Szekspir jest trudny. Szekspir jest dla tych, którzy umieją go czytać i interpretować. Więc Szekspirem nie można się zachwycać, ani nie podobnym by na nim bawić się dobrze. Nic bardziej mylnego! Teatr Scena STU odczarowuje ten stereotyp i pokazuje, że nawet trudna i wielopłaszczyznowa tragedia może widzom przysporzyć wiele radości i bynajmniej nie pozostawia niedosytu!
„Król Lear” to historia starego władcy (Daniel Olbrychski), który wiedząc, ze jest u kresu swoich dni postanawia podzielić swoje królestwo między trzy córki Gonerylę, Reganę i Kordelię. Pyta je o to, jak mocno kochają ojca i za co go chwalą. Mierzy ich miłość siłą słów. Dwie najstarsze córki w kwiecistych słowach wychwalają ojca, który obdarowuje je pokaźnymi częściami majątku. Natomiast najmłodsza Kordelia nie umie w słowa ubrać swojej wdzięczności i miłości, więc wściekły ojciec wyrzuca ją z królestwa a jej część dzieli między starsze córki.
Niestety okazuje się, że córki Leara nie zmieniły w czyny tej miłości, którą deklarowały w słowach. Uważają go za szalonego starca i chcą pozbawić jakiegokolwiek wpływu na władzę.
Daniel Olbrychski – najjaśniej świecąca tego wieczoru gwiazda Sceny STU. Bynajmniej nie dlatego, że jego nazwisko znane jest i młodym i starszym widzom, że na dużym ekranie pojawiał się równie często, co w teatrze i grywał role zaiste wybitne. Jego głos: donośny wyraźny i przejmujący wypełniał scenę i napełniał ją dostojeństwem władzy. Jego sylwetka: dumna i wyprostowana pozwalała napawać się jego majestatem. W końcu niezaprzeczalne zdolności aktorskie przyczyniły się do ostatecznego sukcesu: owacji na stojąco!
Dariusz Gnatowski jako Kent, który po kwadransie przedstawienia zamieniający się w błazna wraz z przebraną Kordelią (Agata Myśliwiec) doskonale prowadzą umiejętną grę z pozostałymi aktorami i ze zgromadzonymi na sali widzami. Bawią, śmieszą i uczą.
Duże brawa należą się także Maciejowi Rybińskiemu za rewelacyjną dekorację i Annie Czyż za świetne kostiumy. Dźwięk bębnów, wydobywający się zewsząd dym, dyby zawieszone pod sufitem i scena pokryta prawdziwym piaskiem robi wrażenie.
Rys epoki odzwierciedlony w długich powłóczystych szatach miesza się z obcisłymi lateksowymi gorsetami i wysokimi butami na obcasie. Bo przecież „Król Lear” jest nadal aktualny, a przesłanie spektaklu pokazuje jak niewiele tak naprawdę nasze czasy różnią się od odległej przeszłości.
„Król Lear” to opowieść o pozbawieniu władzy, niewdzięczności córek, zdradzie i obłędzie. Ale przede wszystkim o starości, która bywa okrutna, gorzka i uciążliwa. O tym, że młodzi nigdy jej nie zrozumieją i starość, choć każdy wie, że rządzi się swoimi prawami będzie im obca i trudna do zniesienia. Bardzo aktualna, genialnie zagrana i pozostająca w pamięci na długo tragedia. Za takie emocje jestem w stanie oddać wszystkie, choćby najzabawniejsze komedie i farsy!
Marzena Rogozik
Spektakl obejrzałam dzięki uprzejmości Teatru Scena STU