Wolność nie jest ulgą, lecz trudem wielkości.
Leopold Staff
Jak wielki trud należy włożyć w muzykę, żeby dawała wolność?
Słuchając Let me introduce you to the end można wyciągnąć wniosek, że niewielki.
Mimo że nazwa zespołu może dziwić czy budzić uczucie niepokoju, nie należy się obawiać. Koniec nie następuje, bo ciągle chce się wracać. Wcielenie w życie pięknej ciemności jak określono ich muzykę, moim zdaniem pokazuje jasną stronę brzmień. Ciemność? Może tylko alchemicznych ścian, wśród których późny czwartkowy wieczór zamienił się w upragniony relaks. Deszczowy Kraków odbił się w nutach. Eteryczne melodie wprowadziły w nastrój melancholii – tak potrzebny po ciężkim tygodniu.
Ich muzykę określa się jako progresywny rock, a album A Love Of The Sea otrzymał miano jednej z najbardziej intymnych płyt. Czy rzeczywiście rock? Powiedziałabym, że szeroko pojęta alternatywa. Intymność? Oczywiście. Nie bywałam na koncertach, które w przeciągu zaledwie kilku piosenek potrafiły z własnych głosów, dźwięków instrumentów, skromnych choreografii i kilku fotografii wyczarować taki klimat. Może nie są jedyni, ale zasługują na uznanie. Nie każdy zespół umie przenieść słuchacza w świat wyzwolonej wolności, owiany tajemnicą i wydawałoby się ciągle poszukujący.
Nie da się ukryć muzyka ma w sobie czar wolności. Gdzieś ucieka…od rzeczywistości, problemów, innych ludzi. Pomaga zatrzasnąć się w kilku brzmieniach i zapomnieć. Pozwala obudzić się w zupełnie nowej przestrzeni. Tam, gdzie nie ma czasu, bo wszystko płynie w swoim naturalnym rytmie.
Jak we śnie…
Tym razem był on krótki, z resztą jak zawsze. Ledwo zdążysz uznać muzykę za swoje powietrze już musisz się z nią rozstać. Widocznie nie można zbyt długo tkwić w krainie wyzwolonej wolności.
Wchodzisz…
I tak naprawdę nie wiesz czego się spodziewać. Zajmujesz swoje miejsce, kalkulując ciężkie sprawy z ubiegłego tygodnia zauważasz, że na scenie zaczyna się coś dziać. Oddajesz się temu. Ulegasz onirycznym dźwiękom, coraz bardziej zagłębiając się w ich tajemnicę. Dają Ci to miłe uczucie wyjścia poza tu i teraz. Zostawiasz świat za sobą, bo nagle zaczyna liczyć się tylko dźwięk. Odpoczywasz…
Gitara pokazuje swoje nowe możliwości, kontrabas zachwyca brzmieniem, perkusja wyzwala energię, a stary poczciwy akordeon uświadamia, że nawet to, co przeminęło może być na czasie.
Ciężko się ocknąć i wyrwać z przestrzeni dźwięków, ale kiedy one ucichają nic innego nie pozostaje. Tylko czekać –
aż kiedyś muzyka pozwoli nam poznać się do końca…
/A. Gałczyńska/