Kolejna powieść o walce z demonami przeszłości. Kolejna od Prószyński i S-ka. Kolejna po „Uśmiech Madeline”. I kolejna, którą wybrałam sobie sama. Przypadek? Nie sądzę.
Brnąc przez strony dość obszernego tomu powieści Lucy Dillon „Policz do stu” zastanawiam się nad tym ile w ludziach jest frustracji, smutku, bezsensu i żalu po czymś, co jest już za nami. Po czymś, co minęło bezpowrotnie.
Dochodzę do wniosku, że dużo. Bardzo dużo. Zbyt wiele. Nie da się cofnąć czasu, zatrzymać wypowiedzianych słów, wysiąść z samolotu, który już wylądował. Zamiast przyjąć życie jakim jest ciągle chcemy je zmieniać i zastanawiamy się co by było gdybyśmy wtedy postąpili inaczej…
Gina Bellamy bohaterka powieści Lucy Dillon budowała swój świat wokół domu i przedmiotów związanych ze swoim mężem. Kiedy ją porzucił dla innej została sama ze stertą bibelotów, które nosiły w sobie ogromny emocjonalny ładunek.
Każdy z przedmiotów przypominał jej inny wycinek życia, inne wydarzenie ze świata, który zbudowała i dzieliła z mężem. Mężem, który teraz już nie jest jej. Po tygodniach jałowej egzystencji i rozpaczy, po tysiącach wypowiedzianych bezgłośnie słów „dlaczego?” dochodzi do wniosku, że musi dokonać rozrachunku z przeszłością.
W jej życiu przeszłość ukryta jest w przedmiotach, które zabrała ze sobą z dawnego domu. Z dawnego życia. Musi zdecydować czy chce je dalej przechowywać i cierpieć czy pozbyć się ich i zacząć od nowa. Decyduje, że do nowego życia zabierze tylko sto najważniejszych przedmiotów…
Świetnie napisana powieść, która pokazuje, co w życiu jest najważniejsze i jak ustalać priorytety. Pokazuje, że warto zostawić za sobą to, co nie pozwala postawić kroku naprzód, wstrzymuje działania, zatrzymuje w stagnacji. Że warto przerwać spiralę bolesnych wspomnień i domysłów. Podnosi na duchu. Bardzo pozytywnie! Bo liczy się tylko tu i teraz…
Marzena Rogozik
„Policz do stu”
Lucy Dillon
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2014