Dobry film to niekoniecznie plejada pięknych, nieskazitelnych i idealnych bohaterów. „Vincent jedzie nad morze” w reżyserii Ralfa Huettnera to opowieść o trójce młodych ludzi, którzy nie są do końca idealni, mają swoje słabości, wady, a nawet ułomności.
Głównego bohatera – Vincenta (Florian David Fritz) poznajemy na pogrzebie matki. Jego bogaty i wpływowy ojciec nie chce zajmować się, a tym bardziej afiszować chorym na zespół Tourette’a synem. Wysyła go więc do kliniki, gdzie wraz z innymi cierpiącymi na różne zaburzenia młodymi ludźmi ma walczyć z objawami choroby.
W klinice poznaje Marie (Karoline Herfurth), która cierpi na anoreksję, a Alex (Johannes Allmayer) który ma nerwicę natręctw zostaje jego współlokatorem. Vincent i Marie zaprzyjaźniają się i postanawiają uciec z kliniki ukradzionym samochodem pani doktor. Na gorącym uczynku przyłapuje ich Alex, którego muszą ze sobą zabrać, by ucieczka się nie wydała. Po drodze napotykają na wiele przeszkód, ale dzięki temu bardziej się do siebie zbliżają.
Poznają swoje słabości, ciemne strony własnych chorób, oswajają się z ich objawami. Dzięki temu akceptują również swoje ułomności, wspierają się w ich zwalczaniu, a nawet potrafią się z nich śmiać. Prosta i łatwa fabuła tego filmu sprawia, ze zamiast na przewidywaniu kolejnych losów bohaterów skupiamy się na tym co ważniejsze, co tu i teraz. Na tym, że choroba nie determinuje tego jakim się jest człowiekiem, że radość i szczęście należy się każdemu niezależnie od tego co mu dolega…
Marzena Rogozik
Film obejrzałam dzięki uprzejmości Kina Ars.