Majestatyczne stworzenia z długimi, białymi szyjami pływające po Wiśle nie mają zupełnie nic wspólnego z hałaśliwymi Amerykanami z grupy Swans. Zespół odwiedził Polskę w ramach trasy koncertowej promującej ich najnowsze wydawnictwo zatytułowane „The Seer”. W Krakowie wystąpił 15 marca w klubie Kwadrat.
Eksperymentatorzy, postrockowcy, czy po prostu noisowcy działają od lat 80. ubiegłego wieku. Lider, Michael Gira, to szalony wizjoner, który tuż po wejściu na scenę hipnotyzuje publiczność. Niczym mroczny dyrygnet prowadzi swój zespół przez bardzo wolny, głośny i niemal kakofoniczny występ. Złośliwi mówią, że Swans zaczynają kończyć koncert mniej więcej w jego połowie. Długie, agresywne dźwięki doprowadzają niemal do oczyszczenia głowy – słuchacz przestaje myśleć, liczy się tylko hipnotyczny labrynt rozbudowywanych z minutę na minutę fraz. Zatyczki do uszu nie pomagały. Muzyka Swans po prostu świdrowała umysł.
Trzeba przyznać, że twórczość Swans i jej wykonanie na żywo nie należy do rzeczy lekkich, ani łatwych. Niektórzy nie są w stanie zatopić się w grubej warstwie dźwięków produkowanych przez Girę i spółkę. Ci, którzy pozwolili im plądrować zakamarki głowy, otrzymali w zamiar małe katharsis. Czapki z głów!
[imagebrowser id=46]
Tekst i zdjęcia: Aleksandra Dąbrowska