Gary Snyder – jeden z ostatnich żyjących przedstawicieli słynnego Beat Generation, jest nadal nieznany szerszemu gronu odbiorców w Polsce. Wielka szkoda, bo to postać jakich niewiele: nietuzinkowa, nonkonformistyczna, refleksyjna, ale przede wszystkim to znakomity poeta. Twórca hipnotyzuje w pierwszej wydanej u nas książce prezentującej jego twórczość.
„Dlaczego kierowcy ciężarówek z drewnem wstają wcześniej niż adepci Zen. Wiersze wybrane” to zbiór poezji pochodzącej z licznych tomików poetyckich, które powstały w różnych, fascynujących okresach jego życia. Trudno mówić o Snyderze, nie uwzględniając przy tym inspirującej, bogatej, ale przede wszystkim zaskakującej biografii autora.
Snyder to prawdziwy człowiek renesansu: poeta, eseista, tłumacz, ale – co jest bardzo wyraźne w jego twórczości – również pacyfista i ekolog. Urodził się w 1930 roku, w San Francisco (kolebce kontrkultury i miejscu narodzin ruchu hipisowskiego). Na życie zarabiał w najróżniejszy sposób: jako drwal, marynarz, wyznaczający szlaki turystyczne itp. – każdy z tych zawodów ma swój ślad w jego refleksyjnym pisarstwie. Studiował antropologię, literaturoznawstwo oraz języki orientalne, co zaowocowało fascynacją buddyzmem oraz dwunastoletnią emigracją do Japonii. Po powrocie osiedlił się wraz z rodziną w górach w Sierra Nevada i w 1986 roku został wykładowcą na uniwersytecie w Davis. To jedynie nieliczne z intrygujących faktów zawartych w jego biogramie.
Zbiór wierszy, który właśnie ukazał się w Polsce, zaczerpnął swój tytuł od jednego z poematów Snydera i w idealny sposób odzwierciedla nietuzinkowość: zarówno języka poety, jak i tematyki napisanych przez niego utworów. Autor nieustannie podkreśla związek pomiędzy kulturą a naturą, wskazując na szczególną rolę przyrody, filozofii, duchowości. Jest przez to nazywany „ekowojownikiem” – nieustannie zauważa podrzędność człowieka wobec siły i majestatu natury: jego żywicielki, matki. Według Snydera, człowiek działa destrukcyjnie zarówno na otoczenie, jak i na samego siebie – wierząc w swoją wszechmoc i mylnie hołdując antropocentryzmowi, co może go jedynie unieszczęśliwić, doprowadzić do tragedii. Autor wierzy w sens kontrkulturowego działania, angażowania się w mało mainstreamowe akcje jak np. protestowanie przeciwko masowym rzeziom wielorybów, gdyż według niego każda „kropla w morzu” może doprowadzić do powstania ogromnej fali.
„Dlaczego kierowcy ciężarówek…” to zbiór wyjątkowy, będący idealną kompilacją świetnych wierszy poety. Przełożyły je takie znane nazwiska jak, np.: Julia Hartwig, Czesław Miłosz, Tadeusz Sławek, Adam Szostkiewicz czy Andrzej Szuba. Każdy z tłumaczy niewątpliwie zawarł w przekładzie cząstkę siebie, jednakże nie zatracił przy tym siły i cudowności języka autora. Snyder jest twórcą krótszych, jak i dłuższych form. W każdej z nich operuje wierszem białym, czasem przypominającym wręcz strumień świadomości, swobodny ciąg myślowy, o czym świadczą liczne wielokropki, przerzutnie. Twórca używa języka obfitującego w metafory, głębię, symbole – bezpretensjonalnego i bezpośredniego. Ponadto, jest on pełen zmysłowości, namacalności: „nasiąknięty lasek bambusowy/kołyszący się ciężko w mżącym deszczu/i doskonale proste rzędy sadzonek ryżu/błyszczące regularne lustra wody”. Poza pięknem, malarskością tej poezji, można dostrzec zawarte w niej proekologiczne przesłanie. Natura zaprezentowana na stronicach tomiku jawi się nam jako magiczna czarodziejka: dająca rozkosz, ukojenie, ale również ukazująca swą wyższość, niezgłębioną moc. Jej obraz jest idealnie skompilowany z pełnymi niepokoju przemyśleniami twórcy: „nie ma sensu omijać kałuż/kiedy stopy i tak przemoczone (…) ślizgają się na mokrym chodniku;/Nigdy cię nie kochałem,/tej wiosny ani innej”. Te słowa są w stanie wzbudzić niepokój, melancholię, a pomimo swojej prostoty – wiercą dziurę w głowie.
„Dlaczego kierowcy ciężarówek…” to pozycja obowiązkowa dla każdego – bo przecież w każdym z nas tkwi „malutki” buntownik, nonkonformista, ale również działacz, pragnący zmieniać świat na lepsze. Poezja Snydera nie jest jednak przesłodzonym hołdem złożonym Matce Ziemi – to gorzka, momentami dająca promyk nadziej poezja refleksyjna, zdecydowanie dla odbiorcy myślącego.
Na zachętę: przedsmak wyjątkowej twórczości poety, wiersz o enigmatycznym tytule „Artemis”.
„Artemis,
Artemis,
więc widziałem cię nagą –
no idź, odzyskaj tę swoją
przeklętą cnotę
ja
ja muszę nakarmić moje psy”
Magdalena Bońkowska
Gary Snyder
„Dlaczego kierowcy ciężarówek z drewnem wstają wcześniej niż adepci Zen. Wiersz wybrane”
Wyd. Znak