Jeśli chcemy przyjrzeć się czemuś dokładniej, podchodzimy bliżej. To wydaje się być dobrą receptą na to, by lepiej zapoznać się z jakąś rzeczą. Jednak ta metoda nie zawsze się sprawdza. Czytając „Żywe cienie” Barbary Toruńczyk uświadomiłam sobie, że dopiero patrząc z oddalenia, możemy objąć – lub raczej spróbować to zrobić – całość ludzkiego istnienia. Autorka zebrała razem teksty poświęcone postaciom polskiej sceny kulturalnej, związanych z nią prywatnie oraz poprzez „Zeszyty Literackie”, których jest założycielem i redaktorem naczelnym. Zostały napisane przeważnie już po odejściu z tego świata takich osobistości jak: Zbigniew Herbert, Jan Kott, Czesław Miłosz, Jerzy Giedroyc. Większość z nas nie znała ich osobiście. Dzięki Barbarze Toruńczyk mamy niebywałą szansę poznać ich lepiej.
Każdy z tekstów jest wspomnieniem o konkretnej osobie. Czułym, uważnym, szczerym, wnikliwym. Pełnym wdzięczności i zrozumienia dla tego, kim byli i z czym przyszło im się mierzyć w życiu. A większość tych życiorysów pęka w szwach od trudnych wyborów, nagłych zrządzeń losu, a nawet paraliżujących ducha przeżyć. To codzienne i na wskroś ludzkie oblicze postaci ze świata kultury, skrywa się zazwyczaj dla nas, Czytelników i Czytelniczek, za imieniem i nazwiskiem widniejących na okładce książki.
Barbara Toruńczyk robi kilka kroków w tył i spogląda z dystansu na swoich przyjaciół, jednocześnie nosząc w sobie cały czas wszelkie uczucia, wspomnienia i emocje z nimi związane. Dzięki temu może objąć szerokim spojrzeniem całość ich życia oraz ich samych i dostrzec powiązania, które na co dzień były trudno uchwytne, bo widziane ze zbyt bliska. Nad każdym z tych krajobrazów życia unosi się ledwo uchwytna aura śmierci, która jednak nie przeraża, za to sprawia, że to, o czym wspomina Autorka nabiera głębi i nowych znaczeń.
„Żywe cienie” są lekturą niezwykle interesującą ze względu na możliwość poznania tych, których spotykaliśmy jedynie poprzez ich twórczość. Wyjątkowo cenna wydaje się też być nauka patrzenia na bliźnich z dystansu. Platon przypomina nam, aby być dobrymi dla innych, ponieważ każdy kogo spotykasz, toczy jakąś ciężką walkę. Kiedy staramy się zrozumieć drugiego człowieka, łatwiej przychodzi nam zaakceptować, wybaczyć, pogodzić się – z ludźmi, ale też z samym sobą. Świat byłby zapewne spokojniejszym i bardziej harmonijnym miejscem, gdybyśmy w ciągu życia, a nie tylko u jego kresu, potrafili zatrzymać się przed konkretną osobą, zrobić krok w tył i objąć ją czułym spojrzeniem, by móc zobaczyć ją w pełni.
Barbara Toruńczyk „Żywe cienie”
Zeszyty Literackie
Recenzowała Agnieszka Sobala