W niedzielę 17 marca, w dzień patrona Zielonej Wyspy, ładnych parę setek ludzi zdecydowało się zrezygnować z zabarwionego na zielono piwa, na rzecz standardowo złocistego trunku serwowanego w klubie Studio. Czemuż to? zapytacie. Powód nie byle jaki – tego właśnie dnia na scenie klubu miał pojawić się sam Czesław Mozil, znany z występów w charakterze jurora w wielkich produkcjach TVN, szanowany za swoją muzykę, teksty i niespotykany na polskiej scenie koloryt.
Po krótkim występie supportującego Petera J.Bircha, przyszedł czas na gwiazdę wieczoru. Czy raczej – gwiazdy. Nie wolno nam mianowicie zapomnieć, że CZESŁAW ŚPIEWA to nie tylko sam Czesław Mozil, ale także grupa fenomenalnych muzyków towarzyszących Mu na scenie (Karen, Søsser, Martin i „ostatni żyjący hipis” Troels) . Już zanim ktokolwiek pojawił się na scenie, wiedzieliśmy, że ten koncert będzie inny niż wszystkie – któż bowiem używa w swoich aranżacjach klarnetu, saksofonu altowego, trzech rodzajów gitar, fletu, melodyki, akordeonu… i to na raz?
Gdy tylko muzycy pojawili się na scenie, publiczność dała upust swojej radości i aż do samego końca koncertu (a ten do krótkich nie należał: całość, wliczając cztery bisy! trwała ponad dwie godziny) reagowała bardzo spontanicznie. Nie zabrakło oczywiście największych cześkowych hitów, usłyszeliśmy nie tylko „Kapelusz” czy utwory z tekstami Miłosza (czytanymi z… iPada), ale również utwory wykonywane acapella („Caesia & Ruben”). Jednak najsmaczniejszymi wisienkami z tego tortu były niewątpliwie wykonane w duetach utwory: „Baczyński – pieśń o szczęściu” zaśpiewane z uroczą Melą Koteluk (Jej dedykowany koncert w Krakowie już 18 kwietnia) oraz świeży kawałek wyśpiewany z królem internetu, CeZiKiem.
Gorąca atmosfera koncertu sprawiała nawet, że niektórzy mdleli (pytanie czy to z wrażeń, czy z zaduchu), za to na pewno wszyscy zapamiętają ten występ na długo.
[imagebrowser id=48]
// tekst: Ewa Pociej.
// fot: Krzysztof Raś