trafnie oddane i posiadają charakterystyczne cechy nadane im przez Gombrowicza, to zabieg grania tych samych osób przez różnych aktorów a także odgrywanie przez jedną osobę różnych ról może u niezaznajomionego z Ferdydurke widza wywołać chwilowe zakłopotanie. Należy tu jednak podkreślić iż ostatecznie wybór ten bardzo pozytywnie wpływa na ocenę spektaklu, sprawiając, iż przestaje on być liniowy i jednocześnie pozwala na osadzenie jego rzeczywistości odkonstektualizowanym świecie.
Na szczególną uwagę zasługuje tu także gra aktorska. Stawiając młodych aktorów przed trudnym zadaniem odgrywania wielu różnych ról w jednym spektaklu, Magdalena Miklasz pozwoliła im na rozwinięcie skrzydeł i zaprezentowanie całego wachlarza posiadanych przez nich umiejętności. Na tym tle wyróżniały się zwłaszcza akrobatyczne umiejętności Izabeli Warykiewicz odgrywającej rolę Zuty. Podkreślenia wymaga także fakt, iż choć jeden z aktorów – biorący udział w przedstawieniu jako „zastępstwo”, na przygotowanie się do roli miał tylko dwie próby, to poziom jego gry akrtorskiej nie był niższy od tej przedstawionej przez pozostałych członków obsady.
Nie należy zapominać o innych ważnych elementach, które kluczowe były dla tej adaptacji Ferdydurke. Mam tu na myśli przede wszystkim scenografię i charakteryzację oraz dobór warstwy muzycznej czy też szerzej dźwiękowej. Elementy te stworzyły niepowtarzalny, nieco surrealistyczny klimat spektaklu, który gładko wpisał się w zaproponowaną przez Miklasz interpretację.
I choć „był to ostani spektakl w tej szkole” odgrywany przez tę obsadę aktorską, warto, jeśli tylko będzie jeszcze taka okazja , poświęcić kilkadziesiąt minut i wybrać się na Ferdydurke a zarazem przenieść się do niezwykle frapującej rzeczywistości stworzonej przez studentów krakowskiej PWST.
Ula Tabiszewska
Boska Komedia
Witold Gombrowicz „Ferdydurke”
reż. Magdalena Miklasz
Zdjęcie pochodzi ze strony interneowej Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia