Hugo – Bader w jednym z wywiadów powiedział, że tworzył tę książkę w ciężkim czasie swojego życia. Hmm… jeśli takie książki pisze się w kryzysie… każdemu życzyć takiego stanu. Mowa o jednym z większych współczesnych twardzieli reportażystów, który tym razem przesiada się z kajaka w którym opłynął Bajkał i postanawia wejść w psychikę życiowych ryzykantów – wspinaczy wysokogórskich. A przy okazji okiełznać prawdziwą kostuchę, jeden z najbardziej śmiercionośnych szczytów: Broad Peak, który go (i tysiące innych) fascynuje, przytłacza i pożera. Za tło i fabułę posłużyły wydarzenia związane z nieudaną zeszłoroczną zimową wyprawą czteroosobowej załogi. Dobrze pamiętamy, że życie stracił wówczas zapalony debiutujący himalaista i jego starszy doświadczony partner – weteran. Po nieudanej akcji wrzało. W mediach, na forach, w środowiskach górskich i w polityce też jako że w grę wchodziły finanse publiczne. Ciągnące się w nieskończoność spory i dyskusje, domniemywanie co też wydarzyło się Tam, na górze (przede wszystkim w głowach wspinaczy), co lub kto zawiodło, rozdrapywanie szczegółów, słowem – tysiąc kontrowersji i snucia knowań. W niedługim czasie brat jednego z zaginionych postanawia wrócić w przeklęte miejsce, znaleźć i pochować ciała. Wieść ta nie uchodzi czujnym uszom reportera o twardym karku. Ale wkręcić się na taaką akcję z człowiekiem, który nienawidzi ludzi mediów i do tego ma ksywę „siekierka” jest rzeczą niełatwą. Determinacja, trochę bezczelności i udaje się. Nim się obejrzy, a już pnie się w górę razem z załogą i karawaną miejscowych tragarzy próbując sprostać zadaniu i ogarniać rzeczywistość swoim reporterskim okiem. Tymczasem ta rzeczywistość naprawdę nie jest sprzyjająca: ciężkie warunki, bo to przecież i wysoko, i niebezpiecznie, i dla organizmu wyzwanie. A do tego te ściany nie do przebicia. Ściany między towarzyszami, czyli ludźmi z gór, z ideą, ważną misją a nim – człowiekiem z innej bajki. Nie dziwi, że się nie polubili.
Sama książka też niezwykle ponętna. Z powodu swojej przemyślanej, igrającej z formami literacko-reportażowymi konstrukcji, barwną i obrazową, swobodną (żeby nie powiedzieć miejscami bezczelną w przekazie) prozą oraz ilością przytoczonego materiału reporterskiego. Mamy tu wywiady i relacje live, fotorelacje, trochę z historii polskiego himalaizmu, ważne nazwiska z elementami biografii, coś z medycyny wysokogórskiej, opisy przyrody, wyciągi z for internetowych, nawet punkt kulminacyjny (i to niejeden). Mamy Sciene fiction tego co się dzieje z umysłem człowieka po przekroczeniu magicznej granicy 8000 metrów. Mamy Literaturę męską pod tytułem ambicja, samcze ego, bunt i walka testosteronów podczas ataku na szczyt w środku zimy ze świadomym odrzuceniem maski tlenowej. Mamy namiętny Romans – gdy wyziębnięte, doprowadzone do granic wytrzymałości ciało przywiera do ukochanej ściany skalnej. I wreszcie mamy doskonały Dramat psychologiczny tych, którzy są najbliżej i nic nie mogą zrobić wiedząc, że już nie zejdziesz w doliny i tych, którzy są związani jakoś z twoim życiem, więc czekają na powrót, ustalają wspólne plany, martwią się, a nawet jeśli nie – to na pewno myślą, cały czas myślą.
Anatolij Bukrejev (zdobywca dziewięciu ośmiotysięczników, żeby nie było, że jego słowa to tylko czyste filozofowanie) tak tę sprawę ujmuje: „Mountains are not Stadiums where
I satisfy my ambition to achieve. They are the cathedrals where I practice my religion…” Ale to chyba nie dotyczy każdego ryzykanta…
Powrót na Broad Peak czyta się jak historię jakiegoś nieziemskiego szaleństwa, nieodpartej, trudno wytłumaczalnej i trochę przerażającej w tym potrzeby doprowadzenia się do granic samobójczej wydolności fizycznej i umysłowej. A jednocześnie historii o niezwykłej sile
i harcie ducha, przekraczaniu siebie, tytanicznej walce, w której nawet jako trup pozostaniesz bohaterem dla innych. Przyciągająca eschatologia gór, gdzie nawet jako najmniej skalana życiowymi refleksjami małpa człekokształtna instynktownie wracasz do najprostszych prawd i najważniejszych pytań.
„Pytam Adama, co daje szczęście takiemu młodemu weteranowi, a on odpowiada, że szczęście to jest to jak patrzysz na świat, a nie to, co on oferuje… Mądrość tkwi w tym, żeby umieć być szczęśliwym bez względu na okoliczności – tłumaczy trzydziestoletni człowiek, a ja, że w naszym świecie na pewno tak nie jest, ale wędrując z karawaną tragarzy, tak właśnie o nich myślałem. Żyją na pograniczu nędzy, ciągle bolą ich zęby albo kolana, a wszyscy, pogodni radośni, uśmiechnięci. Zrywają kwiaty dzikiej róży
i stroją nim swoje łachmany, wplatają w kudły, wtykają za uszy.”
Po książce należy niezwłocznie udać się w góry.
Jacek Hugo – Bader „Długi film o miłości. Powrót na Borad Peak”
Wydawnictwo ZNAK
Recenzowała Sylwia Lewińska-Sokół