Tomek nie mówi zbyt wiele. Czasami cytuje bohaterów usłyszanych w telewizji. Jacek, jego brat, nie pozwala oglądać mu telewizji, twierdzi, że przez to dziczeje. Tomek najbardziej lubi przesiadywać na dachu – tam może obserwować pływające po niebie zeppeliny. Lubi też grać w piłkę nożną, zazwyczaj stoi na bramce. Tomek ma około trzydziestu lat i jest upośledzony.
Jacek po śmierci rodziców opiekuje się swoim bratem. Utrudnia mu to nieco ułożenie sobie życia, Tomek odstrasza wszystkie kobiety, które Jacek przyprowadzi do domu. Gdy chce wyjść, musi znaleźć kogoś, kto zajmie się Tomkiem. Zazwyczaj robi to pani Kwiatkowska – sąsiadka, której życie mija na komentowaniu życia innych i puszczaniu kółek papierosowego dymu.
Pewnego dnia Kwiatkowska nie może zająć się Tomkiem. Jacek puka więc do sąsiadki z naprzeciwka – młodej, rudej dziewczyny. Takiej trochę dziwnej, milczącej, ze skłonnościami samobójczymi, która całe dnie spędza w szafie…
Tak zaczyna się historia niezywkłych relacji pomiędzy niezwykłymi ludźmi. Każdy z bohaterów wydaje się być niepasujący do rzeczywistości, każdy z nich jest samotny, każdemu czegoś brakuje, każdy dąży do szczęścia na swój własny sposób. To właśnie doskonale skonstruowane, charakterystyczne postacie są główną siłą filmu Bodo Koxa. Duża w tym zasługa aktorów: Wojciecha Mecwaldowskiego, Piotra Głowackiego czy Magdaleny Różańskiej, która minimalistyczną grą, stworzyła zjawiskową i intrygującą bohaterkę.
„Dziewczyna z szafy” to film dobrze wyważony, poważny temat przedstawiony jest z dystansem, odrobioną humoru, ale jednak i dużą wrażliwością. Choć jest to dramat, nie ma tu usilnych prób wyciśnięcia z widza tony łez. Choroba, samotność, trudności w komunikacji z drugim człowiekiem – wszystko to opowiedziane jest z niezwykłą lekkością. Jest to zapewne zasługa wyobraźni reżysera, bogatej jak wnętrze szafy Magdy, do której koniecznie musicie zajrzeć.
Film obejrzany dzięki uprzejmości kina ARS.
Dagmara Marcinek